Dzieje się w Gorzowie, oj dzieje. Wygląda na to, że tamtejsi politycy mocno narozrabiali. Co prawda wyrok dla prezydenta miasta nie jest jeszcze prawomocny, więc sporo może się zmienić. Coraz bardziej prawdopodobne jest jednak, że nie dotrwa on na tym stanowisku do końca swojej kadencji.
Nie będę komentował tego wydarzenia, bo przecież nie mieszkam w Gorzowie, a moja wiedza opiera się wyłącznie na doniesieniach medialnych. Ze względu jednak na spore związki prezydenta Gorzowa z tamtejszym klubem żużlowym, dla mnie najbardziej interesujące w tej całej sprawie są ewentualne skutki dla budżetu Stali. Na chwilę obecną pan Jędrzejczak został skazany m.in. na ośmioletni zakaz pełnienia funkcji publicznych, ale na pewno złożone zostanie odwołanie, więc do prawomocnego wyroku jeszcze jest daleko. Jeśli jednak podtrzymany zostanie zakaz sprawowania funkcji publicznych, to wówczas mieszkancy wypowiedzą się za pomoca kart do głosowania, a temat żużla i ogromnych pieniędzy pompowanych tam przez miasto będzie pewnie jednym z ważniejszych tematów kampanii. Trudno jednak pominąć sporo głosów poparcia dla działań prezydenta od mieszkańców Gorzowa, bo co by nie mówić, to miasto mocno się rozwinęło w ostatnim czasie. Pamiętam jak jadąc nad morze cztery lata temu musiałem się przebijać przez środek miasta objazdami, bo zamknięto jeden most, a teraz z jednej strony jedzie się obwodnicą.
Wracając do speedway’a, to na dzień dzisiejszy Stal ma jeden z najwyższych, jeśli nie najwyższy budżet wśród ekstraligowych zespołów, a mimo to wciąż brakuje tam wyników. Na czele stoi pan Komarnicki, ale powiedzmy sobie szczerze: ile znaczy prezes bez pieniędzy? Niewiele, a przecież to miasto miasto jest jednym z większych sponsorów. Nawet jeśli środki nie trafiały bezpośrednio do klubowej kasy, to wykupienie praw do organizacji turniejów z cyklu SGP czy DPŚ oraz jednoczesne przekazanie wpływów za bilety jest sporym zastrzykiem finansowym. Do tego przebudowa stadionu, która również pochłonęła kolosalne pieniądze, a sam obiekt nadaje się w zasadzie tylko do speedway’a. Zwiększenie pojemności z bodajże dziewięciu do piętnastu i pół tysiąca miejsc również dało spore wpływy. W tym kontekście wygranie przetargu na ostatnią rozbudowę przez firmę prezesa Komarnickiego wywołuje lekki uśmieszek. Pamiętać należy, że finansowanie żużla zostało okupione problemami innych gorzowskich drużyn ligowych. GKP zostało wycofane z pierwszej ligi piłkarskiej, a koszykarki jeszcze grają, ale o walce o jakieś wyższe cele mogą zapomnieć. Nawet utrzymanie w lidze może być sporym problemem. A przecież koszykarki, w przeciwieństwie do żużlowców, przez cztery ostatnie lata zdobywały medale mistrzostw Polski.
Nie jest tajemnicą, że spora część wydatków klubu idzie na pokrycie kosztów związanych z kontraktem Tomasza Golloba, a umowa z nim jest ważna jeszcze na kolejny sezon. Gdyby odcięte lub mocno ograniczone zostało źródło dochodów klubu, to co dalej? Przecież poza T. Golobem musi być jeszcze co najmniej sześciu innych zawodników. To jest temat na posezonowe dywagacje, ale jeśli miałbym wyrazić swoją opinię, to wydaje mi się, że obecny kapitan Stali w najlepszym wypadku wypełni swój kontrakt i wróci do Bydgoszczy.
Kłopoty przeżywaja właściwie wszystkie drużyny w mniejszym lub większym stopniu finansowane z miejskiej kasy. Poziom trudności jest wprost proporcjonalny do pieniędzy przekazywanych przez magistrat (znamy tę sytuację z Zielonej Góry). W Gorzowie pozostaje jeszcze jeden problem: ile spośród firm sponsorujących Stal czyniło to za namową prezydenta miasta i czy będą czyniły to nadal? Wiadomo, że dzisiejszy wyrok jest nieprawomocny. Jeśli jednak sądy wyższej instancji zasadniczo go nie zmienią, to może się okazać, że 8 lipca 2011 r. był początkiem końca wielkiego snu o żużlowej potędze. Hasło promowanie miasta przez speedway było z góry skazane na porażkę. Zrobiono ludziom (tym nie potrafiącym myśleć samodzielnie) wodę z mózgu wielkimi konferencjami i podpisywaniem kontraków, ale popatrzmy realnie: kto promuje miasto przez tak niszową, a jednocześnie bardzo drogą dyscyplinę? Wystarczy pojechać do Niemiec, Czech czy Danii żeby zobaczyć obiekty, na których rozgrywane są imprezy rangi mistrzostw świata lub eliminacji do nich. Tylko w Polsce (może jeszcze w Rosji, ale to inna bajka) inwestuje się tak kolosalne pieniądze w stadiony.