Tłumikowy powrót legendy

No i stało się – polski tłumik ma otrzymać homologację. Po trzykroć hura niech krzykną wszyscy. Fajnie, tylko co dalej? Czy speedway stanie się tańszy, bardziej interesujący, bezpieczniejszy? Myślę, że konieczne są dużo poważniejsze zmiany, aby żużel był po prostu żużlem, choć nie ukrywam, że powrót zapachowo-dźwiękowej otoczki byłby ważnym elementem.

W ciągu dwóch lat tłumik przelotowy stał się w powszechnej opinii legendarnym panaceum na całe zło żużla. Nagle mają być przyczepne tory, wielkie ściganie, mniej upadków i groźnych kontuzji, czyli teoretycznie idziemy w bardzo dobrym kierunku. Teoretycznie, bo najwięcej do powiedzenia w tym temacie będą mieli żużlowcy, którzy wcale tak ochoczo nie muszą zaopatrywać w ten sprzęt, skoro włożyli tyle kasy w dopasowanie silników do obecnych wydechów. Czy każdy, kto zostanie przy dotychczasowych ustawieniach obwołany będzie zdrajcą? Jeśli Polak nie zakupi wyrobu Poldemu, to czy czasem nie zostanie poddany w wątpliwość jego patriotyzm? Szczerze mówiąc trochę się tego obawiam.

Z tego co pamiętam, to nie wszyscy zawodnicy narzekali na zatkane rury, a Piotr Protasiewicz stwierdził nawet, że na twardych torach spisują się lepiej niż stare tłumiki. Faktem jest natomiast, że smród po kilku wyścigach nie miał nic wspólnego z dawnym jakże przyjemnym zapachem, a dźwięk pozostawiał wiele do życzenia. Tyle tylko, że żużlowcy ani nie słuchają, ani nie wąchają swoich maszyn podczas jazdy. Dla nich liczy się zwycięstwo, więc, jak powiedział jeden z mechaników w wywiadzie na Sportowych Faktach – wybiorą te tłumiki, na których będą szybsi, a nie te, na których będzie bezpieczniej.

Co do bezpieczeństwa, to rzeczywiście trudno nie zgodzić się z tym, że choć formalnie nie podjęto prób wytłumaczenia kilku tragicznych w skutkach wypadków, to tłumiki mogły się być w tych przypadkach decydującym czynnikiem. Nie zmienia to jednak faktu, że sami zawodnicy nie zrobili właściwie nic, aby zawalczyć o swoje bezpieczeństwo, skupiając się przede wszystkim na kwestiach finansowych. Jaka jest więc gwarancja, że będą chcieli zmienić coś teraz, skoro stosowanie nowych przelotowych wydechów będzie wymagała jakichś testów? Żużel zawsze był i niestety pozostanie bardzo niebezpiecznym sportem, jednak działacze wszystkich szczebli powinni starać się to niebezpieczeństwo ograniczać tak, aby dyscyplina nie traciła nic na swojej atrakcyjności.

Ciekaw jestem też postawy Tomasza Golloba. Kiepskie występy w ostatnich latach podobno spowodowane były wyłącznie niedostosowaniem do nowych tłumików. Będzie okazja, żeby to sprawdzić. Szczerze mówiąc, szału się nie spodziewam.

Kiedy czytałem teksty typy: „międzynarodowa mafia nie chce dopuścić polskiego tłumika, bo… (tu było wiele różnych propozycji)” zastanawiałem się na ile rzeczywiście jest to jakiś spisek, a na ile są to błędy fabryczne. Nie ma się co oszukiwać, produkt Poldem-u nie był jeszcze testowany w warunkach bojowych, więc trudno powiedzieć coś o jego wytrzymałości i wpływie na osiągi. Może się okazać, że z rynku usuną go nie „mafiozi”, ale sami żużlowcy, rękami swoich tunerów. Cóż, na razie można pospekulować, a coś więc będziemy wiedzieć za kilka miesięcy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *