Słońce grzeje mocno, a niektórym bardziej…

W końcu Falubaz wygrał. Wszyscy pojechali na dobrym poziomie dzięki czemu z nawiązką odrobione zostały straty z Torunia, co oznacza trzy duże punkty i większy spokój. Tyle, że ten spokój niestety nie potrwał długo, bo prezes koniecznie chce coś udowodnić. Na razie udowodnił, że klub służy mu obecnie do realizowania jakichś prywatnych ambicji. Pewnie niedługo pojawią się nowe dowody.

Na torze spotkały się dwie drużyny mające doła, które na dodatek spowija dość gęsta mgła, bowiem atmosfera i w Zielonej Górze i w Toruniu daleka jest od choćby przyzwoitej. Jak wielu kibiców nie wiedziałem czego można się po tym meczu spodziewać. Dużo wyjaśniły pierwsze cztery wyścigi. W Unibaksie już tak się jakoś układa, że jeśli zawodnik jedzie dobrze, to przez całe spotkanie, a jeśli zawala, to na całej linii. Od razu było więc widać, że Chris Holder, Darcy Ward, Wiesław Jaguś i Hans Andersen nie będą mieli dobrego dnia i to się później potwierdziło. Ta czwórka plus Emil Pulczyński przywiozła w sumie dziesięć „oczek”. Zresztą cała toruńska drużyna (a w zasadzie zbiór zawodników, bo drużyny to tam nie było) aż w trzynastu wyścigach przywoziła „zero”, jednocześnie mając na koncie tylko dziesięć trójek i dwójek (w sumie oczywiście). Z tak jadącymi zawodnikami nie da się nic wykombinować i jedyne z czego mogą się cieszyć, to fakt przekroczenia bariery przyzwoitości czyli trzydziestu punktów. Atutem „Aniołów” nie był też menadżer Jacek Gajewski. Na pewno nie jest winny tej porażki, niemniej wprowadzanie pierwszej rezerwy taktycznej dopiero w ósmym wyścigu przy 12-punktowej przewadze Falubazu nie pokazuje go jako wielkiego stratega. Jeszcze większym wyczynem była rezerwa taktyczna najskuteczniejszego wczoraj Adriana Miedzińskiego w… XIV biegu, kiedy wiadomo było, że ani o zwycięstwie ani nawet o bonusie nie może już być mowy. Pan Jacek powinien sobie zakupić jakiegoś speedway managera i ostro potrenować. Niewątpliwie zna się na żużlu, ale zmysł taktyczny jest u niego mocno ukryty.

Jeśli chodzi o Falubaz, to w zasadzie ma się specjalnie czego czepiać. W końcu tor był naszym atutem, a zawodnicy walczyli. Bardzo dobrym posunięciem okazało się wstawienie do składu Nielsa Kristiana Iversena. Sześć punktów, to na pewno nie jest jakiś wielki dorobek, ale w każdym biegu pokonywał przynajmniej jednego rywala i o to chodziło. Wiadomo, że nie będzie liderem drużyny. Jego zadaniem było załatanie dziury jaką ostatnio był Fredrik Lindgren i to zadanie wypełnił. Mam nadzieję, że otrzyma szansę także w następnym meczu, bo przecież Fredi nawet w dobrej formie kompletnie nie radzi sobie na torze w Bydgoszczy.

Przez ponad pół spotkania nasłuchiwałem relacji z Bydgoszczy i znów kibicowałem Stali Gorzów (ostatni raz w tym roku). Staleczka nie zawiodła i nie dała Polonii większych szans mimo tego, że z powodu kontuzji dwa biegi musiał opuścić niepokonany Nicki Pedersen. Nie pomógł nawet przyczepny tor, który miał być receptą na zwycięstwo. Grześ Walasek oczywiście w swoim stylu powiedział, że gospodarze nie mogli się przełożyć na początku, bo nawierzchnia była inna niż na treningu. Obserwuję (jak pewnie większość zielonogórskich kibiców) jego postawę i jak na razie nie jest mi specjalnie szkoda, że zmienił barwy klubowe. Wyniki ma mocno przeciętne, a narzeka jak dawniej. Jeżeli podobnie pojedzie w piątek, to nasze szanse na zwycięstwo w Bydgoszczy mocno wzrosną.

Polonia jest obecnie w dramatycznej sytuacji. Przegrali trzeci mecz na własnym torze, na wyjazdach (poza meczem w Toruniu) kompromitują się na całej linii. Jakimś wytłumaczeniem jest oczywiście kontuzja Emila Sajfutdinowa, bo to w końcu ich najlepszy zawodnik. Nie może ona jednak usprawiedliwiać braku walki i zaangażowania ze strony żużlowców. I to jest główny problem. Oni nie czują żadnego związku z tym klubem. Mam wrażenie, że Polonia jest dla nich wyłącznie miejscem zarabiania pieniędzy, a wyniki czy kwestia utrzymania się w lidze ich nie dotyczą. Cóż możemy zrobić? Oczywiście wykorzystać to i wygrać w piątek, czego bardzo bym sobie życzył. Szkoda mi tylko tamtejszych kibiców. Bardzo mnie poruszył wpis na forum sportowych faktów niejakiego Błażeja78, który przytoczę w całości. „Tak czytam sobie to co piszą kibice z Torunia i Bydgoszczy po ostatnich wyczynach swoich idoli. I coraz częściej przewija się w tych wypowiedziach pewna nostalgia za starymi dobrymi czasami. Czasami, kiedy w składzie Apatora jeździli TORUNIANIE a w POLONII BYDGOSZCZANIE. To prawda, ja podzielam to zdanie. Zlepki zawodników z różnych stron Polski i świata nie powodują już u kibiców takich emocji jak kiedyś, a co ważniejsze – nie ma już tej IDENTYFIKACJI z drużyną. Ja wiem, że to na 99% już nie wróci. Inne czasy, dziś sportem rządzi pieniądz, a nie sentyment i przywiązanie do barw klubowych. Ja może nie mam zbyt wielkiego stażu jako kibic, bo chodzę na Polonię od 1986 roku, ale pamiętam te czasy, kiedy Polonia to była moja drużyna, bo startowali w niej zawodnicy z Bydgoszczy! I wówczas każda porażka bolała podwójnie, a zwycięstwo smakowało jak wyśmienity deser. Dziś dzieje się we mnie coś niepokojącego – dziś porażki mojej drużyny odbieram z obojętnością, niespecjalnie mnie to martwi. I to chyba dlatego, że tak naprawdę to nie jest bydgoska drużyna… Prawdziwa Polonia skończyła się wraz z odejściem Gollobów. I wcale nie dlatego, że za ich czasów odnosiliśmy największe sukcesy, ale dlatego, że za ich czasów trzon drużyny stanowili żużlowcy z MOJEGO MIASTA. Kończąc – szczerze mówiąc wolałbym chyba, aby Polonia spadła do niższej klasy rozgrywkowej i zaczęła intensywnie budować nowy zespół złożony z wychowanków (szkolenie, szkolenie i jeszcze raz szkolenie Panowie!!!), niż co rok oglądać w ekstralidze ów zlepek z całej Polski pozbawiony ambicji i honoru. Pozdrawiam wszystkich, którym chciało się czytać to co napisałem, a zwłaszcza tych, którzy czują w sercu podobnie jak ja. Polonio – odżyj, bo jeszcze chwila i na trybunach będzie tyle ludzi co na lidze angielskiej. To ostatnia chwila…” W zasadzie nic dodać, nic ująć. Polonia, to klub bez kibiców i wcale nie jest to ich wina. Po prostu nie można być prawdziwym fanem zespołu, z którym nie jest się związanym emocjonalnie. Kibicowanie zawodnikom, którzy jeszcze kilka miesięcy temu byli wygwizdywani jest bez sensu i chyba tylko działacze goniący za wynikiem nie potrafią tego zrozumieć. Zresztą ta armia zaciężna nawet wyników nie przynosi, bo balansowanie od czterech lat na granicy ekstraklasy i pierwszej ligi nie jest powodem do dumy.

W tym kontekście sposób budowania zielonogórskiej drużyny na pewno przyczynił się do ogromnej popularności wśród kibiców. Prezes Dowhan sprowadził dwóch wychowanków, wrócił do nazwy „Falubaz”, a szkółka prężnie działa pod okiem Andrzeja Huszczy. Ubiegłoroczne mistrzostwo powinno być ukoronowaniem wielkiej pracy pana prezesa. Powinno, ale nie jest. Powiedziałbym nawet, że jest początkiem końca jego pracy w klubie. Problem tkwi w małości p. Dowhana jako człowieka. Poczuł się wielki i ważniejszy od innych. Zaczął przez klub promować własną osobę, otaczając się znanymi osobistościami, wystąpił w serialu TVN. Lubi być na świeczniku, niektórzy tak mają. Tak naprawdę z prezesa klubu żużlowego stał się celebrytą i, mam wrażenie, jego miejsce jest ostatnio w pudelku, a nie w mediach sportowych. Najgorsze jest to, że w celu bycia obecnym zawsze i wszędzie zaczął przekraczać coraz bardziej idiotyczne granice.
– Kłótnia z prezesem Stali Władysławem Komarnickim, ciągnąca się ponad pół roku, zakończona rozprawą w sądzie i ugodą, tak jakby nie można było się spotkać w cztery oczy i wszystkiego sobie wytłumaczyć.
– Próba zemsty na Polonii Bydgoszcz za podebranie niechcianego w Zielonej Górze G. Walaska i straszenie bydgoszczan podebraniem im E. Sajfutdinowa. Sprawa o tyle debilna, że Rosjanin był już wówczas dogadany w sprawach finansowych z miastem Bydgoszcz, które jest jego sponsorem.
– Kłótnia z obecnym prezydentem Zielonej Góry, a jednocześnie głównym kontrkandydatem w nadchodzących wyborach – Januszem Kubickim o remont stadionu. Remont wciąż trwa, choć miał się zakończyć pod koniec marca, tyle, że argumenty p. Dowhana miały wymiar raczej prywatny niż merytoryczny i często były na poziomie gimnazjum (nie obrażając gimnazjalistów). Swoją drogą firma Alstal stawia obecnie w Poznaniu potężną budowlę (najprawdopodobniej basen) i ma w dupie nasz stadionik.
– Wysłanie z urlopu sms-a do trenera, żeby ten nie wprowadzał rezerw taktycznych, bo mecz i tak jest przegrany, a ważniejsze są finanse niż walka do końca. Trener Piotr Żyto nie dostosował się, co więcej, poinformował  o wszystkim dziennikarzy, więc dostał pięć dni na wyciszenie sprawy. A ponieważ jak widać było na oprawie nie udało się tego zrobić, po dobrym przepracowaniu ostatniego tygodnia i wygraniu ważnego meczu… został zawieszony.

Myślę, że zawieszenie trenera spotka się z ostrym protestem kibiców. Jeszcze podczas pomeczowej konferencji Piotr Żyto mówił o spotkaniu z prezesem i wyjaśnieniu wszystkich wątpliwości. Piotr Protasiewicz powiedział, że lepszego prezesa w Zielonej Górze nie było i chyba długo nie będzie, że nieprawdą są rzekome kłopoty finansowe, że finanse są w porządku, a zawodnicy nie mają w zasadzie żadnych zaległości poza drobnymi opóźnieniami. Wypowiedź PePe przypominała mi trenera Jarząbka z „Misia” i jego słynne „Łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu, niech żyje nam”. To mówiłem ja, Piotr Protasiewicz, kapitan drużyny. „I nieprawdą jest, że namioty przeciekały, tym bardziej, że prawie wcale nie padało”. Ciekawe czy Protas wiedział, że jest nagrywany? Ciekawe czy gdyby znał wtedy decyzję o zawieszeniu trenera, to też piałby takie peany na cześć Dowhana? Zobacz konferencję. Dlaczego w ogóle Piotr Żyto wystąpił jeszcze podczas tej konferencji? Dlaczego rzecznik klubu poinformował o tym później? Co było bezpośrednią przyczyną? Nic nie wiadomo.

Można domyślać się, że prezes poczuł się mocno urażony oprawą oraz transparentem wywieszonym po X biegu, na którym napisane było „Prezes się poddał – my wciąż wierzymy”. Jako osoba publiczna musi być jednak przygotowany na to, że nie wszystkie jego poczynania będą publicznie chwalone, a nawet tak ciemna masa jak kibice żużla, których zadaniem jest cicho siedzieć i w odpowiednim momencie postawić krzyżyk przy odpowiednim nazwisku, mogą też mieć czasem swoje zdanie. Czytając wpisy na forum mam wrażenie, że kibice rzeczywiście postawili krzyżyk. Na prezesie.

4 thoughts on “Słońce grzeje mocno, a niektórym bardziej…

  • 24-07-2010 z 23:12
    Permalink

    Znalazłem przypadkowo tę stronę i rzucił od razu mi się ten tekst. Proszę nie pisać, iż kibice postawili krzyżyk na prezesie, gdyż są też tacy u których ma pełne poparcie. Ja do nich należę. Jak wiemy kibice Falubazu należą do najlepszych w kraju i to jest prawda bo udowadniane to jest na każdym kroku, lecz jest jedno małe ale… Większość fanów Falubazu to frustraci, którzy czekają na potknięcie prezesa Dowhana. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest. Dlaczego nie ma się u nas szacunku do człowieka, który ten klub wyciągnął z prawdziwego dna. Pamięć kibica jest niestety krótka. Nikt nie pamięta już jak nasz klub zadawalał się trasnferem Macieja Kuciapy czy Krzysia Słabonia. To Dowhan wyprowadził klub na prostą, to Dowhan dał nam radość po 18 latach chudziutkich dni, to Dowhan sprawił, że o Falubazie mówi cała Polska, to Dowhan jest głównym reżyserem sukcesów naszej drużyny. Prezesa ocenia się po klubowej kasie, a jak sobie zajrzysz do sprawozdań grudniowych zobaczysz, iż nasz klub od czasów SMOLENIA nie zalega nikomu ani jednej złotówki! Krytykować każdy umie ale zrobić coś już nikt. Najłatwiej stukać sobie w klawiaturkę i pisać dyrdymały jakie przeczytałem tu wyżej. Wszystkie te argumenty przeciw prezesowi są pisane na siłę. Pamietaj błędów nie popełnia ten co nic nie robi. W pierwszej chwili też oburzyło mnie zawieszenie trenera, bo uważam go za świetnego człowieka i szkoleniowca. Jednak po przemyśleniu pewnych rzeczy przyznałem rację prezesowi. Ja gdybym powiedział swojemu szefowi, że pierdoli głupoty i siedzi sobie w Turcji, byłbym zwolniony jeszcze w ten sam dzień. Żyto przesadził i niech się cieszy, że to wszystko skończyło się tak jak się skończyło. Ja będąc na miejscu Dowhana zwolniłbym go dyscyplinarnie. Pozdrawiam i proszę o pisanie tekstów z głową, bo mam wrażenie, iż nie masz swojego zdania a idziesz ciemno za głosem ludu ciut ciemnego. Ze sportowym pozdrowieniem.

  • 25-07-2010 z 01:45
    Permalink

    Dziękuję za komentarz. Masz inne zdanie na temat i ja to przyjmuję. Myślę, że wszystkim kibicom Falubazu zależy na dobru tego klubu, tylko czasem mamy inne spojrzenie na pewne sprawy. Jeśli nawet moje zdanie jest zgodne ze zdaniem większości, to mimo wszystko jest moją opinią na ten temat. Zgadzam się z tym że p. Dowhan zrobił dużo (pewnie najwięcej z dotychczasowych prezesów) dla zielonogórskiego klubu i, może nie wprost, napisałem to także w tym artykule. Według mnie w tym roku zrobił jednak coś, co trudno mu będzie wymazać. Użył klubu do swoich prywatnych celów (prawdopodobnie politycznych) i autopromocji, a tego jakoś nie potrafię mu wybaczyć. To samo zrobił p. Smoleń i miałem nadzieję, że nikt więcej nie posunie się do takich podłych działań. Nie mam zamiaru oczywiście stawiać na jednym poziomie obu panów, bo, jak wszyscy wiemy, p. Smoleń zostawił klub w opłakanym stanie, a p. Dowhan pozbierał to co zostało i wyprowadził na prostą. Pewnie, że błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi i samo robienie błędów nie jest takie złe. Problem w tym, że p. Dowhan zaczął brnąć w to bagno . Jeśli rzeczywiście usłyszał takie słowa od swojego podwładnego, to powinien istotnie go zwolnić. Tymczasem organizowanie konferencji która nic nie wyjaśnia jest kompletnie bez sensu i wygląda bardziej na próbę kolejnego zaistnienia, tym bardziej, że trener po pięciu dniach został przywrócony (znów bez podania powodów). Napisałeś, że większość fanów Falubazu, to frustraci, którzy czekają tylko na potknięcie prezesa. Wiesz czemu tak jest? Bo są od kilku lat traktowani jak zło konieczne będące jednocześnie dojną krową. Ich zadaniem jest płacić za bilety. Kiedy ludzie za 45 czy 50 zł siedzieli ściśnięci jak śledzie, prezes lansował się wśród gwiazd w bufecie. To jest odpowiedź. Można to wytrzymać przez jakiś czas, ale wszystko ma swoje granice. Według mnie prezes je po prostu przekroczył. Pozdrawiam i liczę na odpowiedź na tym forum lub mailowo na falubaz@kibic-zuzla.pl.

  • 25-07-2010 z 12:33
    Permalink

    Oczywiście, iż tak jest- masz swoją opinię i ok. Jednak zauważyłem od dłuższego czasu, że większością tłumu da się manipulować. Modne jest to, że Dowhan jest beee i tak trzeba mówić bo inaczej wyjdzie się na czarną owcę. Piszesz, że prezes używa klubu do celów autopromocji. I tu zgoda, jednak ja nie mam nic przeciwko. Za pracę w klubie nie pobiera nawet złotówki. Swego czasu prezes Sparty Andrzej Rusko również tak robił i teraz jest szefem ekstraklasy piłkarskiej. Dla mnie to jest rzecz normalna. Wiem jedno i to nie są moje domysły tylko fakty. Odejście Dowhana z Falubazu oznacza zapaść finansową, z tego względu, iż większość sponsorów jest przy klubie tylko i wyłącznie dzięki niemu. Piszesz, że powinien zwolnić Żytę nie robić żadnych konferencji. Oczywiście tak ale wiedział, że wtedy kibice frustraci będą robić pikiety, Białogłowy 10 audycji dziennie a Gazeta Lubuska będzie miała pożywkę przez następne 2 tygodnie. A czy tego teraz potrzeba drużynie przed PO? Wszyscy potrzebują spokoju i ciszy a nie nagonki przed tak ważnymi meczami. Gdyby to zdarzyło się na początku sezonu to faktycznie Żyto zostałby zwolniony. I Dowhan miałby do tego pełne prawo. Tym bardziej, iż osobiście Żyto nie otrzymał tego smsa a na konferencji stwierdził, iż dostał czyli najzwyczajniej w świecie kłamał. To, że ludzie oglądali mecze ścisnięci jak śledzie to tylko i wyłącznie wina prezydenta, który jest nieudacznikiem. Stadion narodowy w Warszawie zostanie szybciej wybudowany niż jedna trybunka w Zielonej Górze. Gwiazdy w bufecie to celowy zabieg marketingowy ale cóż najłatwiej kogoś oczerniać. Według ciebie prezes przekroczył granicę, według mnie zarządza klubem twardą ręką i nie da sobie w kasze dmuchać. Mimo, iż krytykowałem go za duże ceny biletów szczególnie podczas GPCH to i tak nie zmienia to mojej opinii o nim. A Protasiewicza można nazywać Jarząbkiem, jednak w tym co mówi jest wiele prawdy, bo kto jak kto ale zawodnicy o tym co się dzieje w klubie wiedzą najlepiej. Protasiewicz był w paru klubach i ma porównanie, gdzie i jak było- jeżeli mówi, że ten prezes jest najlepszy to tak po prostu jest i nie zmienią tego żadne głupie docinki. Pozdrawiam

  • 25-07-2010 z 14:05
    Permalink

    Witam ponownie. Dziękuję za odpowiedź. Mamy troszkę inne zdanie na temat postępowania prezesa Dowhana. Moje uwagi dotyczące jego postępowania odnoszą się przede wszystkim do tego co działo się po zdobyciu mistrzostwa. Wydaje mi się, że bardzo się zmienił przez te lata, kiedy działa w klubie. Kiedyś był bliżej kibiców, robił to wszystko bardziej dla idei, dla klubu. Wciąż nie bierze za swoją działalność ani złotówki. Zgoda, ale nie znaczy to, że nie osiąga z tego powodu zysków. I nie mam, broń Boże, żadnych pretensji o to. Wszystko jest fajnie, dopóki prywatny interes nie odbija się na wynikach drużyny czy atmosfery w klubie. Zresztą wyniki są tu mniej ważne, w końcu nie da się cały czas wygrywać. Musisz jednak przyznać, że atmosfera wokół klubu zrobiła się strasznie gęsta i według mnie w sporym stopniu jest to właśnie zasługa pana prezesa. Wiele rzeczy można było załatwić inaczej, bez rozgłosu. I w tym jest problem, że bardziej chodziło o rozgłos niż o załatwienie czegokolwiek. Po co były te kłótnie z Władkiem, z prezydentem Kubickim? Przecież takie sprawy załatwia się w cztery oczy, jeśli faktycznie chce się je rozwikłać. Jeśli chodzi jeszcze o sprawę tego nieszczęsnego sms-a, to znając realia (niski poziom dziennikarstwa i szukanie sensacji oraz sfrustrowani kibice) trzeba było to przemilczeć, a konsekwencje wyciągnąć po sezonie, ewentualnie nałożyć karę finansową. Przecież trenerowi i tak kończy się kontrakt, wystarczy go nie przedłużać i wszystko jest załatwione. Tymczasem mam wrażenie, że w tych idiotycznych konferencjach bardziej chodziło o zaistnienie. Dla mnie przykładem jest prezes Unii Leszno. Po słabym sezonie rozwiązał kontrakty z tymi, którzy mącili w klubie, a potem nie patyczkował się z Pawlickimi, nie hamując jednocześnie kariery Przemka. Pana Dworakowskiego nie widać w mediach, a jednak klub też nieźle stoi, jest atmosfera i są wyniki. Podsumowując tę sprawę: takie brudy załatwia się we własnym gronie, zresztą wydaje mi się, że pana Żyto nie zobaczymy już w przyszłym sezonie, a i nie wszyscy krajowi zawodnicy tu zostaną. W 150% zgadzam się z Tobą w sprawie zielonogórskiego środowiska dziennikarskiego. Z zażenowaniem słuchałem piątkowej audycji w Radiu Zielona Góra, gdzie pan Białogłowy udając dziennikarza śledczego, próbował wyjaśnić coś, co jest dla wszystkich oczywiste, choć nie wszystko zostało powiedziane. Wcale nie działa na korzyść klubu i mąci niemiłosiernie. Za tydzień będzie jego gościem prezes Dowhan. Znając namolność pana redaktora, to znów będzie żenująca audycja. Jeśli chodzi o manipulowanie tłumem, to widać to chociażby na przykładzie zorganizowanego dopingu 🙂 Tak na koniec jeszcze jedna uwaga. Piszesz, że odejście Dowhana spowoduje zapaść finansową. Ale przecież on sam ma prawdopodobnie aspiracje polityczne (nigdy temu nie zaprzeczył), a ich spełnienie oznacza przecież odejście z klubu, bo tych rzeczy nie da się połączyć. Trzeba też pamiętać, że przez 3/4 kadencji był radnym, potem do Rady Miejskiej wszedł także Kamil Kawicki i nie słyszałem z ich strony obiekcji w sprawie rozpisywania przetargu. Co myślę o samej procedurze opisałem w jednym z pierwszych artykułów. Zgadzam się z Tobą, że potrzeba teraz spokoju. W końcu runda zasadnicza, to mecze o pietruszkę i jedynym o co w niej chodzi, to nie zepsuć atmosfery przed PO. Dlatego napisałem niedawno, że nie mam zamiaru wracać do ostatnich wydarzeń, a ten wpis jest sprzed dwóch tygodni, kiedy cała sprawa była jeszcze świeża. Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *