Falubaz – Sparta

Poszedłem sobie na niedzielny żużel, czyli mecz Falubazu ze Spartą. Chciałem zobaczyć fajne zawody i rzeczywiście takie były, bo kilka akcji stało na naprawdę dobry poziomie. I to na pewno cieszy w kontekście opinii jaka dość powszechnie panuje o zielonogórskim torze. I choć po raz kolejny mieliśmy walkę, to paradoksalnie coraz trudniej przyciągnąć kibiców na trybuny.

Pierwszy wyścig dał nadzieję na zacięte zawody, ale po czterech biegach mieliśmy remis i właściwie już w tym momencie mogliśmy dopisywać duże punkty gospodarzom. Wrocławianie starali się i nie można odmówić im ambicji, ale z wysokości trybun miałem wrażenie, że brakuje im wiary w zwycięstwo. A przecież niewiele pojechali miejscowi juniorzy, słabszy dzień miał Sasza Łoktajew, dwa razy z rywalami nie udało się wygrać Patrykowi Dudkowi, a Andreas Jonsson lepiej wyglądał w statystykach niż na torze. Krótko mówiąc – gospodarze, choć mieli dwóch liderów, nie byli wcale monolitem. Problem gości polegał na tym, że oni nie mieli ani jednego lidera. Żaden z nich nie zdobył nawet dziewięciu oczek, a do tego mieli zaledwie cztery „trójki” przy dziewięciu „zerach”. I powiem szczerze, że jestem zdziwiony, bo jeśli trzon ubiegłorocznej zgranej ekipy został zatrzymany, a dodatkowo powrócił Maciej Janowski, to coś powinno się ruszyć do przodu. Tymczasem Sparta jest obecnie najsłabszą ekipą tegorocznej ekstraligi pod względem zdobytych punktów.

Mogę wyrazić tylko to moje odczucia. Nie wiem o co chodzi, ale coś we wrocławskiej drużynie jest nie tak. Zawodnicy jadą bardzo nierówno, a ten, który miał być liderem jest tak wolny, że swoje osiem „oczek” zawdzięcza w dużej mierze słabszym niż zwykle gospodarzom. Ale czy mogło być inaczej, skoro sektor Sparty wita swojego zawodnika transparentem: „MAGICzne” gesty zostaw dla siebie rozkapryszony konioklepie !!! ? O co chodzi? Nie mam bladego pojęcia. Jeśli jednak kibice (?) mają coś do swojego (?) zawodnika, to chyba mecz wjazdowy nie jest najlepszym miejscem do załatwiania takich spraw. Tym bardziej, że kolejna przegrana sprawia, że ich ukochana (?) drużyna musi oswajać się z walką o utrzymanie. Chyba że Piotr Baron pozbiera to wszystko do kupy, jak miało to miejsce w ubiegłym roku.

Cóż. Oczekiwania w stolicy Dolnego Śląska były spore, o czym świadczyła ilość kibiców podczas pierwszego pojedynku. I chyba nadzieje były większe niż możliwości… No właśnie, jakie możliwości? Finansowe, organizacyjne, a może i jedne i drugie? Wiem, że to problem wrocławian, ale ich słabsza postawa odbija się niestety na atrakcyjności całej ligi. Jeśli tak dalej pójdzie, to pozostanie nam już tylko obserwowania potyczek o czwarte miejsce, dające możliwość walki o medale.

Nie wiem ile wynosi obecnie pojemność trybun na stadionie żużlowym w Zielonej Górze. Podobno 17-18 tys. Skoro jednak niemalże puste były sektory H1-H3, na G i F ostatnie kilka rzędów było pustych, wyżej też widać było łysiny, I-J zapełnione były może w połowie, a na K poza sektorami dopingującymi też szału nie było, to nie rozumiem skąd bierze się liczba 10.000 kibiców. A przecież tym razem sporo było wejściówek za symboliczną cenę. Nie wiem jaka będzie frekwencja na derbach i w sumie średnio mnie to interesuje. Ja się nie wybieram, bo nie mam zamiaru słuchać wulgaryzmów, za które mam płacić 45 zł.