Sezon 2012 zakończony. Na całe szczęście.

A jednak Falubazowi nie udało się odrobić dziesięciopunktowej straty z Torunia. I według zielonogórzanie sami są sobie winni, bo to co wyrabiali niektórzy zawodnicy gospodarzy wołało o pomstę do nieba. Nie rozumiem jak można podejść do najważniejszego meczu sezonu totalnie nieprzygotowanym jak to uczynili Adam Strzelec oraz Krzysztof Jabłoński. Jak można dopuścić, że prowadzący „doping” przez mikrofon krzyczał „kurwy pokonamy”? Nie wiem czy faktycznie kurwy pokonali, ale na pewno przegrali z Unibaksem. Ten klub gnije od środka i jeśli tak dalej pójdzie, to zostaną tylko pan prezes, grupa jego lizusów i ta hołota nazywająca siebie kibolami.

Wydawało się na początku, że gospodarze będą sukcesywnie odrabiać straty, a tu niespodzianka – torunianie wygrywali starty, byli szybcy na dystansie i jeszcze po dziesięciu wyścigach prowadzili dwoma punktami. I to bez Darcy’ego Warda czym, zupełnie przypadkiem, wytrącili zielonogórzanom argument w postaci narzekań na cały świat pt. „byliśmy osłabieni”. Cały czas zastanawiam się na jakiej podstawie stosowane było zastępstwo zawodnika za Jonasa Davidssona. Szwed ma najwidoczniej zwolnienie lekarskie, tylko jego powód nie jest mi znany. Może coś przeoczyłem. Nie jest temat najważniejszy, więc nie będę go rozwijał. Najbardziej dziwiło, że goście mieli tak naprawdę dwóch wartościowych zawodników – Ryana Sullivana. który startował z kontuzjowaną ręką oraz Chrisa Holdera, który z powodu kontuzji kostki nie mógł wystartować w wyścigu XV. Do tego dysponowali Adrianem Miedzińskim – jak zwykle zawalającym mecz w najważniejszej jego fazie oraz trzema młodzieżowcami, spośród których jeden jest z niewyleczoną kontuzją, drugi pięć razy pojechał na „zero”, a trzecie pojechał zaledwie raz. Jak to się stało, że mający trzech solidnych żużlowców, jadących po sześć razy, gospodarze nie dali rady rywalom? Okazuje się, że trzech nie wystarczy.

Tak jak napisałem we wstępie, to co co zaprezentowali Adam Strzelec oraz Krzysztof Jabłoński było poniżej jakiejkolwiek krytyki. Młodzieżowiec startujący przez cały sezon w ekstralidze ze startu jedzie do góry zamiast do przodu i najgorsze jest to, że nijak nie potrafi swojego błędu wyeliminować. Dodatkowo na linii mety daje się wyprzedzić jadącemu trzeci wyścig w ekstralidze (!!!) Pawłowi Przedpełskiemu i mam wrażenie, że najnormalniej swojego rywala zlekceważył. Nie jest tajemnicą, że Adam był ostatnio mocno krytykowany wewnątrz klubu i swoim występem udowodnił, że ta krytyka niestety nie oddała tego jak słaby jest ostatnio. Można się zastanawiać czy trener nie powinien wspierać swojego podopiecznego, ale być może właśnie chciano udowodnić młodemu gwiazdorowi gdzie jest jego miejsce. Jeśli chodzi o doświadczonego Krzysztofa Jabłońskiego, to nie mogę zrozumieć jak żużlowiec z kontraktem zawodowym może podejść nieprzygotowany do meczu o medal. Jak wioząc najważniejszy punkt w tym roku mógł popełnić tak idiotyczny błąd? Tłumaczenie się małą ilością startów jest głupie, bo przez cały sezon był po prostu słaby, a gdy otrzymał szansę w Rzeszowie przywiózł dwie „śliwki”. Do kogo może mieć pretensje? Zresztą podobno  jechał wczoraj na silnikach pożyczonych od Piotra Protasiewicza, co jeszcze bardziej podkreśla sposób podejścia do swoich obowiązków.

Nagle coś zmieniło się po dłuższej przerwie regulaminowej. Gospodarze kilka razy zadali rywalom ciosy i okazało się, że nie taki diabeł straszny. Że jednak można wygrywać. I w XIV biegu fatalny błąd Jabłońskiego, spowodował, że zielonogórzanie musieli podwójnie wygrać ostatni bieg. Andreas Jonsson i Ryan Sullivan stoczyli fenomenalny bój zakończony bardzo ostrym atakiem Australijczyka. Czy Ryan pojechał fair? Raczej nie. Czy przekroczył przepisy? Nie. AJ stwierdził, że na miejscu Sullivana zrobiłby to samo. Falubaz nie przegrał tego dwumeczu w ostatnim wyścigu. To stało się wcześniej. Zabrakło punktów młodzieżowców. Zabrakło dobrych startów. Zabrakło wsparcia drugiej linii. I pewnie jeszcze kilka rzeczy, których zabrakło. Przede wszystkim zabrakło pozytywnej atmosfery.

Nie da się uniknąć komentarza na temat „dopingu”. Dlaczego prezes Dowhan pozwala na to chamstwo? Mam swoją teorię na ten temat. Sektor gości też nie grzeszył inteligencją. Jakie trzeba mieć IQ, żeby jechać tyle kilometrów i wsławić się wielokrotnym powtarzaniem hasła  „Falubaz jebany”. Pod artykułem publikuję dwa zdjęcia. Najpierw jeszcze spokojny sektor gości, a poniżej gwiazdy trybuny K, krzyczące akurat w tym momencie „wypierdalaj” w kierunku Kamila Pulczyńskiego. Zdjęcia są klikalne i dostępne w wysokiej rozdzielczości.

pożal się Boże kibice z Torunia

pożal się Boże kibice z Zielonej Góry

One thought on “Sezon 2012 zakończony. Na całe szczęście.

  • 23-10-2012 z 19:32
    Permalink

    Przykład piłkarskiego Lecha pokazał, że jak się nie utnie w zarodku pewnych zachowań, to potem rodzą się dziwne układy na linii szefostwo klubu – kibole. A potem ochoczo zabierają się za opisywanie tego media i mamy piękny samobój dla całego klubu, jego wizerunku i sponsorów. Oby Falubaz ominęły tego typu „atrakcje”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *