Co dalej z zielonogórskim stadionem?

Do wygenerowania kolejnego wpisu zainspirował mnie portal sportowefakty.pl, na którym przeczytałem artykuł pana Jakuba Sobczaka pt. „Co dalej ze stadionem Falubazu?”. Już sam tytuł zawiera pewną nieścisłość, bo przecież zielonogórski klub nie ma swojego stadionu, a jedynie użytkuje obiekt należący do miasta.

Nie będę cytował treści tegoż artykułu, bo jeszcze zostanę posądzony o plagiat. Aby każdy mógł go sobie przeczytać podaję link. Już sam wstęp wywołał mój uśmiech, bo argumenty przedstawione w nim mogą trafić do tych, którzy albo nie mają własnego zdania, albo bazują wyłącznie na tym co przeczytają lub usłyszą w mediach. Chodzi konkretnie o blachę falistą, jarzeniówki oraz słup wśród trybun zielonogórskiego stadionu. Jest to prawda, zgadzam się, ale stawianie jako wzór m.in. gorzowskiego stadionu w tym kontekście jest śmieszne. Przecież tam jest dokładnie to samo. Nie wiem czy autor nie był w Gorzowie czy też nie zauważył pewnych rzeczy. Ja byłem na ubiegłorocznym finale DPŚ, miałem ze sobą aparat i zrobiłem kilka fotek. Nie jest moim zamiarem wyśmiewanie obiektu sąsiadów z północy, bo w porównaniu z zielonogórskim prezentuje się dużo lepiej. Chciałbym tylko zauważyć jak łatwo jest manipulować opinią publiczną używając argumentów, delikatnie rzecz ujmując, mających dość małą wartość.

Widok na przeciwległą prostą
Widok na przeciwległą prostą
Blacha falista i jarzeniowki
Blacha falista

I co? Też jest blacha falista, też są jarzeniówki, nawiasem mówiąc bardzo dobrze wypełniające swoją rolę, a słupów jest kilkadziesiąt i w sumie zasłaniają one widok większej ilości kibiców niż sławny słup w Zielonej Górze. A stadion jest przecież nazywany jednym z najnowocześniejszych na świecie.

Zastanawiam się czy rzeczywiście komuś zależy na nowym stadionie w Zielonej Górze. Mi niespecjalnie. Słuchając i czytając wypowiedzi pana ojca prezesa też mam wrażenie, że dopóki obiekt wygląda jak wygląda, ma on argumenty do walki medialnej. Prezydentowi też chyba nie bardzo, bo w czasach kryzysu wywalanie kolejnych milionów na stadion przeznaczony wyłącznie dla jednej dyscypliny jest lekką niegospodarnością. W końcu za jego kadencji miasto przeznaczyło na żużel grubo ponad 20 mln zł (remont stadionu, dostosowanie go obowiązujących przepisów i dofinansowanie dla klubu), podczas gdy planowane tegoroczne wpływy do budżetu miasta wynoszą 500 mln zł. Trzeba liczyć, że kolejna faza rozbudowy pochłonie następne kilkanaście milionów zł, a magistrat wciąż wspiera to prywatne ranczo prezesa pokaźnymi kwotami, stanowiącymi kilkanaście procent całego klubowego budżetu, nie mając praktycznie żadnego wpływu na funkcjonowanie tegoż tworu.

Dlaczego nie zależy mi na rozbudowie? Z kilku powodów:

  1. Wywalanie pieniędzy na siedzenia dla kibiców, którzy i tak oglądają mecze na stojąco mija się z celem.
  2. Poza meczem finałowym DMP nie zdarzyło się chyba, żeby zabrakło biletów. Zresztą zwiększenie objętości musi pociągnąć za sobą obniżenie cen biletów, co wcale nie musi oznaczać zwiększenia wpływów. Przecież prezes może windować ceny właśnie dlatego, że wciąż używa argumentów o stadionie.
  3. Dlaczego miasto ma pokrywać całość kosztów, jeśli tak naprawdę coraz więcej ludzi zasiadających na trybunach przyjeżdża z okolicznych miejscowości? Czy jest z tego jakakolwiek wymierna korzyść dla Zielonej Góry?
  4. W przeciwieństwie do tzw. nowoczesnych stadionów zielonogórski obiekt czymś się wyróżnia. Nie są to pewnie jakieś wielkie zalety, ale jednak nowe stadiony stają się do siebie bardzo podobne.
  5. Stadion żużlowy nie nadaje się do rozgrywania innych imprez, poza jakimiś  jednorazowymi incydentami.
  6. Według mnie za jakiś czas pęknie z wielkim hukiem nadmuchany do granic wytrzymałości balon o nazwie Falubaz i wtedy przestaną przychodzić ci, którzy pojawiali się na stadionie w wyniku owczego pędu.
  7. Póki co żaden z klubów dysponujących nowoczesnym stadionem nie wygrał jeszcze mistrzostwa. W sumie żaden argument, bardziej ciekawostka.
  8. Wynikający z poprzedniego punktu – nowy obiekt w jakiś sposób rozbudza oczekiwania, a ponieważ póki co nie są one zaspokojone, więc niejednokrotnie mogliśmy w telewizji oglądać sporą ilość pustych krzesełek.

Wydaje mi się, że boom na żużel w Polsce minął. Coraz trudniej jest zapełnić stadion. W tych warunkach dużo bardziej użyteczne będą kameralne obiekty, które też mają swój fajny klimat nawet wtedy, gdy nie są zbyt piękne, a poza tym są tańsze w utrzymaniu. Mam nadzieję, że za kilka lat żużel w Polsce w końcu znormalnieje i będzie po prostu dyscypliną sportową, a przestanie być środkiem do promowania kilku osób, często za publiczne pieniądze.

Wracając do gorzowskiego obiektu, mam przeczucie, że za kilka lat dwóch panów będzie się mocno tłumaczyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *