Wróbelki ćwierkają…

Na podstawie informacji dostępnych zarówno w mediach jak i rozmowach prywatnych można podsumować informacje transferowe i pospekulować, co dalej.

Chyba najbliżej skompletowania składu są mistrzowie Polski. Co prawda karierę zakończył Leigh Adams, ale do grona seniorów przeskoczył Jurica Pavlic. Jeśli dołożymy do tego dwóch polskich uczestników cyklu Grand Prix, Damiana Balińskiego i Troy’a Batchelora, to jedyną niewiadomą pozostaje kwestia przynależności klubowej braci Pawlickich. Wiadomo, że konkurencyjną ofertę (i zapewne wyższą) złożyła im Stal Gorzów, za to Unia ma atut w postaci ważnego kontraktu. Z tego co można dowiedzieć z mediów, znów mamy powtórkę z rozrywki tyle, że nie trzeba było czekać aż do lutego jak przed minionym sezonem. Jak napisał Przegląd Sportowy, Unia żąda za kontrakt definitywny braci milion złotych i jeśli jest to prawda, to ewidentnie mamy do czynienia z ceną zaporową. Skoro jednak Pawliccy chcą dużych pieniędzy (w przypadku juniora oczekiwanie ponad miliona zł za kontrakt jest chyba lekką przesadą) wiedząc, że Józef Dworakowski się nie zgodzi, to wniosek nasuwa się tylko jeden – ktoś im proponuje takie właśnie pieniądze. Kto? Myślę, że 99,9% kibiców wskaże na Gorzów. Z drugiej strony Unia bez Pawlickiego zdobyła mistrzostwo, a Stal właśnie z nim w składzie skończyła na szóstym miejscu. Wydaje mi się, że nie warto zawracać sobie głowy tym klanem, bo co roku będzie się powtarzał taki cyrk. Przemek jest dobrym zawodnikiem, Piotrek jest bardzo obiecujący, ale czy warto narażać atmosferę w drużynie dla jednego klanu? Ten sezon pokazał, że nie. Nie ma się co oszukiwać, pójdą tam, gdzie będą płacić więcej. To jedna strona medalu. Druga jest taka, że alternatywą dla Pawlickich są bracia Musielakowie. Na zakupy nie ma większych szans, bo skutecznie blokuje je KSM.

Idąc po kolei zahaczę teraz o Falubaz. Szykują się spore zmiany. Już w zasadzie wiadomo, że odchodzi Fredrik Lindgren, a na jakieś 75% nie będzie jeździł u nas Grzegorz Zengota. Kibice zżyli się z oboma żużlowcami i między innymi dla nich właśnie przychodzą na stadion. Na forach pojawiają się głosy, że część fanów przestanie chodzić jeśli zabraknie Zengiego i Lindgrena. Ostatnio dużo pisałem o sile jaką stanowią wychowankowie, a za takiego (chociaż w cudzysłowie) uznawany także jest Fredka. Tak twierdzą kibice Falubazu, bo każdy kto interesuje się żużlem całościowo wie, że karierę w Polsce rozpoczynał w Grudziądzu, a nie w Zielonej Górze. Wracając do tematu, mamy klasyczny konflikt interesów. Z jednej strony zawodnicy są lubiani przez kibiców, ale z drugiej nie spełniają oczekiwań. Niestety, Lindgren stoi w miejscu, a nawet cofa się w rozwoju. Sezon miał bardzo słaby, jednak wygląda na to, że przyzwyczaił się do pewnego miejsca w składzie i wydaje mu się, że jest nie do ruszenia. Zengi jest sympatyczny, ale ma jeszcze ogromne braki techniczne i w meczach ligowych kompletnie nie istnieje na wyjazdach. Stara się i tego odmówić mu nie można, ale pomimo startów w lidze angielskiej wciąż pozostaje typowym zawodnikiem własnego toru i nie potrafi jeździć parą. Dużo też mówi się, że jest pod sporym wpływem Grzegorza Walaska, co niestety skutkuje trochę roszczeniowym spojrzeniem na otaczającą go rzeczywistość. Obaj są młodzi, jednak wygląda na to, że prezes Robert Dowhan zrezygnuje z ich usług. Trudno mu się dziwić, bo on jest rozliczany z wyników, a na dzień dzisiejszy ani Lindgren ani Zengota ich nie gwarantują. Tytułowe wróbelki ćwierkają, że zaklepany na trzy lata jest już Andreas Jonsson, a trwają z Jonasem Davidssonem. Ze wszystkimi Szwedami jest ten sam problem – stoją ostatnio w miejscu.  Skoro ma być Jonsson, to oznacza budowę równego składu, bo już od kilku lat nie jest on liderem i zawodzi w najważniejszych momentach. Jeśli chodzi o Jonasa, to wielu puka się w głowę, jednak to jest naprawdę solidny żużlowiec i gdyby nie kontuzje (to jest jego spory problem) już dawno śmigałby w SGP. Wielu „fachowców” nie widzących nic poza ligą patrzy na niego przez pryzmat Bydgoszczy. Tam rzeczywiście sobie nie radził sobie na betonie, co jednak nie oznacza, że jest słabym zawodnikiem. W obwodzie pozostaje jeszcze Niels Kristian Iversen. Ja bym go zostawił. To kompletny zawodnik, tylko w Polsce najwyraźniej ma problem ze sprzętem i z głową. Te problemy są jednak do przezwyciężenia, a wtedy PUK staje się naprawdę groźną bronią.

W Toruniu najprawdopodobniej zamienią Hansa Andersena na Rune Holtę. Różnica między nimi jest kolosalna (może poza żądaniami finansowymi). Jeśli tak będzie faktycznie, to Unibax zyska nowego lidera, którego brakowało w tym roku. Rysiek nie jest jednak typem zawodnika drużynowego. To indywidualista czyli ważne będzie wkomponowanie go w skład złożony w dużej mierze z innych indywidualistów. Potrzebny więc będzie dobry menadżer z osobowością, który potrafi to wszystko razem pozbierać do kupy. Myślę, że tak słabego sezonu nie będą już mieli pozostali zawodnicy. Jest spora szansa nawet na złoto, ale… Właśnie, jest jedno ale – trzeba zdecydowanie popracować nad atmosferą w drużynie, a przede wszystkim wokół klubu. Jazda przy pustych trybunach na pewno jej nie poprawia.

We Wrocławiu są problemy finansowe i nie jest to jakaś specjalna tajemnica. Wiadomo, że odchodzi Jason Crump, prawdopodobnie także Leon Madsen, a nadal nie wiadomo co z Maciejem Janowskim. Pozostali specjalnie na kolana nie rzucają. Potrzebne będą jakieś zakupy i raczej na celowniku pojawią się żużlowcy niechciani w innych klubach (być może Fredrik Lindgren). Perspektywy są jednak słabe, a ratunkiem może okazać się przyszłoroczny okres przejściowy, bo jak wiadomo nikt nie spada bezpośrednio. Brak pieniędzy świadczy o trudnościach w pozyskiwaniu nowych sponsorów. Jest więc krok w kierunku kibiców, a raczej desperacka próba szukania nowych źródeł finansowania – zmiana nazwy na WTS Betard Sparta Wrocław. Przyznam, że brzmi słabo, trochę jak drużyny z połowy lat dziewięćdziesiątych. Jakoś trudno mi uwierzyć, że spowoduje to większą frekwencję, bo jednak ten Betard w nazwie (i pewnie też w logo klubu) trochę przeszkadza.  Nie bardzo wiem, kto jeszcze tam pojedzie (celowo nie piszę o wzmocnieniach). Podobno są jakieś rozmowy z Tomaszem Jędrzejakiem. Spuszczam zasłonę milczenia…

Tauron Azoty Tarnów. Już kiedyś pisałem, że nie rozumiem dlaczego ten klub omijają szerokim łukiem zawodnicy z cyklu SGP. Wygląda na to, że podobnie będzie także w przyszłym roku. A przecież pieniądze tam są. Według Przeglądu Sportowego, Leon Madsen dostał propozycję 1,2 mln zł za sezon. Lekka paranoja, bo to przecież średniak, nie będący wcale lepszym od tych, którzy już tam są. W ogóle „Jaskółki” są trochę taką zbieraniną dobrych i średnich zawodników. Na papierze ni wygląda to źle, ale według mnie na podium nie starczy. Nie jest jeszcze wyjaśniona kwestia Krzysztofa Kasprzaka, a ostatnio pojawiły się dziwne wypowiedzi bodajże prezesa klubu.

Gorzów po raz kolejny będzie miał skład droższy od poprzedniego. Są już Tomasz Gollob, Nicki Pedersen, Matej Zagar. Podobno dogadany jest Hans Andersen, ale tu bym się za wiele nie spodziewał. Chociaż „Ugly Duck” wyleciał z GP, co być może (choć to wątpliwe) pozwoli mu się lepiej odnaleźć w lidze. Na razie jest spore oczekiwanie na Pawlickich. Jeśli ich nie będzie, to koncepcja składu mocno się zmieni i wtedy zapewne dojdzie jeszcze jakiś solidny senior. Ogólnie jeśli chodzi o Stal, to mamy sporą ciszę czyli stan skrajnie odmienny od tego co działo się jeszcze dwa – trzy lata temu.

Włókniarz Częstochowa, to może być prawdziwy dramat. Odchodzi Rune Holta, być może Davidsson, Karlsson. Kto tam w ogóle będzie chciał jeździć? Prezesi innych klubów już mogą się bać, bo perspektywa płacenia zawodnikom po 75 punktów za mecz, to prawdziwa klęska. Na razie słychać tylko o negocjacjach z Rafałem Szombierskim, a dalej jest wielka, głucha cisza…

Na końcu beniaminek z Rzeszowa. Są pieniądze, jest dogadany Jason Crump, pozostają Lee Richardson, Rafał Okoniewski, Dawid Lampart, prawdopodobnie także Chris Harris. Brzmi całkiem nieźle. Trzeba jednak pamiętać, że prawie wszyscy startowali na pierwszoligowych torach i mogą sobie nie poradzić w ekstralidze. Przykładem może być „Okoń”. W końcu miał dobry sezon, alewystarczy przypomnieć jego ostatni ekstraligowe zdobycze i nie są to informacje budujące. Anglicy też jakoś nie bardzo sprawdzają się w Polsce. Jednym zdaniem, Rzeszów, to spora niewiadoma. Na pewno jeszcze przynajmniej jeden zawodnik tam dojdzie. Pożyjemy, zobaczymy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *