O ile deszcz pozwoli…

Wkraczamy w decydująca fazę rundy zasadniczej. Drużyny podzieliły się na kilka grup i szczególnie te ekipy z dolnej części tabeli będą teraz walczyć o każdy punkt, a przynajmniej powinny to czynić. Bez wątpienia jednak najważniejszym wydarzeniem będą lubuskie derby. Wszystko oczywiście pod warunkiem, że pogoda pozwoli na rozegranie meczów, bo prognozy są dość niepokojące.

Ciekaw jestem jakie kroki podejmie Robert Dowhan, jeśli niedzielny pojedynek nie dojdzie do skutku. Jest to oczywiście nawiązanie do wykorzystania przepisu o zastępstwie zawodnika, bo jak wiadomo Falubaz może tę opcję wykorzystać tylko w najbliższym spotkaniu. A przecież już w środę ma się odbyć kolejny pojedynek Falubazu. Tyle, że na ten dzień też są zapowiadane opady. Pożyjemy, zobaczymy…

Skupiając się wyłącznie na czynnikach sportowych, to myślę, że w tych okolicznościach Falubaz jest faworytem meczu. Wobec możliwości stosowania „zz” łatana jest jedna z dziur. Myślę, że nasza trójka – Piotr Protasiewicz, Greg Hancock i Andreas Jonsson – zrobi swoje, choć Amerykanin w Zielonej Górze prezentuje się trochę słabiej niż na wyjazdach. Bardzo wiele zależeć będzie od Jonasa Davidssona, jednak na razie Szwed na swoim torze prezentował się dość przyzwoicie i wierzę, że tym razem nie będzie gorzej. Wiadomo, że wobec warunków pogodowych tor powinien być przygotowany na twardo, co wcale nie jest żadnym problemem dla zawodników gospodarzy, a wręcz przeciwnie, ostatnio spisali się bardzo dobrze. Mam nadzieję, ze nikt nie wpadnie na pomysł przygotowania nawierzchni przeciw Stali, bo to może oznaczać spore problemy. Niech tor będzie zrobiony pod swoich zawodników i dla kibiców. Zielonogórzanie lubią walczyć i nie ma powodów, żeby wyręczać ich w tym dość wątpliwymi metodami.

Gorzowianie na wyjazdach tracą dobre 20% swojej wartości. Szczególnie dotyczy to Mateja Zagara, ale nawet Tomasz Gollob czy Nicki Pedersen zdobywają (łącznie z bonusami) w wyścigu ponad 0,3 punktu mniej na obcych torach, co przekłada się oczywiście na wynik, bo to oznacza tylko z ich strony średnio o 4 „oczka” mniej. Dotychczas żółto-niebiescy wygrali tyko jeden z czterech meczów wyjazdowych, w pozostałych przegrywając jeszcze przed biegami nominowanymi. Chciałbym, żeby tym razem było podobnie.

Na bonus nie liczę, bo jednak strata 23 punktów jest na tyle duża, że musiałaby nastąpić jakaś katastrofa w drużynie gości, żeby zielonogórzanie mogli odrobić te zaległości. Liczę przede wszystkim na dobre przygotowanie toru i fajne ściganie. Wiadomo, że wolałbym oglądać triumf gospodarzy, ale tak naprawdę ten mecz bardziej znaczenie prestiżowe niż strategiczne. Wiadomo, że Falubaz w przypadku przegranej traci właściwie szansę na zachowanie fotelu lidera przed play-offami, ale czy tak naprawdę ma to jakiekolwiek znaczenie? Według mnie nie. Może się mylę, ale tak właśnie uważam. Niemniej takie rozwiązanie (tzn. przegrana Falubazu) jest mniej prawdopodobne niż zwycięstwo żółto-biało-zielonych i ja uznałbym taki wynik za niespodziankę.

Prawie derby rozegrane będą we Wrocławiu, w końcu odległość od Stadionu im.Alfreda Smoczyka do Stadionu Olimpijskiego wg mapy google wynosi raptem 101 km, czyli mniej niż dystans między Zieloną Górą a Gorzowem. Zresztą kilka lat temu było kilka niezłych zadym podczas meczów między tymi klubami. W 2001 roku w Lesznie pobity został ówczesny prezes wrocławskiego klubu Ryszard Czarnecki, obecny europoseł PiS-u (wtedy ZCHN, a po drodze jeszcze Samoobrona). Teraz jest spokojniej, pewnie głównie dlatego, że we Wrocławiu kibice przestali chodzić na żużel. Patrząc na czysto sportowy aspekt, to faworytem są na pewno gospodarze. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że mają całkiem realną szansę na odrobienie z nawiązką strat z pierwszej potyczki i tym samym zgarnięcie punktu bonusowego, choć 12 punktów wydaje się być całkiem sporą zaliczką. Jednak obecnie na wyjazdach Unia, to przede wszystkim Jarosław Hampel, bo reszta jest bardzo słabiutka. Tymczasem wrocławianie jadą całkiem solidnie, a do tego dysponują naprawdę dobrymi startami, co może mieć bardzo duże znaczenie przy deszczowych warunkach. Nie można także zapominać, że gospodarze potrzebują zdobyć jeszcze kilka punktów, aby spokojnie zapewnić sobie miejsce w szóstce. Myślę, że niedzielny mecz powinien im w tym pomóc. Podczas tych zmagań dojdzie do dwóch debiutów w tegorocznych rozgrywkach. W Sparcie w miejsce Lasse Bjerrego pojedzie 19-letni Rosjanin Maksim Łobzenko, a w Unii zamiast słabiutkiego Adama Skórnickiego zaprezentuje się Brytyjczyk Edward Kennett. Oczywiście zawodnik gości wydaje się być dużo lepszym żużlowcem i tak pewnie jest, ale trzeba też pamiętać, że Wyspiarze raczej kiepsko spisują się w naszej lidze. Z kolei młody Rosjanin, to całkowity wynalazek. W sumie te zmiany chyba nie będą miały decydującego znaczenia. Stawiam na wrocławian i to nawet być może z bonusem.

Bardzo ważny pojedynek zostanie rozegrany w Rzeszowie. Gospodarze podejmą Włókniarz Częstochowa. To chyba dwie najsłabsze obecnie drużyny i porażka oznacza konieczność walki o utrzymanie, a zwycięstwo – przedłużenie szans na pierwszą szóstkę. Ja w zasadzie skazałem już „Lwy” na nieobecność w play-offach, ale nie jest to jeszcze przecież definitywnie przesądzone. Mogłoby się okazać, że zwyciężając goście i tak nie dostaliby się do play-offów, ale pociągnęliby na dno rzeszowian. Takie rozwiązane jest jednak mało prawdopodobne, bo dziury w ekipie gości są dość potężne. Postawa Petera Karlssona i ostatnio Rafała Szombierskiego nie napawa optymizmem, a Artiom Łaguta ma problemy zdrowotne. To przy całkiem solidnej, aczkolwiek nierewelacyjnej jeździe na własnym torze drużyny rzeszowskiej stawia ich w roli faworyta zarówno do zwycięstwa, jak i zdobycia punktu bonusowego, bo zaliczka Włókniarza wynosi tylko 4 „oczka”.

Ostatni niedzielny mecz rozegrany zostanie w Toruniu, gdzie teoretycznie Unibax powinien dość spokojnie pokonać Unię Tarnów. „Jaskółki” wreszcie zaczęły punktować, chociaż triumf na Motoarenie powszechnie zostałby uznany za supersensację. Nie da się jednak nie zauważyć, że w wyrównanym składzie „Krzyżaków” pojawiają się coraz częściej pęknięcia. Zdecydowanie poniżej oczekiwań prezentuje się Michael Jepsen Jensen, a pozostała czwórka podstawowych seniorów z Adrianem Miedzińskim na czele miewa wpadki w jednym – dwóch wyścigach. Z drugiej strony bardzo dobrą formę osiągnął Bjarne Pedersen, całkiem solidnie punktuje Fredrik Lindgren, ale ogólnie wyjazdowe statystyki tarnowian nie powalają. Szczególnie brakuje zdobyczy Sebastiana Ułamka i raczej trudno się spodziewać, żeby najbliższy występ wiele tutaj zmienił. Warte uwagi będą występy juniorów obu drużyn, którzy nie grzeszą skutecznością. Na dodatek goście stracili ostatnio Edwarda Mazura, a najlepszy toruński młodzieżowiec Emil Pulczyński zaliczył dziś upadek w Krośnie, po którym nie pojawił się więcej na torze. Przez chwilę myślałem, że goście mają szansę sprawić torunianom psikusa, ale po przeanalizowaniu dotychczasowych występów już nie biorę takiej ewentualności pod uwagę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *