Pierwsze koty za płoty

W końcu po długim oczekiwaniu ruszyły rozgrywki żużlowe w Polsce. Zwycięzcy odetchnęli z ulgą po pierwszym triumfie, pokonani mogą uznać, że były to pierwsze koty za płoty. Chociaż w dwóch przypadkach widać, że będzie problem i to całkiem duży. Przegrana na własnym torze zawsze może się przydarzyć i z takim przypadkiem każdy trener musi się liczyć, ale styl w jakim drużyny zaprezentowały się przed swoimi kibicami pokazał, że zarówno gorzowianie jak i gnieźnianie mają nad czym pracować.

Niedziela była ważna zapewne dla kibiców, ale tak naprawdę dopiero teraz okaże się czy dane zebrane przez NC+ przełożą się na ewentualną zmianę oferty. Nie liczyłbym specjalnie na jakąś wielką hojność pana Juliana, bo tu nie ma miejsca na sentymenty. Prawdopodobnie aktywność obecnych abonentów enki i cyfry+ zadecyduje jaką cenę za dostęp do ekstraligi zapłacą posiadacze kablówek. W przypadku szeroko pojętej ściany wschodniej pewnie nie ma to wielkiego znaczenia, ale nie wyobrażam sobie na dłuższą metę chociażby UPC w Zielonej Górze bez Nsport. Pożyjemy, zobaczymy. NC+ wycofała się z bezczelnych listów jakie rozesłano do klientów. Co dalej? Zobaczymy.

Póki co mogłem mogłem śledzić w większym gronie to co działo się na torach w Gnieźnie i Gorzowie. Na pewno prowadzący relacje muszą jeszcze trochę praktyki nabyć, bo czasem błędy przez nich popełniane wskazują na niespecjalne obycie z tematem. Pod tym względem trudno powiedzieć, że nastąpiła jakaś rewolucja w stosunku do produkcji TVP Sport. I tu również można powiedzieć, że były to pierwsze koty za płoty. Oby, bo jeśli żąda się od widzów niemałych pieniędzy, to wypada zatrudnić ludzi mających pojęcie przynajmniej na poziomie przeciętnego kibica.

Przechodząc do kwestii czysto sportowych, to pewnie samo zwycięstwo zielonogórzan w Gnieźnie nie było niespodzianką, ale rozmiary zmuszają do zastanowienia na ile silny jest Stelmet Falubaz, a na ile słaby Lechma Start Gniezno. Ciężko coś napisać o gościach, bo byli zwyczajnie lepsi pod każdym względem. Przyjechali po dwa duże punkty i swoje zadanie wykonali. A gospodarze? Po pierwsze: działacze poszli mocno po bandzie z cenami biletów, a wiadomo, że kibice płacąc kolosalne pieniądze mają prawo oczekiwać przynajmniej zaangażowania swoich zawodników. Tylko na ile „swoi” są Sebastian Ułamek czy Piotr Świderski? Przecież to co obaj pokazali było zwyczajną kpiną. Najwyraźniej w ich przekonaniu samo stanięcie pod taśmą i odjechanie czterech okrążeń jest już wystarczające do wystawienia faktury. Być może niektórzy liczą na naiwność gnieźnieńskich działaczy, którzy muszą się nauczyć funkcjonowanie w nowych, zupełnie odmiennych warunkach. Po jednym nieudanym spotkaniu nie powinno się podejmować zbyt pochopnych decyzji, ale należy zauważyć, że pomimo zakontraktowania nowych zawodników Start dalej nie radzi sobie na własnym torze. I to jest zdecydowanie kamyczek do ogródka menadżera Lecha Kędziory. Jeśli sytuacja powtórzy się w czwartek z dużo niżej notowaną drużyną z Wrocławia, to chyba działacze będą mieli nad czym myśleć. Druga sprawa dotyczy kwestii liderowania tej ekipie. Na razie tylko Matej Zagar pokazał, że zasługuje na jazdę w ekstralidze, a nie jest to zawodnik mogący być mentalnym przywódcą, bo poza podpisanym kontraktem nic go z Gnieznem nie łączy. I tu jest kolejny problem. Pewnie kibice z Gniezna mają odmienne zdanie, ale ja uważam, że bracia Jabłońscy gryźliby tor dla swojej drużyny w przeciwieństwie do grupy najemników, którzy po żenującym występie z uśmiechem będą opuszczać stadion.

Poważny sygnał otrzymali także kibice oraz działacze z Gorzowa. Przecież od kilku lat cała strategia tego klubu opiera się na dostosowaniu się do swojego toru. Niby nic takiego, ale pamiętać trzeba, że gorzowski owal jest przygotowywany w dość specyficzny sposób. I to było dokładnie widać po dwóch pierwszych biegach, gdy gospodarze robili wszystko, aby nie odjeżdżać od krawężnika. Problem w tym, że wiedzieli o tym tylko ci jeżdżący w Stali w ubiegłym roku. Pozostali (Gapiński, Nermark, Hlib), to jeden wielki dramat. Gdy dodatkowo pogubili się jeszcze Krzysztof Kasprzak i Bartosz Zmarzlik (choć Kasprzak twierdził, że tor jest przygotowany dobrze, jak zawsze w Gorzowie), to gospodarze zostali z jednym wartościowym żużlowcem przy czterech solidnych zawodnikach z Rzeszowa. Nie ukrywam, że cieszę się z tego wyniku. Gorzowianie mieli problem z torem, bo padał deszcz. Ale przecież te opady nie były niczym zaskakującym. Dlaczego mimo wszystko nawierzchnia nie została ubita? Sama folia nie pomoże. Poza tym widać sporą niekonsekwencję w poczynaniach menadżera Piotra Palucha. Po co kontraktować Daniela Nermarka, jeśli szykuje się nawierzchnię z niespodziankami? Szwed nie pojedzie na dziurach i to można właściwie w ciemno obstawiać. Podobnie wygląda sprawa z Tomaszem Gapińskim. Jeśli cofniemy się do poprzedniego sezonu, to można wyciągnąć wniosek, że w Gorzowie z uporem maniaka próbuje się zdobywać punkty eliminując rywali. Może po tej porażce ktoś pójdzie po rozum do głowy. Przecież goście nie byli monolitem, a mimo wszystko wygrali, bo czterech z nich potrafiło się w sposób co najmniej dobry przystosować do nawierzchni.

Szału nie było w Toruniu i to zarówno na torze, jak i na trybunach. Gospodarze dość niespodziewanie męczyli się z wrocławianami. I za bardzo nie wiadomo dlaczego. Przecież eksportowa czwórka Unibaksu powinna roznieść mocno przeciętnych rywali. A tu zonk. Jak przyciągnąć kibiców, skoro „Anioły” męczą się z rywalem ze zdecydowanie niższej półki? Z kolei być może powoli zapełniać się będą trybuny stadionu w Bydgoszczy, skoro skazywana na porażkę Polonia (pełna nazwa jest beznadziejna) omal nie wygrała w Częstochowie. Sporo zamieszania zrobiło się w 14 wyścigu. Komentarze pod adresem sędziego Marka Wojaczka na forum SF były wulgarne, prawdopodobnie pod wpływem transmisji w radiu PiK i podejrzewam, że ktoś za to beknie, wszak jest to rozgłośnia publiczna. Ostatecznie menadżer gości zgodził z decyzją arbitra i temat zakończył. Kibice czekali na podsumowujący tę kolejkę program na Nsport, ale akurat materiał z Częstochowy nie został zaprezentowany. Pierwsze koty, itd…

Początek wreszcie nastąpił. Wstępnie kilka wniosków kilka można wyciągnąć, jednak na ocenę trzeba jeszcze poczekać. Sezon jest trudny, bo 30% zespołów spada z ligi. W Gorzowie i Gnieźnie już wyczerpał się limit dozwolonych porażek u siebie, a bydgoszczanie i wrocławianie chyba zachęcili kilka osób, aby przyszło pooglądać te drużyny na torze. Za tydzień Polonia jedzie do Zielonej Góry i zobaczymy czy rzeczywiście bydgoszczanie są tak mocni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *