Opole

Stadion
Stadion Miejski im. Mariana Spychały
ul. Wschodnia 2
Tor
Długość: 321 m
Rekord
Greg Hancock - 59,5 sek.
(7 czerwca 2018 r.)

Na mecz do Opola po raz pierwszy wybraliśmy się z kolegami 5 kwietnia 1999 r. drugi dzień świąt wielkanocnych, więc na autostradzie z betonowych płyt, nazywanej wtedy najdłuższymi schodami nowoczesnej Europy mogliśmy oglądać Niemców wracających do siebie, jadących 50 km/h w obawie o swoje luksusowe audi, mercedesy i BMW. Po drodze zajechaliśmy do Lubiąża, gdzie znajduje się ogromny pocysterski kompleks, zdewastowany niestety w dużej mierze przez Armię Radziecką, dla której wszytko co drewniane miało wartość opałową. Swego czasu chciał go kupić Michael Jackson, na szczęście jednak tego nie zrobił. Kiedy tam byliśmy, odrestaurowane było jedno z pomieszczeń. Polecam, bo całość robi fantastyczne wrażenie.

W Opolu, jadąc z Zielonej Góry, kierowaliśmy się na Katowice i mieliśmy sporo szczęścia, bo skręciliśmy w dobrą ulicę. Nie chcę nikogo obrazić, ale to co zobaczyliśmy po przekroczeniu bram stadionu spowodowało wybuch śmiechu. Nawet przy dużej tolerancji teren, który mieliśmy przed sobą trudno było nazwać stadionem. Obiekt był w stanie opłakanym. Całe szczęście, że byliśmy odpowiednio wcześnie, bo dzięki temu udało się znaleźć odpowiednio długą ławkę, a nie było to łatwe zadanie. Potem dotarła grupa kilkudziesięciu zielonogórskich kibiców i widziałem prawdziwy strach w oczach ludzi mających zapewnić porządek na trybunach. Dla nich było to coś zupełnie nowego. Na szczęście nie było żadnych zadym.

Organizacja była na poziomie wołającym o pomstę do nieba, nawet jak na warunki pierwszoligowe. Nagłośnienie miało stosunek przerywany do swojej pracy i było strasznie irytujące. Sam mecz był zacięty, choć mijanek na dystansie zbyt wiele nie oglądaliśmy. Dostaliśmy wtedy sporą lekcję pokory, bo faworyt bardzo szczęśliwie zremisował dzięki atakowi Antonina Svaba w ostatnim wyścigu, który wygraliśmy 4:2. Był to pierwszy sezon obowiązywania KSM-u, który uniemożliwił udział w meczu Rafałowi Kurmańskiemu. Z przebiegu spotkania pamiętam wypadek Grzegorza Walaska, który po starciu z Wojciechem Załuskim rozwalił spory kawałek bandy.

Wróciłem do Opola w latach 2014 i 2015. Najważniejszą zmianą jest nowy budynek wieżyczki sędziowskiej oraz sektory znajdujące się w jej pobliżu. Nie zmienia to jednak faktu, że nie wyobrażam sobie obecnie przyjazdu chociażby tysiąca fanów z Zielonej Góry. Niewątpliwym problemem jest położenie stadionu. Wciśnięcie pomiędzy Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego, tory kolejowe oraz ulicę Wschodnią uniemożliwia jakąkolwiek jego rozbudowę. Dzięki temu zresztą przez wiele lat był to najkrótszy tor w Polsce.

Opolski obiekt nie pasuje do dzisiejszych realiów w I lidze, o ekstralidze nie wspominając. I tu jest niestety widoczny ślepa ulica, w którą wjechał polski żużel. Bo choć na łukach nie ma siedzisk, nie ma oświetlenia, to bardzo fajnie ogląda się tu wyścigi. Mogę przynieść koc i po prostu położyć się na trawie. Świetna sprawa dla mnie, ale pewnie niekoniecznie dla miejscowych fanów.

Opolski klub przez wiele lat był w kryzysie, a w sezonie 2015 nie wystartował w lidze. Są jednak powody do optymizmu, bo ruszyło jakieś szkolenie młodzieży. Powrót do czasów Leonarda Raby, Herberta Karwata, Wojciecha Załuskiego czy Karola Lisa (był co prawda wychowankiem Gwardii Łódź, ale długo jeździł w Kolejarzu Opole) jest jednak raczej niemożliwy.

Do Opola wracałem jeszcze w 2018 roku (mecz fazy play-off ze Stalą Rzeszów) oraz w 2021 roku (Lokomotiv Daugavpils). To pierwsze spotkanie rozgrywane przy padającym deszczu, który świetnie nawilżył tor na całej szerokości był wyśmienitym widowiskiem z mnóstwem walki, choć rozgrywanym przecież tylko na poziomie drugiej ligi. Wtedy zobaczyłem na własne oczy jaka walka jest tutaj możliwa. Z kolei w 2021 roku dotrwałem do dziesiątego wyścigu, bo rywale opolan nie mieli zamiaru podjąć walki.

Jeśli chodzi o sam stadion, to niewiele się przez ten czas zmieniło. Wyremontowana wcześniej trybuna na prostej startowej działa, a poza tym reszta wygląda jak… wygląda. Chociaż powiem szczerze, że miejsce na pierwszym łuku, na szczycie wału ziemnego jest jednym z najlepszych miejsc w Polsce do oglądania żużla.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *