Oglądnąłem specjalny odcinek Kolegium Żużlowego na profilu YT Canal+ Sport. Niejako naprzeciwko siebie posadzono tam przedstawicieli spółki Ekstraliga Żużlowa Sp. z o.o. oraz żużlowych ekspertów Canal+. Była dyskusja na argumenty, choć tak naprawdę wszyscy obecni byli tej samej stronie barykady. Ważne, żeby kibice myśleli, że jest różnica zdań.
Oglądnąłem ten program dlatego, że rozmawiano tam m.in. o problemach i aktualnej kondycji speedwaya w ujęciu globalnym, choć oczywiście dużą wagę przykładano do ligowego i reprezentacyjnego żużla w naszym kraju, Chciałem też dowiedzieć się jakie są pomysły na bliższą i dalszą przyszłość.
Dwie grupy gości były naprzeciw siebie, a uczestnicy mieli reprezentować zarówno organizatora najlepszej ligi świata, zawodników, jak i historię, ciekawostki i osiągnięcia. Dla wszystkich oczywiście najważniejsi są kibice. Wszystko fajnie, ale przecież tak naprawdę był to program robiony na potrzeby telewizji – największego sponsora ligi, z którego pieniędzy wszyscy uczestnicy debaty są w pewien sposób opłacani. A największym interesem telewizji jest oczywiście zarobek na klientach, czyli kibicach oglądających rozgrywki przede wszystkim za pośrednictwem różnego rodzaju ekranów.
Każdy z gości ma co najmniej sporą (czasem ogromną) wiedzę o żużlu i każdy wie po co tam jest i co może powiedzieć. To są świadomi ludzie bazujący na mocnym ograniczeniu ludzi, do których przekaz jest kierowany. Przyznam, że z wieloma kwestiami poruszonymi w programie zgadzam się, ale jednocześnie zastrzec należy, że pod prawie każdą kwestią można dostawić gwiazdkę i dopisać coś małą czcionką.
Odnośnie szkolenia. Po latach obserwacji chyba zacząłem powoli rozumieć kierunek, w którym poszły polskie przepisy. Nie było szkolenia, bo działacze klubowi myśleli tylko o lidze i właściwie każdy otrzymany pieniądz niezależnie od właściwego przeznaczenia potrafią go wydać na podwyższenie kontraktów, na które ich nie stać. I to wszystko zostało powiedziane. Nikt jednak nawet słowem nie zająknął się na temat tego, że juniorzy stanowią już ponad 70% polskich zawodników, a większość z nich potrzebna jest tylko po to, żeby ci, którzy w przyszłości mają być gwiazdami, mieli na początku z kim rywalizować. Ogromna większość polskich juniorów z definicji nie ma szans na karierę i są traktowani jako swego rodzaju odpad, bo i tak nie dostaną szans na start w lidze. To taka żużlowa wersja predestynacji, czyli rzeczywistości, w której zawodnik nie ma wpływu na swoją karierę, a o jego losach decyduje ktoś wyżej. W dłuższym okresie może to sprawić, że zwyczajnie coraz ciężej będzie znaleźć kandydatów do szkółki.
Mówiono o zbyt cieplarnianych warunkach dla polskich juniorów. Tyle, że najgorsze w tym jest przygotowywanie przewidywalnych i jednakowych torów na potrzeby telewizji. Nigdzie poza Polską juniorzy takich warunków nie mają. Zakładam, że nigdzie powodem wejścia w żużel nie jest chęć (często wirtualnego) zarobku dla rodziców i być może to jest powód tego, że zagraniczni żużlowcy są bardziej zdeterminowani.
Junior zagraniczny. To kolejna część wyżej opisanej układanki, która przy okazji ma wyszukać zawodników na przyszłość do naszej ligi. O tym była mowa. Tutaj też można dopowiedzieć, że pokazanie młodym zawodnikom warunków finansowych mogło odwrócić ich zainteresowanie od rodzimych lig, ale ten plan się nie powiódł. Wszyscy młodzi Duńczycy czy Anglicy śmigają w swoich niższych ligach i tam uczą się speedwaya na różnych torach. U nas można zarobić, ale żużla za bardzo się młodzi nie nauczą.
Dużo było mowy o długach polskich klubów, ale jednocześnie żaden z rozmówców nie zakwestionował sensu tak wielkich pieniędzy, jakie dostają zawodnicy. A pieniądze wciskają im przecież działacze klubowi idący ręka w rękę z lokalnymi politykami, którzy patrzą na bardzo krótkoterminowy efekt i to wyłącznie przez pryzmat własnych interesów. Działacze nie potrafią się dogadać między sobą, a jednocześnie mają potrzebę zaistnienia, która – tak sobie myślę – nie jest wcale irracjonalna, jeśli potem ma im otworzyć wrota do dalszej kariery, niekoniecznie sportowej. O kwestiach działaczy klubowych i polityków była mowa, ale jednocześnie „małą czcionką” można dopowiedzieć, że naszej żużlowej centrali wysokie koszty funkcjonowanie nie tylko wcale nie przeszkadzają, ale wręcz jest dążenie do ogólnego przekonania, że to wszystko musi być takie drogie. Jeśli coś jest sztucznie drogie, to widocznie ma to swój cel. Wyśmiewanie Anglików oskarżających Polskę za ich kryzys wcale nie jest takie śmieszne. Myślę, że naszych działaczy, nie tylko klubowych, szlag trafia, że coraz więcej topowych zawodników wraca na angielskie tory.
Zastanowiła mnie też kwestia oceny braku zmiany pokoleniowej na trybunach angielskich stadionów, za którą w debacie obarczono w dużej mierze tamtejszą infrastrukturę. Za to naszą wspaniałą infrastrukturę wskazano jako coś, co napędziło zainteresowanie w Polsce. Fajnie, ale ten przekaz może trafić do ludzi, którzy być może nie wiedzą, że u nas zawsze było dużo kibiców, nawet wtedy, gdy obiekty były na poziomie kurników, nie było sztucznego oświetlenia i siedziało się na starych deskach. Na polskim żużlu zaczęto zarabiać globalnie, gdy na rynek weszły prawa telewizyjne i nie ma to za wiele wspólnego z infrastrukturą. Podano przykład Wrocławia i Gorzowa, ale zupełnie nie wspomniano o świecącej przez wiele lat pustkami toruńskiej Motoarenie. Szkoda, że pan Wojciech Stępniewski nie miał w tym temacie niczego do powiedzenia…
Kolejny przekaz mówi o zamykaniu obiektów zagranicą i rzeczywiście jest w tym sporo prawdy. Mało komu z naszych działaczy zależy jednak na tym, żeby kibice wiedzieli, że w Europie, nie licząc Polski, wciąż jest ponad 100 torów żużlowych, że (poza Polską) rozgrywanych jest co roku ponad 600 turniejów. Poszedł za to komentarz w kierunku Szwedów, że nie wspierają swoich młodych zawodników, ale już nikt nie powiedział, że w Szwecji rozegrano w 2024 roku więcej imprez niż rok wcześniej, że powstały cykle imprez w klasie 250cc, że powstała Swedish Speedway Academy, a młodzi zawodnicy mają możliwość jazdy w niższych ligach. Nie powiedziano, że w Anglii powstała liga National Development Trophy, nie tylko dla najmłodszych, ale także dla starszych zawodników, dla których żużel jest pasją. Przecież tylko w Polsce myśli się o szkoleniu i rozwoju żużla.
Mądrą rzecz powiedział Krzysztof Cegielski. Jeśli nagle w Anglii pojawi się telewizja, która da pieniądze, a pieniądze pójdą na kontrakty zawodników, to zagraniczni żużlowcy nie będą mieli żadnych oporów, żeby do Polski więcej nie wracać. To było powiedziane trochę po cichu, ale taka jest prawda. Dla nich jazda w Polsce jest pracą, a za zarobione u nas pieniądze mogą ścigać się tam gdzie chcą. I ścigają się. Powtórzę się – wg mnie strasznie uwiera naszych działaczy, że nawet groźby kar finansowych nie odstraszają zawodników przed jazdą w ligach zagranicznych.
Myślę, że ten odcinek Kolegium Żużlowego to był przykład programu, w którym ważniejsze jest to czego nie powiedziano, niż to co powiedziano. Utwierdziłem się tylko w przekonaniu, że w polskim żużlu są dwie grupy hamulcowych. Pierwszą są działacze klubowi, bo mają w tym swój krótkowzroczny interes, a drugą grupą bardzo mocno odporną na zmianę postrzegania świata są klubowi kibice. Cały ten program było po to, żeby ci właśnie kibice nadal żyli w przeświadczeniu, że wiedzą wszystko o tym sporcie, choć najczęściej nie widzieli speedwaya poza ligą (ewentualnie SGP w Polsce), a często w ogóle żużlowo nie wyszli poza swój jeden stadion. Łatwo ośmieszyć przed nimi świat, którego nie znają. Bo – niestety – polska liga finansowo trzyma się tylko i wyłącznie na kibicach, którym wszystko można wmówić. To jest betonowy elektorat ekstraligi, o który trzeba dbać. Mam wrażenie, że jakiś czas temu mainstreamowe żużlowe media przeszły do narracji oblężonej twierdzy. Ale jednocześnie trzeba brać zawodników zagranicznych, żeby interes się kręcił.
Polscy kibice żyją w szklanej kuli. Wszystko co jest poza tą kulą wydaje się śmieszne i zniekształcone i wydaje im się, że tak wygląda speedway poza Polską. Zadaniem mediów jest utrzymanie ich w tej szklanej kuli. Na razie to się udaje, ale koszty są coraz większe. Jak ta kula pęknie…