Remis w stratach przed derbami

Tekst ma datę niedzielną, ale pisany jest w nocy, czyli dobre kilkanaście godzin przed derbami. Sytuacja prawdopodobnie się wyrównała. Stal tydzień temu straciła Bartka Zmarzlika, a wczoraj Falubaz stracił jednego ze swoich liderów – Andreasa Jonssona. Tak bywa w żużlu i ciężko coś na to poradzić. Wiadomo, że lepiej byłoby, gdyby obie drużyny wystąpiły w pełnych składach, ale jeśli nie jest to możliwe, to obustronne osłabienie zabezpiecza nas przed wysłuchiwaniem narzekań mówiących o braku szczęścia i moralnym zwycięstwie. A mogliśmy takie pseudoargumenty usłyszeć dwa lata temu z ust ówczesnego prezesa gorzowskiego klubu.

Słowa Władysława Komarnickiego odnosiły się oczywiście do kontuzji Nicki Pedersena. Do dziś kibice Stali mówią o szczęściu Falubazu. Tyle, że wystarczy sobie przypomnieć, iż uraz Duńczyka wcale nie był taki poważny, a zastępstwo zawodnika miało zrekompensować jego brak w pierwszym meczu w Zielonej Górze. Z tego co pamiętam, to „zz” nie bardzo się udała, bo goście zdobyli na niej zaledwie pięć punktów, a jeden z liderów musiał przedstawić oczywiście zwolnienie na dziewięć dni, czyli ówczesny menadżer Stali Czesław Czernicki sam wyeliminował swojego zawodnika z udziału w rewanżu. Czy to było szczęście Falubazu? Nie, to było podjęcie ryzyka ze strony CzeCze, a efekt tego działania był mocno słaby, bo w rewanżu brak Pedersena był aż nadto widoczny.

To przypomnienie z niezbyt odległej historii pokazuje, że z zastępstwa zawodnika trzeba umieć korzystać. Teoretycznie teraz Falubaz, a personalnie Rafał Dobrucki, też ma takie prawo. Pytanie: na ile poważny jest uraz? Czy jest szansa, że Szwed pojedzie za tydzień w rewanżu? Jeżeli odpowiedź na drugie pytanie jest twierdząca, a mam nadzieję, że jest, to oczywiście skorzystanie z „zz” dziś byłoby niepotrzebne. Zwolnienie na dziewięć dni eliminowałoby AJ’a również z wtorkowego meczu w Elitserien, a tam także rozgrywki weszły w decydująca fazę.

Sam upadek podczas turnieju Grand Prix w Mallili nie był może jakoś bardzo groźny, ale Andreas Jonsson uderzył głową w tor i tu jest główny problem. Nicki Pedersen nie zostawił miejsca przy bandzie, co spowodowało upadek rywala. Sędzia uznał winę Duńczyka i wykluczył go. W studiu Canal+ mieliśmy rozbieżność zdań w sprawie tej decyzji. Teoretyk, czyli dziennikarz, twierdził, że była ona błędna, bo Nicki nie widział rywala, a praktyk, czyli Robert Kościecha powiedział, że nawet jak go nie widział, to na pewno go słyszał i cały manewr był wykonany z premedytacją. Kto ma rację? To pewnie kwestia osobistej oceny, ale zdanie żużlowca jest chyba jednak cenniejsze niż opinia najlepszego nawet obserwatora.

Trudno jest doszukiwać się jakichś plusów w kontuzji jednego z liderów, ale dość wyraźnie widać, że uraz A. Jonssona zdejmuje z Falubazu łatkę faworyta, o co tak mocno zabiegał zielonogórski klub przez całą rundę zasadniczą. Wiadomo, że dużo łatwiej startuje się, gdy nie ma presji ze strony kibiców i szeroko pojętego otoczenia. Gospodarze oczywiście muszą wygrać, jeśli chcą marzyć o finale i już to samo w sobie powoduje pewne obciążenie, ale brak czołowego zawodnika powoduje, że to jednak rywale czują na sobie ciśnienie wykorzystania takiego prezentu od losu. Jeszcze kilka godzin temu w takie sytuacji byli żużlowcy Falubazu, bo musieli udowodnić swoją wyższość przy absencji Bartosz Zmarzlika i słowo „musieli” jest tu bardzo ważne. Teraz sytuacja się wyrównała i to gospodarze są nawet w większych opałach, bo przecież Szwed miał jechać z juniorem, a ktoś będzie musiał go zastąpić. Kto? Krzysztof Jabłoński lub Łukasz Jankowski. Dla jednego i drugiego otwiera się niespodziewana szansa na walkę o przyszłoroczny kontrakt w zielonogórskim klubie. Szczerze mówiąc nie wiem na kogo postawić. Kłopoty jednych oznaczają konieczność wykorzystania tych problemów przez drugich.

Próba ocenienia aktualnych możliwości Rune Holty, Jonasa Davidssona, Aleksandra Loktajewa, Krzysztofa Jabłońskiego czy Łukasza Jankowskiego, to jak zabawa we wróżkę. Czego można się po nich spodziewać nie wiedzą ani trenerzy Falubazu, ani rywale. Na przeciw nich staje pięciu solidnych seniorów. Jak wypadnie to starcie przewidywalności z nieprzewidywalnością zobaczymy wkrótce. Na pewno nikt nie może na chwilę obecną powiedzieć, że ci drudzy mieli więcej szczęścia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *