Gratulacje dla Jasona Doyle’a

Jason Doyle zdobył upragniony tytuł indywidualnego mistrza świata na żużlu, wygrywając turniej na swojej australijskiej ziemi. Gratuluję mu tego sukcesu i cieszę się, że w końcu dopiął swego. Wszyscy przecież wiemy, że gdyby nie ubiegłoroczny pech, tytuł miałby już w poprzednim sezonie.

Zadziwia mnie to, jak trudno wielu polskim kibicom jest się pogodzić z faktem, że mistrzem świata został jakiś Australijczyk, o którym jeszcze trzy lata temu słyszeli tylko nieliczni fani speedwaya w naszym kraju. Jak teraz próbuje się umniejszać jego zwycięstwo twierdząc, że gdyby nie jazda w Orle Łódź, a potem w ekstralidze, to nigdy mistrzem by nie był. Ba, kluby licytują się wręcz kto go odkrył! Nasze kluby są zmuszone do szukania zagranicznych wynalazków, skoro prawie połowa z nich (klubów, a nie wynalazków) praktycznie nie prowadzi szkolenia.

Redaktor D. Ostafiński w jednym ze swoich dzisiejszych artykułów pisze, że jeszcze kilka lat zarabiał w Kolejarzu Rawicz poniżej tysiąca złotych za punkt. I to jest właśnie punkt widzenia przeciętnego polskiego kibica – pieniądze. Dlatego najważniejsze jest to, że ekstraliga jest najbogatsza. I co z tego, skoro jest nudna? Mniejsza o to. Nie wiem czy pan redaktor uświadamia sobie, że tak naprawdę pisząc taki tekst udowodnia żużlowemu światu, że wystarczy porządnie wyszkolonemu zawodnikowi z ligi brytyjskiej dać dobrej klas sprzęt na tory kontynentalne, pozwolić tu rok spokojnie pojeździć i mamy grajka, który przerasta nasze ligowe gwiazdy?

Można śmiać się z angielskiej ligi żużlowej, ale po raz kolejny okazuje się, że bez wieloletniego doświadczenia z Wysp po prostu nie da się zostać mistrzem świata. I dlatego właśnie w Polsce tak dużo płaci się zawodnikom. Jazda u nas wcale nie jest dla nich priorytetem, więc za mniejsze pieniądze (porównywalne do szwedzkich czy angielskich) po prostu by do nas przyjechali. Co za tym idzie nie mielibyśmy najlepszej ligi świata (fajnie brzmi, skoro lig z prawdziwego zdarzenia jest raptem pięć, może sześć), lokalni politycy nie prześcigaliby się w dofinansowywaniu (robiąc sobie oczywiście przy okazji kampanię wyborczą za nasze pieniądze), a biznesmeni nie byliby zainteresowani sportem nie mającym przełożenia na kontakty w magistracie. Proste jak budowa cepa.

Chciałbym zobaczyć kiedyś turniej Speedway Grand Prix na torach w Wolverhampton, albo w Leicester. Może być nawet w King’s Lynn, ale przygotowanym przez miejscowych specjalistów, najlepiej po opadach deszczu. To byłoby sprawdzenie techniki i prawdziwej umiejętności jazdy ślizgiem kontrolowanym. Oczywiście nie ma na to szans ze względu na niezbyt rozwiniętą infrastrukturę na tych obiektach, ale także ze względu na to, że mogłyby zbyt niebezpieczne dla części żużlowców.

Tak na koniec jeszcze zastanawiam się o ile Duńczycy podwyższą swoje żądania finansowe w polskiej lidze. Dziwne pytanie? Wcale nie. Oni zostali najbardziej poszkodowani przez polskie przepisy. Chcąc ścigać się na wysokim poziomie muszą zarabiać w Polsce, a jednocześnie musieli rezygnować z jazdy w Anglii lub Szwecji, co bardzo mocno odbiło się na ich postawie na arenach międzynarodowych. Żużel doszedł do takiego punktu, że chcąc mieć sprzęt dobrej klasy trzeba zarabiać w naszym kraju. Zawodnicy przyjeżdżają do nas po pieniądze i trzeba być świadomym tego faktu. Jeśli muszą z czegoś zrezygnować, to na pewno będą chcieli otrzymać swego rodzaju rekompensatę.

Nie ma się co cieszyć z tego, że mamy po trzykroć naj… ligę, skoro stosunek jakości do ceny jest zwyczajnie niekorzystny. Dlatego zarzuty skierowane pod adresem Jasona Doyle’a przez kibiców i działaczy Falubazu, że odpuścił play-offy dla tytułu mistrza świata, oraz że opuszcza klub dla wyższej gaży są idiotyczne. Przecież nic poza pieniędzmi go w ekstralidze nie trzyma. A zarabia tu właśnie po to, żeby zostać mistrzem świata. Ekstraliga jest tylko narzędziem do osiągnięcia celu. Ja osobiście bardzo cenię Australijczyka, że nie opuścił ligi angielskiej. Także za to, że mogłem go oglądać w Międzynarodowych Mistrzostwach Par… Czech w Pilźnie, co dowodzi tylko, że pieniądze nie zawsze są dla niego najważniejsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *