Przygotowując podsumowanie sezonu nie odniosłem się do jednej kwestii, która jest ważna (przynajmniej dla mnie). Niestety, to co dzieje się wokół zielonogórskiego klubu, antywartości oraz negatywny wizerunek, jaki idzie na zewnątrz, to wszystko robi bardzo złą robotę. A ja mam wrażenie, że w klubie wychodzą z założenia, że „ważne, że mówią i piszą, byleby nazwy nie przekręcili”.
Sam byłem kibicem Falubazu niemalże od urodzenia. Jeszcze w wózku rodzice zabierali mnie na mecze, a w przedszkolu i w późniejszym okresie edukacji żyłem tym sportem, tym klubem. Osiem lat temu powiedziałem sobie „Dość!”. Od czasu, gdy zobaczyłem, że żużel może wyglądać inaczej, zupełnie inaczej spojrzałem także na to, co dzieje się na trybunach.
Jednym z bardzo ważnych powodów mojej decyzji było obserwowanie, jak po meczu cała drużyna idzie dziękować za doping jednemu sektorowi, którego bywalcy nierzadko w wulgarnych słowach odnosili się do rywali z toru. A tutaj podskoki, pokłony, brawa. Jest super! Skądinąd wiem, że sytuacja wiele się nie zmieniła.
To co wydarzało się w tym roku wielokrotnie przekraczało granicę nie tylko dobrego smaku, ale także przyzwoitości. Mam wrażenie, że pojęcie normy strasznie się obniżyło. Licząc od sierpnia mieliśmy informacje o skandalu podczas minuty ciszy ku czci Bogusława Nowaka, zachowanie podczas meczów z Toruniem i Lublinem w Zielonej Górze, obsmarowanie busa Patryka Dudka, aż wreszcie niedawny krzyż i wieniec pod stadionem w Gorzowie, z wulgarnym napisem. I jaka jest reakcja klubu? Żadna. Nikt nie powie nawet słówka krytyki.
Dopiero zakaz wyjazdowy i konieczność ogłoszenia tego faktu spotkały się oficjalnym komunikatem, zapewne wymuszonym przez organ zarządzający rozgrywkami. Zresztą w komunikacie raczej pisane było (przynajmniej tak to odebrałem) o jakichś pojedynczych kibicach, którzy źle się zachowali i o potrzebie spotkania z przywódcami ruchu kibicowskiego w celu znalezienia sposobów na zapobieżenie w przyszłości podobnym problemom. A przecież stopniowa wulgaryzacja prowadzonego dopingu jest właśnie dawaniem przyzwolenia…
Jest też druga strona zachowania grupy kibicowskiej. Była organizowana pomoc w czasie zagrożenia powodzią, jest dbanie o groby zmarłych żużlowców i pewnie także inne cenne inicjatywy. I te kwestie są przez klub ogłaszane.
Jeżdżę po stadionach, obserwuję to co się dzieje. Nie jest tajemnicą, że dla wielu ludzi przychodzących czy przyjeżdżających na stadion, mecz ekstraligowy jest swego rodzaju imprezą, eventem i traktują doping zorganizowany jako część przedstawienia. Niekoniecznie interesuje ich sama dyscyplina. To po prostu jedyna możliwość uczestniczenia w sporcie z najwyższej klasy rozgrywkowej w południowej części województwa lubuskiego. Jest jeszcze koszykówka, ale to jest zupełnie inna bajka. Gdyby więc tego dopingu, nawet wulgarnego, zabrakło…