Mimo, że Falubaz ma przerwę w startach do 30 września, to ostatnie kilka dni obfituje w dość sporo wydarzeń w zielonogórskim klubie. Można zaryzykować stwierdzenie, że pod wieloma względami jest teraz ciekawiej niż podczas kompletnie nijakiej rundy zasadniczej. Czołowe media wskazują na wielkie plany na kolejny sezon. Warto jednak, żeby w Falubazie nie zapomniano, że przed drużyną są jeszcze dwa najważniejsze mecze tego sezonu.
Obecny okres może w Falubazie otrzymać status „oczekiwanie na baraże”. Można byłoby nazwać go też „oczekiwanie na rywala w barażach”, ale niezależnie od tego z kim przyjdzie się zmierzyć zielonogórzanom, aktualni ekstraligowcy będą zdecydowanym faworytem tej potyczki. Osobiście typuję, że tym rywalem będzie ROW Rybnik, który wg mnie wygra półfinałowy dwumecz ze Startem Gniezno, ale przegra finałową batalię w I lidze z Motorem Lublin. Generalnie prorok ze mnie jest kiepski i obstawianiem u bukmachera zdecydowanie nie mogę zarabiać na życie, ale w tym konkretnym przypadku będę mocno zdziwiony, jeśli rzeczywistość inaczej poprowadzi końcówkę rozgrywek zaplecza ekstraligi. Zakładam oczywiście, że nie będzie jakichś dramatycznych wydarzeń losowych, które w sposób zasadniczy mogłyby zmienić układ sił.
Miałem okazję obserwować zarówno zespół rybnicki, jak i grupę tamtejszych kibiców podczas meczu w Krakowie. Wówczas spotkanie przebiegało pod dyktando ekipy z Górnego Śląska, głównie ze względu na słabość nowohuckiego rywala. Z tego co udało mi się podejrzeć wywnioskowałem, że oczekiwania dotyczące awansu do ekstraligi w Rybniku są co najmniej spore. I to może być coś, co stanie się największym przekleństwem tego zespołu. Inaczej rzecz ujmując, jeśli rzeczywiście dojdzie do dwumeczu Rybnik – Zielona Góra, to obawiam się, że oczekiwania aktualnych pierwszoligowców zostaną bardzo szybko sprowadzone na ziemię. Chyba, że…
Nie da się ukryć, że Falubaz ma swoje problemy. I to niemałe. Podejmowanie działań, że się tak wyrażę, wyprzedzających rzeczywistość jest tego najlepszym dowodem. Przede wszystkim zielonogórzanie mają tylko jednego zawodnika posiadającego ważny kontrakt na kolejny sezon (Madsa Hansena nie liczę), a tym zawodnikiem jest najstarszy w drużynie Piotr Protasiewicz. Po tym wszystkim co działo się tu przez ostatnie kilka lat jestem bardzo sceptycznie nastawiony do tego, że którykolwiek żużlowiec podpisze kontrakt na okres dłuższy niż rok. Dlaczego? Właśnie dlatego, że długoterminowy kontrakt wiąże zawodnika, a przez to spada on w hierarchii ważności klubu. Mam wrażenie, że to właśnie spotkało Piotra Protasiewicza już w ubiegłym roku, a obecnie sponiewierało go ponownie, co pewnie przyczyniło się do dość średniej atmosfery wewnątrz drużyny. Obecnie działacze z Winnego Grodu stają przed dość trudnym zadaniem, bo muszą negocjować nowe kontrakty z niemalże całym aktualnym składem, a przede wszystkim z Patrykiem Dudkiem. Nikt w Zielonej Górze nie wyobraża sobie drużyny bez Duzersa, więc niezależnie od tego jak bogaty sponsor by tu przyszedł i niezależnie od tego jakich mistrzów by tu sprowadził, jeśli nie będzie Patryka, nie będzie tej drużyny. I wszyscy doskonale zdają sobie z tego sprawę – od działaczy rozpoczynając, na Patryku i jego rodzicach kończąc.
Wszyscy doskonale zdają sobie także sprawę z tego, że przyszłoroczna ekstraliga z obecnym składem nie ma sensu. Odchodzi para juniorów Sebastian Niedźwiedź – Alex Zgardziński. Ani Jacob Thorssell, ani tym bardziej Kacper Gomólski nie są zawodnikami gwarantującymi solidne drugoliniowe zaplecze. Akurat w przypadku obu tych żużlowców przyczyny są zupełnie różne. Szwed przede wszystkim nie udźwignął odpowiedzialności w lidze angielskiej, gdzie wobec konieczności dostosowania się do nowych przepisów działacze Wilków z Wolverhampton musieli wybrać pomiędzy nim a Fredrikiem Lindgrenem. Wybrali Jacoba jako lidera, której to funkcji Thorssell niestety nie udźwignął, co w dużej mierze przyczyniło się do tego, że Wilki nie załapały się do bezpośredniej walki o medale. Spadek średniej z 2,326 do 1,977 jest dramatyczną wręcz obniżką jakości, co niewątpliwie wpłynęło na brak pewności siebie także w polskiej lidze. Z kolei Ginger nie jest chyba psychicznie gotowy do walki o skład. On będzie dużo skuteczniejszy wtedy, gdy będzie mieć pewność miejsca w składzie. Niestety, kontraktując zawodników, działacze muszą znać ich charakterystykę osobowościową, a nie tylko gołe statystyki.
Aktualnie pisze się o tym, że Falubaz przed spotkaniem z Unią Tarnów negocjował kontrakt na przyszły rok z liderem tarnowskiej ekipy Nicki Pedersenem. Czy tak było w rzeczywistości tego oczywiście nie wiem. Jeśli okaże się to prawdą, to oznaczałoby drastyczne naruszenie zapisów regulaminowych, a poza tym byłoby to działanie głęboko nieetyczne i nielojalne wobec innych udziałowców spółki Ekstraliga Żużlowa Sp. z o.o. Pomijając jednak kwestie moralno-regulaminowe, sprowadzanie 41-letniego Duńczyka byłoby po prostu głupie. Nie dlatego, że to jest słaby zawodnik. Nie da się jednak nie zauważyć, że Nicki dużo lepiej wypadnie na tle bardzo przeciętnych żużlowców Unii Tarnów niż na tle mocniejszego składu. W parze z Piotrem Protasiewiczem, Michaelem Jepsenem Jensenem czy nawet Grzegorzem Zengotą on nie będzie już tak często robił dwucyfrowych wyników. Poza tym jest w zespole pewna hierarchia liderów, którą Nicki wywróci do góry nogami. Są po prostu pewne koszty, które mogą być wyższe niż ewentualne zyski i to także trzeba uwzględnić.
Do tego wszystkiego dochodzi dziwna rozgrywka pomiędzy właścicielami spółki ZKŻ SSA. O ile dotychczasowy prezes pożegnał się ze swoim stanowiskiem dość spokojnie, to odpowiedź klubu była dla niego mało przyjemna, wskazując jego nieudolne działania jako główną przyczynę osłabienia składu i niezadowalających wyników. I teraz można się zastanawiać o co w tym wszystkim chodzi. W styczniu 2018 roku Robert Dowhan i Zdzisław Tymczyszyn przejęli piłkarski Falubaz. Póki co nie słychać o żadnych tarciach organizacyjnych w futbolu, za to w żużlu pan Zdzisław, czyli były już prezes, został bardzo niemiło podsumowany przez klub. Czyli właściwie przez kogo? To jest pytanie, na które nie znam odpowiedzi. W każdym razie coś dzieje się ewidentnie pomiędzy udziałowcami spółki ZKŻ SSA i pewnie za czas jakiś będziemy trochę mądrzejsi w tym temacie. Póki co nowym prezesem został Adam Goliński, powszechnie uważany za człowieka trzeciego udziałowca spółki zarządzającej klubem żużlowym. Pytanie: jaka jest w całym tym zamieszaniu rola Roberta Dowhana, czyli człowieka przez ogromną większość kibiców wręcz utożsamianego z kierowaniem zielonogórskim żużlem?
Druga ekipa I ligi powinna przystąpić do baraży z zielonogórską drużyną mając na uwadze wszystkie te problemy czy też kwestie organizacyjno-personalne w Falubazie. I w tych okolicznościach chyba najgłupszą rzeczą ze strony pretendenta do miejsca w ekstralidze byłoby wytworzenie wewnętrznej presji na konieczność wygrania baraży. Według mnie zdecydowanym faworytem baraży jest Falubaz, a jedyną szansą rybniczan lub lublinian (jednak w tej roli obstawiam rybniczan) jest pomóc uwierzyć zielonogórzanom, że rzeczywiście są tak wielkimi faworytami, że nic złego stać się im nie może. Jeśli pierwszoligowiec sam się zagotuje we własnym sosie, to Falubaz przejedzie się po nim jak walec.
Wybiegłem w dość odległą przyszłość, bo opisywane przez mnie mecze będą miały miejsce dopiero za ponad trzy tygodnie. Nie można jednak zapominać, że walka o miejsce w przyszłorocznej ekstralidze oznacza także, a może przede wszystkim, walkę o ogromne pieniądze z kontraktu z telewizją. Ten kto się nie załapie teraz, na kolejną szansę będzie musiał poczekać co najmniej rok. A każdy rok będzie zwiększać różnicę pomiędzy tymi dwoma klasami rozgrywkowymi. Oby wszystko rozegrało się w sportowe walce, oby wszyscy zawodnicy zakończyli cało i zdrowo te zmagania i oby infrastruktura w obu ośrodkach wytrzymała to niesamowite napięcie, jakie pewnie będzie towarzyszyć barażom, bo różnego rodzaju awarii jak na najlepszą i najbogatszą żużlową ligę świata już chyba wystarczy.