Slangerup

Stadion
Hørup Skovvej 5 A
Tor
Długość: 340 m
Szerokość na prostych: 12 m
Szerokość na łukach: 13 m
Rekord
Mikkel Michelsen - 57,6 s

Slangerup to miasteczko na głównej duńskiej wyspie, położone ok. 35 km na północny zachód od Kopenhagi. Nie zauważyłem tu nic specjalnie charakterystycznego. To co pamiętam, to przede wszystkim świetna komunikacja publiczna, która pozwoliła nam na obejrzenie do końca zawodów.

Dania jest krajem wybitnie wyspiarskim, co oznacza, że niespodziewanie potrafi przejść tu ulewa i równie niespodziewanie wróci słońce. I z taką sytuacją spotkaliśmy się w maju 2018 roku, kiedy przyjechaliśmy tu obejrzeć jeden z turniejów eliminacyjnych do cyklu Speedway Grand Prix. Wszystko było pod kontrolą, zawodnicy sprawdzali tor, kibice korzystali z trawiastych wałów obiektu, więc przyszli z kocami. I nagle nadeszła burza z potężną ulewą, która trwała ponad pół godziny. Sprawdzałem w jej trakcie prognozy pogody, a te wciąż pokazywały piękną słoneczną pogodę.

Po ustaniu deszcz wyszliśmy na dwór i niestety widok nie był optymistyczny. Tor został niemal całkowicie zalany wodą, więc właściwie pozostało nam wracać na lotnisko do Kopenhagi, bo przecież nie da się z tym nic zrobić. Okazało się jednak, że organizatorzy nie byli aż takimi pesymistami i wzięli się do roboty. Przyjechała spora cysterna z pompą i zaczęła wypompowywać wodę ze studzienek, a następnie wywozić ją poza tor.

Impreza pierwotnie miała rozpocząć się o godz. 14.00. Ogłoszono, że kolejna decyzja będzie podjęta o godz. 18.00. Ponieważ obiekt leży zadecydowanie poza terenem zabudowanym, więc nie pozostaliśmy na miejscu obserwując przebieg prac. Jeszcze przed wyznaczoną porą wiadomo było, że tor zostanie doprowadzony do stanu używalności, a początek zawodów przesunięto na godz. 19.30. Na szczęście autobusy i pociągi kursowały do późnych godzin nocnych i wiedzieliśmy, że możemy spokojnie zostać na zawodach.

Pogoda oraz organizatorzy przygotowali nawierzchnię doskonale i mogliśmy zobaczyć świetne zawody. Sam tor nie jest klasyczną agrafką. Kształt jest w miarę regularny, ale łuki są dość wąskie. Nawierzchnia ma kolor przypominający nieco mączkę znaną z kortów tenisowych. Obok dorosłego toru znajduje się owal przeznaczony dla dzieci, czyli do jazdy na motorach o zdecydowanie mniejszych pojemnościach.

W trakcie zawodów obserwowaliśmy jazdę z wielu miejsc. Szczególnie ciekawy jest wysoki nasyp na przeciwległej prostej. Stąd, niczym z wysokiej trybuny świetnie widać walkę na pierwszym łuku. Przy okazji kupiliśmy parę razy piwo, ale przyznam, że tutejsze ceny dość mocno ograniczyły spożycie. Można było za to usiąść pod dachem i zjeść smaczne jedzenie, Do baru zresztą przychodzili także zawodnicy.

Moją uwagę zwróciła miejscowa banda, w której do amortyzacji uderzeń oraz zabezpieczenia słupków użyto po prostu opon i wygląda na to, że to rozwiązanie doskonale sprawdza się w praktyce i nie wymaga jakiejś kosmicznej (drogiej) technologii.

Zawody w Slangerup były naprawdę ciekawym przeżyciem. Dobrze, że pierwotnie zawody zaplanowano na dość wczesną godzinę, dzięki czemu był czas na wykorzystanie korzystnej aury. To co zwraca tutaj uwagę, to skupienie się na praktyczności podejmowanych działań i choć Duńczycy są jednym z najbogatszych europejskich społeczeństw, to często potrafią wykonać pracę przy użyciu prostych środków. Zaimponowała mi także znajomość zachowania się nawierzchni. Ci ludzie doskonale wiedzieli co chcą osiągną i na szczęście ani telewizja, ani komisarz toru im w tym nie przeszkadzał.