Toruń wygrywa, Częstochowa się cieszy

Niezłą huśtawkę nastrojów przyniósł pierwszy mecz półfinałowy. Szkoda tylko, że Emil Sajfutdinow zakończył przedwcześnie sezon. W obliczu tej kontuzji i dziwnej interpretacji sędziego ośmiopunktowa zaliczka gospodarzy nie jest dla nich wielkim powodem do zadowolenia. W przeciwieństwie do rywali, którzy pokazali w zaistniałych okolicznościach pokazali się z bardzo dobrej strony.

Spora część kibiców ma przeświadczenie, że drużyna Unibaksu jest wspierana przez centralę, a sobotnie zachowanie arbitra Wojciecha Grodzkiego tylko je umacnia. Artur Czaja został potrącony przez Pawła Przedpełskiego i to nie ulega żadnej wątpliwości. Czy musiał się przewrócić? Tą kwestię starali się rozwikłać relacjonujący mecz dziennikarze. Doszli do wniosku, że nie musiał i chyba rzeczywiście w tym konkretnym przypadku dałby radę pojechać dalej. Wiem, że łatwo ocenia się sytuację siedząc przed telewizorem, jednak miałem wrażenie, że Artur, widząc atakującego Pawła, chciał się na siłę na niego założyć. Tutaj zgodziłbym się z sędzią. Jednak sytuacja z biegu VII jest dla mnie jasna i werdykt arbitra jest dla mnie wielkim nieporozumieniem. Nie można przyzwalać na tak ostrą jazdę. Żużel jako sport ekstremalnie niebezpieczny wymaga minimum zaufania pomiędzy zawodnikami, a taka postawa Adriana Miedzińskiego tę granicę zdecydowanie przekroczyła. Porównywanie zachowania „Miedziaka” z Grigorijem Łagutą z I biegu wskazuje na mocno tendencyjne spojrzenie na sprawę, bo Adrian przede wszystkim pojechał dalej i jeszcze próbował założyć się na wejściu w pierwszy łuk drugiego okrążenia na swojego rywala. I dopiero w tamtym miejscu spadł na ostatnią pozycję.

Postawa Miedzińskiego może być kanwą do rozważań nad przebiegiem meczu rewanżowego. Mam wrażenie, że tak niebezpieczna jazda świadczy o desperacji zawodnika. Nie wiem czy jest ona spowodowana parciem wewnątrz drużyny czy raczej chęcią pokazania się Adriana jako jednego z liderów. Tak czy inaczej nie podejrzewam torunian o pozytywną atmosferę. Wygląda na to, że na siłę wkomponowali im do składu nieprzygotowanego Ryana Sullivana, który okazał się wielkim nieporozumieniem. Do tego umowa pomiędzy nim a sponsorem najwyraźniej gwarantuje mu określoną ilość startów, co dodatkowo osłabia zespół. Nawet u siebie. Dobry występ w przedostatnim spotkaniu rundy zasadniczej przeciwko Unii Leszno nie był żadnym wykładnikiem jego aktualnej formy, jeśli w ogóle można mówić o formie po takiej przerwie. Tak więc siła torunianin jadących bez „zz” musiała oprzeć się na czterech żużlowcach, przy czym wiadomo, że żaden z trzech seniorów nie znajduje się obecnie w najwyższej formie. Czy nie jest to wywieranie dodatkowej presji na zawodniku, który bardzo często w najważniejszym momencie tej presji nie wytrzymywał? Jest. Widać było to w następnych jego wyścigach, gdzie wyraźnie na goglach wyświetlał mu się celownik. Sędzia powinien jego postawę podsumować co najmniej żółtą kartką.

Może się okazać, że faul „Miedziaka” okaże się gwoździem do trumny Unibaksu. Wszak Emil Sajfutdinow był cieniem samego siebie sprzed kilku miesięcy, czyli nazywanie go jednym z liderów lekko mijało się z prawdą. Był może liderem mentalnym, ale na torze tracił ostatnio zbyt wiele punktów. Na Motoarenie najpierw dał się przywieźć na 1:5, a potem dał się dogonić rywalowi. W dobrej formie Rosjanin nie dałby żadnych szans Teraz częstochowianie mogą stosować za niego zastępstwo zawodnika wstawiając bojowo nastawionych  Griszę, Michaela Jepsena Jensena, Rune Holtę i Rafała Szombierskiego. Czy można w taki razie mówić o wielkim osłabieniu Włókniarza? W mojej ocenie nie. Myślę, że ta drużyna została nawet wzmocniona. Jedną mam tylko uwagę odnośnie postawy Adama Strzelca. „Joker” powinien się bardziej skupić na jeździe niż na prowokowaniu publiczności.

Sam fakt radości gości z osiągniętego wyniku, a przede wszystkim podniesienie się z kolan w tak trudnej sytuacji świadczy o wielkiej wewnętrznej sile tej drużyny. A wiadomo, że meczy wygrywa się przede wszystkim w parkingu. Tymczasem gospodarze kompletnie stracili impet, gdy swoje regulaminowe pięć biegów odjechał Paweł Przedpełski. Wątpię, żeby dało się więcej wykrzesać z Miedzińskiego czy Darcy’ego Warda, a Tomasz Gollob też lepiej pojechać nie może. Więc? Może się okazać, że postawa Unibaksu w rewanżu zależeć będzie od… umowy jaka została podpisana pomiędzy R. Sullivanem oraz głównym sponsorem klubu. Nie mam wątpliwości, że występ „Saletry” na częstochowskim owalu będzie jego wielką kompromitacją i, w przeciwieństwie do „zz” za Chrisa Holdera, nie przyniesie żadnych korzyści.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *