Hopsasa, hopsasa, gdzie forma Protasa?

Pomimo, że sezon dopiero się rozpoczyna i nie mamy całościowego obrazu formy poszczególnych drużyn, to jednak widać coraz wyraźniej problemy aktualnych mistrzów Polski. Po dwóch mecz Falubaz ma ledwie jeden mały punkcik, i to zdobyty bardzo szczęśliwie, a ci, którzy mieli być liderami tej ekipy są mniej lub bardziej nieprzygotowani do sezonu. Wiadomo, że na wynik w sportach motorowych ogromny wpływ ma sprzęt, ale są pewne granice błędów w sztuce. Jeśli krajowy lider nie potrafi nawiązać walki z rywalami, to ciężko o wielki optymizm.

Mecz Falubazu z Tauronem Azotami Tarnów przyniósł sporo emocji, bo wynik był cały czas na styku, a w drugiej części mieliśmy nawet kilka mijanek, co jest zawsze sporym wydarzeniem na zielonogórskim torze. Po trzynastu biegach mieliśmy remis i wtedy właśnie rozegrał się najważniejszy wyścig tego spotkania. Gdy wydawało się, że goście spokojnie wygrają, prowadzący Martin Vaculik uderzył bardzo niebezpiecznie w bandę, dając tym samym gospodarzom drugą szansę. Czy zielonogórzanie ją wykorzystali? Wygrali gonitwę, więc niby tak, ale nie wygrali jej podwójnie, więc raczej jednak nie. I tu dochodzimy do najciekawszej rzeczy, a mianowicie do obsady tegoż właśnie biegu. Trener Rafał Dobrucki miał wybór: Piotr Protasiewicz albo Krzysztof Jabłoński. Obaj mieli po pięć punktów na koncie, ale chwilę wcześniej „Jabol” po świetnej akcji wspólnie z „Duzersem” przywieźli podwójne zwycięstwo, podczas gdy PePe męczył się niemiłosiernie w swoich występach. Wytypowany został Protasiewicz, ale nie spotkało się to ze zbyt przychylnym przyjęciem części kibiców. I tu jest właśnie moje pytanie: czy Rafał Dobrucki rzeczywiście ma stuprocentowy wpływ na kształt swojej drużyny? Według mnie ta sytuacja pokazała, że nie. „Protas” zawalił start i jechał ostatni nie nawiązując zupełnie walki z rywalami. Chwilę później po upadku Słowaka była druga szansa. I co? To samo, na dodatek kapitan Falubazu zanotował uślizg. Na szczęście wstał i dowiózł jeden punkt. Nie wiem jak pojechałby K. Jabłoński, ale chyba lepiej, bo raczej trudno o gorszy występ.

Po zakończeniu meczu pojawiły się opinie „znawców” o tym, że jednak powinien jechać Rune Holta, bo Jonas Davidsson zdobył zaledwie jeden punkcik. Ale ci właśnie pożal się Boże eksperci zapomnieli, że odstawiając  od składu Davidssona jednocześnie wyrzuca się na ławkę rezerwowych Aleksa Loktajewa. Tymczasem Ukrainiec przywiózł aż 7 „oczek”, co jest wynikiem nieosiągalnym obecnie zarówno dla Holty, jak i dla Jankowskiego. Poza tym Jonas przynajmniej nie przeszkadza swoim kolegom z pary. Obwinianie Szweda za wynik jest nieporozumieniem, bo minęły raptem trzy tygodnie od bardzo groźnego wypadku i niedzielny występ miał być raczej jego pierwszym etapem powrotu, a pogoda na pewno nie ułatwiła zadania. Tak czy inaczej, para Davidsson – Loktajew jest na pewno skuteczniejsza niż duet Holta – Jankowski. Ale drużyna nic nie osiągnie, jeśli mecz zawalać będą liderzy. I to jest właśnie obecny problem Falubazu.

Kiedy spojrzymy na obecne wyniki, to okaże się, że Piotr Protasiewicz, Rune Holta i Łukasz Jankowski są nieprzygotowani do sezonu w takim stopniu, że nie nawiązują walki z rywalami. Andreas Jonsson stara się, ale jego wyniki też pozostawiają wiele do życzenia. Tak naprawdę tylko Patryk Dudek właściwie odrobił zadanie domowe i prezentując fantastyczną dyspozycję ratuje swoją drużynę przed totalną kompromitacją. Ja wiem, że w sportach motorowych bardzo ważną rolę odgrywa sprzęt, ale od ludzi zarabiających kolosalne pieniądze mamy prawo oczekiwać przynajmniej wyników na poziomie przyzwoitości. Tymczasem po dwóch meczach można mówić raczej o stracie trzech punktów niż o zdobyciu jednego „oczka”.

Tarnowianie też mają kilka problemów. Dawid Lampart udowadnia, że jest za słaby na seniorską ekstraligę, a Maciej Janowski na razie nie potrafi poradzić sobie z rolą gwiazdy w obcym klubie. Zastanawiające jest, że Marek Cieślak z uporem maniaka stawia na słabego zawodnika. Dlaczego? Nie wiem. Mogę się tylko domyślać, że odpowiedź jest zawarta w kontrakcie Maćka. Ciekawe jak sytuacja rozwinie się dalej. Faktem jest, że te dziury są łatane z nawiązką przez prawdziwych liderów oraz solidną drugą linię. „Jaskółki” wywalczyły jeden ważny punkt na wyjeździe, który zbliża je do upragnionej czwórki.

Mecz w Zielonej Górze potwierdził wyniki pierwszej kolejki. Falubaz jest na razie słaby, a Tauron Azoty wręcz przeciwnie. Ale inne spotkanie mocno zweryfikowało pierwszą rundę. Lotos Wybrzeże jest cieniutkie i nawet trener gdańszczan ma tą świadomość, bo nie dość, że nie skorzystał z zastępstwa zawodnika, to jeszcze nie wykorzystał wszystkich regulaminowych startów Nickiego Pedersena. Dzięki temu sprawdził innych swoich zawodników, a koniecznością wypłacenia kolosalnych pieniędzy za ten mecz nich się martwią torunianie. Można i tak, ale takie działania powinny być napiętnowane przez Speedway Ekstraligę. Widać, że żadne sztuczne ograniczenia nie zabezpieczą przed jednostronnymi pojedynkami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *