Niech żyje nowy król!!!

Chris Holder jest nowym mistrzem świata! Wygrał jak najbardziej zasłużenie, udowadniając swoją postawą w ostatnim turnieju, że jest wart tego tytułu. Poza tym niby wszystko było do przewidzenia, ale jednak kilka spraw warto odnotować.

Taki turniej udowadnia, że regulamin obowiązujący w cyklu Speedway Grand Prix jest całkiem ciekawy. Mimo że Australijczyk był zdecydowanie lepszy od swojego najgroźniejszego rywala, to dopiero po wyścigu półfinałowym mógł być pewny, że nikt i nic nie odbierze mu już zwycięstwa. Bardzo fajnie, że akurat młody „Kangur” jest teraz czempionem, bo to może jeszcze bardziej przeważyć szalę na korzyść ”nowego”, o którym pisałem niedawno. „Stare” wciąż się nie poddaje. Może „stare” źle brzmi. „Doświadczone” chyba jest lepsze, a na pewno bardziej poprawne politycznie. I gdy spojrzymy na klasyfikację końcową, to widać wyraźnie, że w czołowej szóstce jest aż czterech żużlowców mających co najmniej 35 lat. Z drugiej strony, w tyłach klasyfikacji „królują” żużlowcy w wieku 28-34 lata i to też nie jest przypadek. To taka trochę pozostałość po pokoleniu wybitnych zawodników lat 80-tych, którzy nie pozwolili rozwinąć się swoim następcom. Być może jednak słabość tych wchodzących w „doświadczone” pozwoli z kolei swoim następcom rozwinąć w pełni skrzydła. Tyle, że młodym zawsze jest trudniej, nie tylko w sporcie, bo w starciu ze starszymi konkurentami brakuje często finansów i doświadczenia, więc warto, aby polityka rozdawania dzikich kart wspierała rozwój, a nie stagnację. I co ważniejsze, aby polska ekstraliga pomyślała trochę o przyszłości dyscypliny, a nie tylko o własnych czterech literach.

Wydawało mi się, że poza walką o złoto nie będzie więcej emocji, a jednak niemal do końca Tomasz Gollob miał szansę na brązowy medal. Zrobił właściwie wszystko co mógł zrobić i pewnie gdyby trafił na innego rywala mógłby cieszyć się z miejsca na podium. Greg Hancock, chociaż właściwie nic wielkiego nie jedzie, jest do bólu skuteczny w najważniejszych biegach. A że po drugiej serii każdy bieg był dla niego najważniejszy, więc Amerykanin dojechał do finału. Porażająca wręcz umiejętność koncentracji przy ewidentnie słabszej formie. Nie wiem czy da się tego nauczyć. Może to przychodzi z czasem? Ciekawe co by było, gdy to Greg miał dwa punkty straty do Chrisa Holdera?

Wiele pisałem ostatnio o Martinie Vaculiku. Słowak udowodnił niedowiarkom takim jak ja, że Motoarena mu nie straszna, a jego brak w półfinale DMP był zdecydowanie osłabieniem Azotów Taurona Tarnów. Cóż mogę powiedzieć? Nie wiem dlaczego wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej, ale będę stał przy swoim, że sposób rozegrania tematu przez „Jaskółki” był kiepski i pozostawiający wiele miejsca do spekulacji.

W Toruniu nastąpiła zmiana pokoleniowa w światowym i australijskim speedway’u. Odszedł król, niech żyje król. Życzę nowemu mistrzowi jeszcze więcej sukcesów niż ma na swoim koncie Jason Crump. Technikę ma bajeczną, walczy na dystansie, świetnie jeździ parą. I to jest dla mnie kolejny dowód, że liga angielska, choć tak wyśmiewana przez wielu naszych kibiców, wychowuje mistrzów świata.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *