Zastanawiałem się ostatnio czy Polacy nie są czasami hamulcowymi światowego żużla. W piątek była rozmowa na antenie Radia Zielona Góra ze Sławomirem Dudkiem. Po wysłuchaniu części w zasadzie nie mam już wątpliwości, że wiodąca siła w naszym speedway’u jest przeciwnikiem jakichkolwiek zmian.
Sławek powiedział to, co już od jakiegoś czasu dało się wyczuć. Nowe tłumiki, mimo, że nikt nie jest z nich jakoś szczególnie zadowolony, nie stanowią większego zagrożenia niż te stosowane obecnie. Powiedział także, że jego syn Patryk jeździł w ubiegłym roku na nawierzchniach mokrych, dziurawych, śliskich i nie było większych kłopotów. Trzeba oczywiście włożyć trochę pracy w dostosowanie ustawień silnika, ale znalezienie ich wcale nie jest takie trudne. Problem w tym, że Tomaszowi Gollobowi nie bardzo zależy na wprowadzaniu zmian, bo nie jest żadną tajemnicą, że na każdy tor z cyklu SGP ma przygotowane inne silniki, a na ligowe polskie i szwedzkie pewnie też ma swoje ustawienia. Wbrew pozorom mistrz świata wcale dużo nie startuje. Poza wspomnianymi imprezami mistrzowskimi i ligą szwedzką praktycznie nie występuje zagranicą, a na rodzimych pierwszo czy drugoligowych obiektach jego pojawienie się jest wielkim świętem. Tylko czy interesy jednego zawodnika, nawet jeśli jest najlepszy, mogą być jedynie słusznym kierunkiem całej dyscypliny? Na pewno nie. Ileż on jeszcze może pojeździć? Pięć, sześć lat, a co potem? Poruszony został jeszcze jeden ciekawy temat. Co będzie, jeśli Gollob wygra w Lesznie? Czy wtedy dalej nowe tłumiki będą złe? Sporo pytań, bo sytuacja jest mocno niezrozumiała.
W zasadzie nie mam już także wątpliwości, że cała akcja Grzegorza Ślaka polegająca na straszeniu prokuraturą jest tylko i wyłącznie chwytem medialnym, nie popartym żadnymi dowodami. Szkoda, że dali się w to wciągnąć Jarosław Hampel i Janusz Kołodziej, bo zostali potraktowani trochę jak mięso armatnie. Nie dość, że w całym tym zamieszaniu nie mieli żadnego interesu, to teraz, po zgłoszeniu swojego udziału w cyklu SGP i lidze szwedzkiej wyszli na hipokrytów i żużlowców bez honoru. No bo jak inaczej wytłumaczyć swoiste rozdwojenie jaźni, że nowe tłumiki w polskiej lidze zagrażają życiu, ale na tym samym torze w turnieju Grand Prix czy DPŚ już nie? Póki co w Anglii rozgrywanych jest kilkanaście spotkań tygodniowo i jak na razie było rzeczywiście kilka dziwnych upadków, ale na szczęście obyło się bez groźnych kontuzji. Tymczasem w Polsce, gdzie mamy sprzęt „bezpieczny” w pierwszym miesiącu połamało się już kilku zawodników (Emil Pulczyński, Maksymilian Ristok, Damian Synowiec, Jakub Jamróg, Paweł Zmarzlik), a kilku następnych jest mocno poobijanych, m.in. Patryk Dudek i Maciej Kuciapa.
Pan Ślak nadal nie zamierza rezygnować, strasząc zablokowaniem rozegrania pierwszego tegorocznego turnieju Grand Prix w Lesznie, co dla organizatora byłoby tragedią finansową. Wyraźnie zirytował się tymi poczynaniami prezes Unii Józef Dworakowski i trudno mu się dziwić. Czemu ma ponosić konsekwencje finansowe źle przepracowanej zimy przez Tomasza Gollob. Swoją drogą, coraz bardziej uwidacznia się, że poza Gorzowem mistrz świata nie cieszy się specjalnie wielkim poważaniem wśród ekstraligowych kibiców.
Jakby tak przeglądnąć moje wpisy odnośnie nowych tłumików, to widać, że mocno zmieniłem zdanie na ich temat. Nadal tak naprawdę nie słyszałem na żywo tego kosiarkowego dźwięku, więc nie mogę się wypowiadać w tym zakresie, ale jeśli chodzi o samo ich wprowadzenie, to rzeczywiście moje poglądy mocno zakręciły. Pewnie głównym czynnikiem zniechęcającym do protestu było właśnie bronienie indywidualnego interesu Tomasza Golloba kosztem pozostałych polskich żużlowców. Wprowadzone zostaną nowe tłumiki, to trudno, trzeba się będzie przyzwyczaić i tyle. Świat się od tego nie zawali.
Toruń – Wrocław
Dziś ma się odbyć zaległy mecz Unibax – Betard Sparta na zmodernizowanej Motoarenie. 200% faworytem są gospodarze i samo nawiązanie walki przez wrocławian byłoby już sporą niespodzianką. Ciężko po pierwszych spotkaniach określić formę jednych i drugich, bo torunianie jechali w mocno okrojonym składzie, a drużyna Sparty niespodziewanie wysoko pokonała Unię Tarnów, tyle że „Jaskółki” okazały się potem faktycznie bardzo słabą ekipą. Gospodarze po wypadku Emila Pulczyńskiego mają co prawda kłopot z juniorami, ale czterech solidnych seniorów powinno pociągnąć wynik. Z drugiej strony goście dysponują składem takim jakim dysponują, ale za to jadą bez większych obciążeń, bo i tak nikt na nich nie stawia. Myślę jednak, że poza Kennethem Bjerre, Maciejem Janowskim i może jeszcze Piotrem Świderskim (może być zmęczony po dwóch piątkowych meczach w barwach Lakeside Hammers) nie są w stanie realnie zagrozić rywalom na ich torze. Mój typ: 54:36
Największą niewiadomą jest liczba kibiców, jaka kupi bilety. Wielkosobotni wieczór nie jest chyba najszczęśliwszym terminem, tym bardziej, że w niedzielę rozegrany zostanie na tym samym obiekcie finał Złotego Kasku. Gospodarze są mocno zdesperowani, bo kupując bilet na mecz ligowy, na następny dzień można nabyć wejściówkę na Złoty Kask za… 8 zł. W ogóle ceny na niedzielny turniej są bardzo niskie, bo ranga tych zawodów mocno podupadła. Jeśli w sobotę i niedzielę przyjdzie w sumie więcej niż 10 tys. kibiców, to będą bardzo pozytywnie zaskoczony.