Z Grudziądzem o wszystko

Na jedną kolejkę przed zakończeniem rundy zasadniczej mamy już wyraźny podział na dwie czwórki. Różnice w stosunku do prognoz są olbrzymie, bo obie lubuskie drużyny, które miały być niemal murowanymi kandydatami do walki o medale wciąż mogą być pewne ligowego bytu na przyszły sezon. Z drugiej strony Unia Tarnów dość spokojnie awansowała do elity i jeśli porównam sobie papierowych faworytów z Jaskółkami, to wniosek jest prosty: do sukcesu trzeba mieć drużynę, czyli spójny organizm.

Tarnowianie, w przeciwieństwie do lubuskich ekip, nic nie musieli. No może w miarę spokojnie utrzymać się w lidze. Przecież skład mają słabszy niż rok temu, bo odeszli Greg Hancock, Artiom Łaguta, Krzysztof Buczkowski i Adrian Gomólski. Tymczasem gorzowianie utrzymali stan posiadania, a zielonogórzanie nawet zostali wzmocnieni, bo za Kamila Adamczewskiego przyszedł zdecydowanie wyżej notowany Krystian Pieszczek. I co? Pogoń za źle rozumianym sukcesem przysłoniła to co jest dużo ważniejsze od nazwisk i pieniędzy: dobrą atmosferę i wolę walki. Poza tym okazało się, że dwa kolosy mają dość wątłej jakości podstawę finansową do działania.

Oglądałem sobie powtórkę magazynu PGE Ekstraliga. Moją uwagę przykuła różnica w podejściu do meczu Adama Skórnickiego i Jacka Frątczaka. Rozumiem oczywiście, że sytuacja obu zespołów jest diametralnie różna, ale jest ona pewną konsekwencją pracy obu panów. W leszczyńskiej ekipie mamy spokojne rozmowy, a w zielonogórskiej wieczne krzyki, wulgaryzmy, sztuczne utrzymywanie koncentracji, jakby zapożyczone z podręcznika „Umiejętność motywacji dla opornych”. Przy tym wszystkim gołym okiem widać, że jazda sprawia „Bykom” radość, podczas gdy zawodnicy gości jakby nie nadążali za tokiem myślenia swojego menadżera. Co ciekawe, Darcy Ward i Patryk Dudek byli poza tymi krzykami, co dawało też odpowiedni efekt punktowy, bo przecież we dwóch zdobyli ponad 70% wszystkich punktów Falubazu. I jest to też zrozumiałe, wszak rozpoczęli sezon zdecydowanie później niż inni żużlowcy, więc siłą rzeczy mają mniej czasu na udowodnienie swojego potencjału przed przystąpieniem do negocjacji dotyczących przyszłorocznych kontraktów. I wbrew temu co wyczytałem ostatnio w internetowej wersji Przeglądu Sportowego uważam, że żaden z nich nie zostanie na przyszły rok w zielonogórskim klubie.

Lubię sobie czasem powymyślać jakieś teorie spiskowe. Już jakiś czas temu przyszło mi do głowy, że słynny piknik, który miał miejsce 3 maja na torze przy ul. Wrocławskiej był po to, żeby… Patrykowi nieco przedłużyć rozbrat z jazdą, a wszystko wzięło w łeb po kontuzji Jarosława Hampela. Wszystko zaczęło się przecież od publikacji na portalu będącym tubą Falubazu, w którym podano wyniki treningu punktowanego, a już na drugi dzień burzę rozpętał Przegląd Sportowy. Swoją drogą ciekawe, że dwa miesiące zajęło podanie do publicznej wiadomości o jakimś pikniku (sprytne – taki wariant kryzysowy), przy czym szczegóły są objęte jakąś niewiarygodną tajemnicą, choć wynajmowano przecież obiekt miejski.  To tylko moja teoria spiskowa, ale jeśli po sezonie Patryk zmieni klub, a jego ojciec przestanie być trenerem w Falubazie, to sam zacznę powoli wierzyć w te moje wymysły. Wiem jedno. Można mieć różne zdanie o J. Frątczaku, bo jest postacią dość kontrowersyjną, ale na pewno nie można mu zarzucić nieznajomości przepisów. I powiem szczerze, że to jest punkt wyjścia do moich spekulacji. Dlatego jakoś trudno mi pogodzić się z tak dalece posuniętą nieroztropnością.

Wracam do rzeczywistości. Głupio to zabrzmi, ale nie wykluczam wcale, że w niedzielę GKM Grudziądz tu nie wygra. Na pewno na serio do pojedynku podejdzie szczególnie Tomasz Gollob (jeśli pojedzie), bo on nie może sobie pozwolić na zawalenie tego meczu. Chyba nie tylko ja mam wrażenie, że „Chudy” jeszcze jeździ tylko dlatego, że wciąż udaje mu się wynegocjować niezłe kontrakty, choć ostatni naprawdę dobry sezon miał dobrych kilka lat temu. Tyle, że tym razem w grę wchodzą także pieniądze samorządowe, a poza tym już nikt mu tyle nie zapłaci, jeśli spuści swoją drużynę do niższej ligi. Niby liczę się z ewentualnością przegrania przez Falubaz tego meczu, ale jednocześnie jakoś nie potrafię wyobrazić sobie jak mógłby on przebiegać, bo różnica potencjałów jest kolosalna. Grudziądzanie mają co prawda kilku świetnych startowców, ale cz to może wystarczyć na zielonogórskim owalu? Zobaczymy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *