Wczoraj odbyły się wybory do polskiego parlamentu. Przełożenia na sport żużlowy to raczej nie będzie miało, jednak chciałbym się podzielić kilkoma refleksjami odnośnie polityki i kiboli.
Podczas meczu rundy zasadniczej Falubazu z Unią Leszno sektory, w których zasiadali najzagorzalsi fani obu drużyn prowadziły akcję „Donald matole, twój rząd obalą kibole”. Otóż wczoraj nadarzyła się wspaniała okazja do wcielenia wykrzyczanych wtedy słów w życie. Szkoda, że wśród ludzi nazywających siebie kibolami nie ma przeprowadzanych ankiet preferencji politycznych, bo mogłyby one dać fascynujące rezultaty. Mam wrażenie, że niektórym wydaje się, iż dysponują ogromna siłą. Może i tak jest w rzeczywistości, jednak cała akcja chyba raczej nie przyniosła spodziewanego rezultatu, skoro znienawidzony przez nich premier nadal będzie rządzić. Albo więc grono mających prawo wyborcze jest zbyt małe, albo brakuje jedności w środowisku, albo najzwyczajniej w świecie część ludzi nie bardzo rozumie o co chodziło w całej tej „zabawie”.
Ja nie ukrywam, że daleko mi do środowiska kiboli. Nie jest mi potrzebny doping zorganizowany (nie twierdzę, że sam doping zorganizowany nie jest potrzebny, tylko, że ja go nie potrzebuję), komunikaty staram się przekazywać w formie dużo bardziej empatycznej i przede wszystkim nie uznaję dopingu negatywnego. Dlatego jestem po prostu kibicem (albo piknikiem) – przychodzę na stadion, żeby cieszyć się możliwością oglądania zawodów i chciałbym mieć również taką możliwość. Nie mam zamiaru negować sensowności istnienia kiboli, bo ci ludzie często wkładają bardzo dużo pracy i własnego czasu dla uświetnienia meczów swoich ukochanych drużyn. Nie podoba mi się tylko kompletnie niepotrzebna agresja. Dlaczego do tego nawiązałem? Bo środowisko kiboli w pewien sposób zaangażowało się (lub zostało zaangażowane) w kampanię PiS-u. Jeśli jednak chce się obalić rząd, to trzeba mieć pomysł na jego zastąpienie. Tymczasem PiS robił wszystko (a nawet więcej), żeby tych wyborów nie wygrać. Powód jest bardzo prosty – zgromadzono w jednym miejscu tak dużo ludzi niezadowolonych, że fizycznie nie ma siły, która dałaby się im szczęście. Tak na marginesie, to przecież niezależnie od opcji jaka będzie przy władzy, kierunek i tak pewnie będzie taki sam. Różnice mogą być bardziej ideologiczne niż polityczne, ale zaangażowanie ideologii spowodowałoby zapewne mocne pogorszenie stosunków z sąsiadami. Obstawiam, że maksymalnie po dwóch latach taki rząd po prostu by upadł, bo obecnie nie da się uprawiać polityki na własną rękę, a psucie stosunków z krajami, od których jesteśmy zależni gospodarczo chyba nie świadczy o przyszłościowym myśleniu.
Rozpocząłem ten temat, bo szczerze mówiąc śmiać mi się chciało, gdy usłyszałem sondażowe wyniki wyborów. I to właśnie w kontekście kiboli. Jeszcze w sobotę było słychać podczas meczu w Gdyni okrzyki z trybun, choć obowiązywała cisza wyborcza. Jest to jeden z przykładów łamania ogólnie przyjętych norm. Nie rozumiem jak można z jednej strony nie przestrzegać pewnych reguł, a z drugiej chcieć wejść do struktur, które te reguły ustalają. Przygarnięcie ich przez Prawo i Sprawiedliwość jest, zważywszy na nazwę tej partii, jakimś pomyleniem pojęć. Rozumiem, że trzeba walczyć o głosy wyborców, ale są jakieś granice hipokryzji. Dla jasności, nie prowadzę agitacji na rzecz PO, nie poparłem w wyborach obecnego rządu, choć uważam, że ostatnie cztery lata nie zostały całkowicie zmarnowane. Myślę, że trochę rzeczy można było zrobić lepiej, a na pewno inaczej. Dlatego przeczuwając, że sytuacja na scenie politycznej niewiele się zmieni, dałem szansę innemu ugrupowaniu.
Wybory miały pewnie wpływ na brak zgody na rozegranie turnieju pożegnalnego Rafała Dobruckiego. Chyba bano się prowokacji, a wiadomo, że święty spokój jest wielką wartością, więc na wszelki wypadek nie wydano zgody i to jeszcze jakoś, choć z bólem, mogę zrozumieć. Nie rozumiem jednak dlaczego policja nie chce się zgodzić na nowy termin – 14 października? Może się mylę, ale chyba nastroje w Zielonej Górze wróciły do normalności i warto byłoby zakończyć złoty sezon fajnym turniejem. Rafał spędził w Falubazie cztery lata, przyczynił się do osiągnięć naszego klubu i zdecydowanie zasługuje na piękne pożegnanie. Myślę, że żaden prawdziwy kibic Falubazu nie wykorzystały takiego turnieju do realizacji własnych chorych ambicji. Mam nadzieję, że jednak policja zmieni zdanie, a fani na trybunach stworzą dobry klimat, bo jeśli chcą, potrafią to robić wspaniale.