Problemy w Rzeszowie – wnioski po 10 latach

Jeszcze jeden wpis w krótkim odstępie czasu. Tym razem chciałbym poświęcić trochę uwagi obecności klubu z Rzeszowa na żużlowej mapie Polski w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Ma to oczywiście związek z rezygnacją ze sponsoringu tytularnego przez firmę pani Marty Półtorak, a co za tym idzie – zmniejszonego wsparcia dla drużyny i podobno zagrożenia dla funkcjonowania klubu w warunkach najwyższej klasy rozgrywkowej.

Jak sobie prześledzę wyniki i opinie o Stali Rzeszów w opisanym okresie i porównam to z efektami stricte sportowymi, to… właściwie nie wiem dlaczego Marma Polskie Folie ładowała tak wielkie pieniądze przez tak długi okres. Jeśli chodzi o Drużynowe Mistrzostwa Polski (a to jest przecież wyznacznik sukcesu w naszych krajowych warunkach) – nie osiągnięto zupełnie nic, a przecież przez drużynę przewinęła się całkiem spora grupa żużlowców ze ścisłej światowej i krajowej czołówki. Poza Rafałem Okoniewskim (zakończył czteroletnią współpracę z klubem w Trybunale PZM), Lee Richardsonem i Łukaszem Sówką żaden z zaimportowanych zawodników nie wytrzymał tutaj więcej niż dwa lata z rzędu (Nicki Pedersen wrócił na rok po kilku sezonach), a wychowankowie po zakończeniu wieku juniora raczej długo tu miejsca nie mieli. W tym czasie drużyna nie dochowała się żadnego wychowanka, który dziś byłby jej ważnym ogniwem, choć jeszcze w 2006 roku rzeszowianie sięgnęli po tytuł młodzieżowych drużynowych mistrzów Polski, a Dawid Lampart startował także w juniorskiej reprezentacji naszego kraju. Jeśli do tego dodam, że w tak zwanym międzyczasie właściwie odcięto się od historycznej nazwy, barw i loga żurawia, to właściwie… nic z tego nie rozumiem.

Tak dla informacji poniżej wypisuję ekstraligowe składy (pamiętać trzeba, że obowiązywała wtedy kalkulowana średnia meczowa, która miała zapobiegać tworzeniom dreamteamów):

2006 (6 miejsce): Nicki Pedersen, Rune Holta (wówczas ścisła światowa czołówka), Tomasz Chrzanowski (wówczas naprawdę solidny ligowiec), Dariusz Śledź, Maciej Kuciapa, Tomasz Rempała, Dawid Stachyra, Paweł Miesiąc
2007 (4 miejsce): Nicki Pedersen, Rafał Dobrucki, Davey Watt, Scott Nicholls, Maciej Kuciapa, Paweł Miesiąc
2008: (7 miejsce i spadek): Kenneth Bjerre (wówczas przychodził jako jeden z najsolidniejszych ekstraligowców), Matej Zagar, Davey Watt, Scott Nicholls, Roman Poważny, Martin Vaculik, Dawid Lampart, Dawid Stachyra
2011 (5 miejsce): Jason dCrump, Chris Harris, Rafał Okoniewski, Lee Richardson, Maciej Kuciapa, Dawid Lampart
2012 (7 miejsce): Jason Crump, Grzegorz Walasek, Joonas Kylmaekorpi, Rafał Okoniewski, Lee Richardson, Łukasz Sówka, Maciej Kuciapa, Damian Adamczak
2013 (8 miejsce i spadek): Nicki Pedersen, Grzegorz Walasek, Rafał Okoniewski, Jurica Pavlic, Dennis Andersson, Łukasz Sówka, Dawid Lampart

Zadziwia fakt, że rzeszowska ekipa spadała, gdy na papierze skład był całkiem solidny. I myślę, że to był chyba największy problem, że pomimo kontraktowania doświadczonych zawodników, nie udawało się zbudować drużyny. Teraz, po 10 latach obecności firmy Marma Polskie Folie w nazwie rzeszowskiego zespołu i po uzyskaniu awansu, sponsor ogranicza swój udział w finansowaniu zespołu, wobec zapewne braku odpowiedniego wsparcia od innych podmiotów. Z jednej strony może przyzwyczajono się do obecności pani Marty Półtorak, ale z drugiej – chyba ta obecność na tyle chciała zdominować to środowisko (kwestie polityki transferowej, szkolenia i barw oraz loga klubowego), że w końcu zabrakło chętnych do współpracy.

Zastanawiam się, nie pierwszy raz zresztą, jaki zysk miał sponsor? Jakiś mieć musiał, skoro tyle lat był obecny (zresztą nadal jest, tylko w dużo mniejszym stopniu). Nie podejrzewam, żeby chodziło o kwestie sportowe, więc może o sprawy wizerunkowe czy biznesowe? Nie jest tajemnicą, że Pani Marta jest w zarządzie PZM. Nie mam pojęcia czy ma to jakiś związek – po prostu piszę, to co wiem i składam do kupy te klocki, wśród których jest więcej niewiadomych. Jeśli była jednak z tego jakaś korzyść, to najwyraźniej przyszedł moment, gdy okazała się mniejsza niż koszt.

Wszystko co napisałem jest wynikiem zwykłej obserwacji tego klubu (bo drużyny, jak już wcześniej wspomniałem, tutaj nie było) z perspektywy zwykłego kibica i próbą wyciągnięcia bardzo subiektywnych wniosków. I nie ukrywam, że na zwykły chłopski rozum nie potrafię ogarnąć tego, co w Rzeszowie się działo. Ciekawe jest też to, że pomimo braku sukcesów sportowych wciąż chcieli ten klub reprezentować żużlowcy ze ścisłej czołówki… finansowej. Jakoś ciężko mi uwierzyć, że szybkie określenie swojej przyszłości przez Grigorija Łagutę i Jarosława Hampela nie ma związku z nagłym zwrotem w Rzeszowie. I szkoda mi w tym wszystkim miejscowych kibiców, którzy mając nadzieję na coś więcej niż przeciętność, stracili radość z oglądania żużla. Bo nawet najlepsi najemnicy w końcu się znudzą, zwłaszcza gdy ich zaangażowanie dość mocno rozmija się z oczekiwaniami.

I tak na koniec jeszcze małe podsumowanie. Wiem, że sponsorzy są w sporcie, szczególnie tak drogim jak żużel, niezwykle potrzebni. Doceniam wkład finansowy, ale jednocześnie mam jednak wrażenie, że te 10 lat sponsorowania klubu z Rzeszowa nie uczyniło żużla w naszym kraju ani lepszym, ani atrakcyjniejszym, ani normalniejszym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *