Falubaz – Unia Tarnów

W niedzielę spotkały się dwie drużyny – gospodarze prawie pewni swego oraz goście, dla których był to mecz ostatniej szansy. Okazało się, że wygrała drużyna, która… bardziej chciała wygrać. I nie ma sensu szukanie tutaj jakichś większych ideologii. Drużyna to nie tylko zawodnicy. To także ludzie pracujący w parkingu nad atmosferą. Wydaje mi się, że sztab szkoleniowy Falubazu nie ma ostatnio łatwego zadania i tutaj należy szukać przyczyn porażki.

Czy na postawę zielonogórzan wpływ miały wcześniejsze urazy albo zawieszenie Saszy Loktajewa? Nie sądzę. Przecież to są zawodowcy. Czy wpływ miał komisarz toru, który mimo korzystnej pogody kazał ubijać tor? Mógł mieć, ale tylko w początkowej fazie zawodów. Jeśli gospodarze nie potrafią odnaleźć się na własnym obiekcie, to nie najlepiej o nich świadczy. Tym bardziej, że tarnowianie nie są wielkim gwiazdozbiorem, a ich juniorzy przywieźli zaledwie dwa punkty.

Przyczyn należy szukać raczej w atmosferze wokół klubu i drużyny. I nie chodzi mi o doping, bo to akurat nie ma żadnego znaczenia. Jeśli prawdą jest to, co pisał red. Ostafiński o dwumilionowym długu Falubazu, to pewnie przynajmniej część tych zaległości dotyczy zawodników. A tu zatrudnia się jeszcze jedną gwiazdę. Żal było patrzeć na przegrywane starty i brak pomysłu na choćby dogonienie rywali. Dotyczy to szczególnie Grzegorza Walaska i… Darcy’ego Warda. Wychowanek Falubazu pierwszego rywala pokonał dopiero w czwartym swoim starcie, a Australijczyk został za swoją słabą jazdę nagrodzony aż siedmioma startami, przy czym zaledwie cztery punkty wywalczył na rywalach. Nie chcę nikogo lekceważyć, ale zawodnicy ze ścisłej krajowej czy światowej czołówki nie powinni sobie pozwalać na przyjeżdżanie za przeciwnikami dużo niżej notowanymi.

A propos dopingu, to sektor K faktycznie nie prowadził dopingu zorganizowanego, choć było kilka prób zaistnienia. Najczęściej pojawiały się okrzyki „Nie dla Warda w Falubazie”, co spotykało się z reakcją pozostałej części trybun, czyli wygwizdaniem. Jedno z takich zdarzeń udało mi się nagrać.

Na domiar złego kontuzji doznał Piotr Protasiewicz. Fatum? Jak zwał tak zwał. Do meczu gospodarze przystępowali w naprawdę mocnym składzie, więc przyczyn powinni szukać przede wszystkim u siebie. Teraz przed nimi rewanż w Jaskółczym Gnieździe. W przypadku porażki zielonogórzanie znajdą się w najtrudniejszej sytuacji od wielu lat. To będzie znakomity test na skuteczność mobilizacji w zespole. Bo zadanie choć trudne, to na pewno jest wykonalne.

One thought on “Falubaz – Unia Tarnów

  • 07-08-2015 z 00:18
    Permalink

    …no i wtopa w Tarnowie. Teraz już zadanie może też wykonalne, ale arcytrudne

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *