Dokąd zmierza Falubaz?

Okazało się, że ze względów zdrowotnych Bartłomiej Czekański nie poprowadzi opolskiej drużyny. Kolejarze znaleźli już następcę. Życzę powodzenia. Chciałbym jednak zająć się w końcu tematem Falubazu. To, że klub od pewnego czasu działa w dwóch rzeczywistościach – sportowej i organizacyjnej, a przekaz medialny jest kierowany w stronę tej, która akurat prezentuje się lepiej, to jest niemal oczywista oczywistość. Tylko która strona obecnie jest lepsza, skoro nie ma sukcesów sportowych, a marketing upada na naszych oczach?

Czy organizacyjnie jest się czym obecnie chwalić? Wygląda na to, że klubowa kasa nie cierpi na nadmiar pieniędzy. Trybunał PZM ulitował się nad Falubazem nakazując Jarosławowi Hampelowi wycofać pozew i porozumieć się ze swoim obecnym klubem. Sytuacja prawna nie zmieniła się od czasu nałożenia kary na zawodnika za odniesienie kontuzji podczas DPŚ, więc decyzja jest nielogiczna i kompletnie niezrozumiałe było odsuwanie jej w czasie. Widać, musiały zajść jakieś okoliczności, które skłoniły centralnych działaczy do pójścia w tę stronę. Czy potwierdzono winę zawodnika? Nie, więc nałożenie kary było bezprawne. W sumie potwierdza się to, co można było usłyszeć w „na mieście” jeszcze w listopadzie, że dług wcale nie wynosił 2 mln zł, tylko dużo więcej, a Falubaz zmniejszył go nakładając kary na żużlowców. Papierkiem lakmusowym jest tu przykład Grzegorza Walaska, który zamiast zapowiadanych dwóch lat jeździł tylko rok i rozstał się w kiepskiej atmosferze, o której nikt nie chce publicznie mówić. Prosty wniosek – oszczędzono jeden z najbardziej rozpoznawalnych klubów ekstraligi, bo nie ma kim go zastąpić. Tylko czy czasem ten akt łaski nie będzie pocałunkiem śmierci?

Falubaz szuka pieniędzy, a zgoda na 100 tys zł od torunian za straty moralne z 2013 roku wygląda już na rozpaczliwe wręcz poszukiwania. Nie udało się wyegzekwować 400 tys. zł przyznanych przez Trybunał PZM, nie mówiąc już o milionie, którego zielonogórski klub się domagał. Na dodatek były dobroczyńca wyszukuje coraz to innych sposobów na utrudnienie życia samemu klubowi, jak i swojej konkurencji, czyli obecnemu sponsorowi tytularnemu. Mam wrażenie, że w ciągu ostatnich kilku lat były prezes klubu, a obecny senator, chyba dość mocno zirytował parę osób. Problem polega na tym, że dotarł do poziomu, na którym dotychczasowe metody już nie wystarczą (zwłaszcza, że po ostatnich wyborach jego możliwości jako polityka opozycji są jednak zdecydowanie mniejsze), a do „rozwiązywania” sporów zatrudniany jest cały sztab prawników.

Mam wrażenie, że były dobroczyńca, czyli cinkciarz.pl, uderza po kolei w obecne źródła finansowania klubu: sponsor tytularny, kibice, list do miasta. Jestem ciekawy jak ta sprawa dalej się potoczy. Na ile ten szum medialny będzie miał dalsze konsekwencje prawne, a na ile jet tylko złośliwą próbą wpłynięcia na jakąś decyzję, zgodną zapewne z założonym planem? Nie mam pojęcia. Inna sprawa, że jeśli teraz Falubaz wybrał lepszą finansowo ofertę firmy ekantor.pl, to najwyraźniej źle oszacowano wcześniejsze usługi reklamowe. Przecież pół stadionu było przystrojone logiem ze znakami euro i dolara – cały sektor H, miejsce przy starcie, gdzie zielonogórscy zawodnicy stawali podczas prezentacji, banda na drugim łuku, ściana obok budki telefonicznej (często pokazywanej w telewizji) oraz oczywiście kombinezony żużlowców. Tyle sobie przypominam.

Firma cinkciarz.pl weszła bardzo mocno w sponsoring zielonogórskiej koszykówki. Mam wrażenie, że choć to zupełnie inna dyscyplina, to jednak basket jest największym lokalnym rywalem żużla w kwestii poszukiwania sponsorów. A zasięg koszykówki jest niewątpliwie dużo większy niż żużla, bo obejmuje praktycznie całą Europę, zwłaszcza że Stelmet Zielona Góra zaistniał w europejskich pucharach. Zresztą na rzecz koszykówki odeszła od żużla całkiem spora grupa „starych” fanów, co Falubaz chyba zlekceważył swego czasu, opierając się na nowych kibicach, pochodzących częściej z okolicznych powiatów niż z samego miasta.

Cała ta atmosfera niepewności nie sprzyja pozyskiwaniu nowych sponsorów, którzy są w tej chwili potrzebni, jak chyba nigdy wcześniej. Biorę pod uwagę, że być może jednym z celów negatywnej kampanii wobec klubu ma być przyjście Falubazu na kolanach do byłego sponsora i błaganie o pomoc. Jednym, bo mam wrażenie, że cinkciarz.pl chce upiec kilka pieczeni przy jednym ogniu. Coś mi się widzi, że ważnym adresatem jest tu także miasto. Tak na marginesie, to miasto obiecując Falubazowi 1,5 mln zł chyba trochę przesadziło. Jeśli klubowi żużlowemu nie uda się uzyskać płynności, to chyba szanse na kolejne tak wysokie dofinansowania z magistratu mocno zmaleją.

Czytam czasem opinie kibiców Falubazu i nie rozumiem ich punktu widzenia. To nie jest tak, że jakakolwiek firma czy miasto mają obowiązek wyciągać klub z tarapatów finansowych, które są niestety efektem sposobu prowadzenia tego klubu przez ostatnich kilka lat. Nie ma się co czarować. Klub służył wąskiej grupie ludzi do różnych celów, często mało związanych ze sportem. Działania marketingowe stały się ważniejsze niż żużel, zaniedbano szkolenie, zniechęcono starych kibiców, pozwolono kibolom na zbyt wiele, przez co opinia o Falubazie jest kiepska. Nawet tych najwierniejszych kibiców oszukano, po raz kolejny sprzedając bilety poniżej ceny karnetów. Nie wiem czy da się to wszystko odkręcić. Nie wiem czy jest jakikolwiek pomysł. Dziś nie ma kolejek po karnety, więc klub sam odciął sobie źródło przedsezonowych przychodów. Takich kwiatków jest niestety dużo więcej. Pamiętać należy także, że praktycznie wszystkim zawodnikom kończą się w tym roku kontrakty i wtedy zobaczymy pewnie jaka jest prawdziwa kondycja klubu.

Czasem zastanawiam się czy nie byłoby lepiej, gdyby ten marketingowy kolos na glinianych nogach po prostu się zawalił. Może lepiej zacząć budowę od podstaw?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *