Gniezno
Stadion Miejski im. płk. Franciszka Hynka
ul. Wrzesińska 25, Gniezno
Pojemność: 9662 miejsca
Długość: 344,5 m
Szer. na prostych: 10 m
Szer. na łukach: 15,5 m
Kevin Fajfer - 62,00 sek.
(15 czerwca 2024)
Gniezna jako pierwszej stolicy Polski i atrakcji turystycznej reklamować nie trzeba. Bardzo podoba mi się tutejszy rynek z ogromną przestrzenią oraz oczywiście widoczna z daleka katedra. W 2019 roku podczas wakacji pokazaliśmy dzieciakom trochę rejonów, których raczej nie zwiedza się w czasie najdłuższego urlopu, czyli dawne ziemie piastowskie, w tym m.in. Gniezno. I nie żałuję.
Jeśli chodzi o stadion żużlowy, to położony jest bardzo „przyjaźnie” dla przyjeżdżających z zewnątrz – przy droga wylotowej na Wrześnię, więc trudno nie trafić. Może być tylko problem z parkingiem, ale na pewno coś się znajdzie. Wspólnie z kolegami pojechaliśmy na historyczny mecz ostatniej rundy I ligi w sezonie 2002. Zwycięzca brał wszystko, przegrany musiał walczyć o awans w barażach. Usiedliśmy na wysokości wejścia w pierwszy łuk. Trybuny pozwalały na dobrą widoczność całego toru. Emocje przed meczem wykraczały poza zwyczajny mecz ligowy, w końcu stawka była ogromna. Kupując bilet zdradziłem się, że jestem z Zielonej Góry, bo kupowałem „normalny”, podczas gdy za mną miejscowy kibic nabywał bilet „cały”. W powietrzu dało się czuć poznańskość tego rejonu. W sumie nie ukrywaliśmy specjalnie, że kibicujemy gościom i nikt nam z tego powodu nie zrobił żadnej uwagi.
Działacze i niektórzy zawodnicy Startu byli dość pewni siebie przed spotkaniem. Jeszcze na pół godziny przed meczem Mirosław Jabłoński biegał „w cywilu”, a podczas prezentacji główny sponsor gnieźnian życzył nam powodzenia… w barażach. Oj mocno zdziwił się ten pan i w kolejnym sezonie już go chyba nie było w pierwszej polskiej stolicy, a miejscowa drużyna do tej pory nie potrafi się pozbierać.
Początkowo „Orły” miały lepsze starty, ale po zewnętrznej na prowadzenie udało się wyjść zarówno Nickiemu Pedersenowi jak i Billy Hamillowi. Swoją drogą, to był skład z Duńczykiem i Amerykaninem. Szkoda, że nie można już oglądać „Bullet’a” na torze, bo to co potrafił zrobić było piękne.
Gospodarze prowadzili już nawet sześcioma punktami, a my patrzyliśmy w niebo i modliliśmy się żeby z nadciągających chmur nie spadł deszcz. Potem jednak gnieźnianie dali ciała i stracili całą przewagę. Kluczowy był wyścig, w którym zielonogórska para, mająca do tej pory w sumie jedno oczko, po błędzie pary Startu przywiozła jakże cenny remis. Potem istniała już tylko jedna drużyna, a całość została zwieńczona cudownym atakiem Rafała Kurmańskiego, który w XIV wyścigu na jednym łuku wyprzedził prowadzącą parę Jabłoński – Łukaszewski i tym samym dał nam awans. Ostatni bieg, to już dobicie pewnych siebie gospodarzy i pewne 1:5 dające najwyższe w meczu prowadzenie. Jeden z siedzących za nami miejscowych kibiców, niewierzących w zwycięstwo swojej drużyny, powiedział przed meczem, że jak Start będzie przegrywać dziesięcioma punktami, to idzie do domu. I po ostatnim biegu rzeczywiście poszedł 🙂
Myślę, że w odróżnieniu od wielu ośrodków w pierwszej i drugiej lidze Gniezno dysponuje naprawdę ciekawym obiektem, który można nazwać prawdziwym stadionem. Jest też dobry tor o ciekawej geometrii trochę różniącej się od przeciętnego polskiego owalu. Łuki są krótsze i ostrzejsze, a całość przypomina nieco duńską „agrafkę”, tyle że proporcjonalnie większą. Charakterystycznymi elementami są budynek klubowy z hotelem, znajdujący się na terenie ówczesnego parkingu oraz kryta trybuna, której historia sięga 1929 roku.
Przez długi czas tutejsi działacze i kibice skazani byli na oglądanie jazdy na zapleczu wielkiego żużla. Pewnie dzięki temu powstała inicjatywa organizowania Turnieju o Koronę Bolesława Chrobrego, którego obsada przyciągała na stadion tłumy kibiców. Na jednej z takich imprez (w 2012 roku) udało mi się być. Rok później Start jeździł już w ekstralidze, ale ta jednosezonowa przygoda sprawiła, że nieprzygotowany ani sportowo, ani organizacyjnie klub wciąż liże rany, choć mamy już 2015 rok. I niestety jest coraz gorzej. Odeszli praktycznie wszyscy wychowankowie, a przecież można by z nich złożyć naprawdę fajną ekipę. Niestety… A przecież obiekt został naprawdę porządnie odnowiony, zainstalowano w końcu oświetlenie i właściwie pozostaje tylko życzyć miejscowym kibicom i działaczom, aby na swoim stadionie mogli znów oglądać pojedynki na wysokim poziomie sportowym.
Kolejny raz odwiedziłem gnieźnieński stadion w 2015 roku, ponownie podczas Turnieju o Koronę Bolesława Chrobrego. Tym razem atmosfera była zupełnie inna. Roczna przygoda w ekstralidze skończyła się długami, z którymi klub nie może sobie do końca poradzić. Siłą rzeczy kibiców też jest mniej. Jeśli chodzi o sam obiekt, to parking przeniesiono przed trybunę główną, a trybuny podzielono na cztery niezależne części, przez co nie ma już możliwości poruszania się po całości stadionu. Tyle zostało z próby zawojowania ekstraligi. Szkoda…
„nie ukrywaliśmy specjalnie, że kibicujemy gościom i nikt nam z tego powodu nie zrobił żadnej uwagi.”
A kto miał robić jakąś uwagę? To chyba normalne że można kibicować komu się chce? Kiedyś niechcący wlazłem z dziećmi na żyletę w Toruniu, trochę się bały jak sektorówka pofrunęła nad głowami a jedyną uwaga było „no śpiewaj głosniej, k…!” 😀