Chorzów
Stadion Śląski
ul. Katowicka 10, Chorzów
Pojemność: 44890 miejsc
Długość: 370 m
Stadion Śląski mogłem zobaczyć 17 maja 2003 r, przy okazji startu Rafała Kurmańskiego podczas Grand Prix Europy. Z Zielonej Góry pojechała całkiem spora grupa fanów Kurmana. Podróż minęła bardzo wesoło, jak to bywa w autobusach jadących na żużel. Tydzień przed imprezą wziąłem udział w konkursie Radia Zachód i wygrałem bilet na te zawody, kosztujący całe 60 zł. Nie ukrywam, że i tak pojechałbym, ale zaoszczędzenie niemałej przecież kwoty (na ówczesne czasy) było bardzo miłym prezentem.
Stadion bardzo fajnie wyglądał z ulicy, ale wtedy zaczęły się pewne kłopoty. Okazało się, że jest ciągła linia i kierowca musiał pojechać całkiem spoty kawałek żeby w końcu znaleźć miejsce umożliwiające skręt w lewo. Potem zostaliśmy pokierowani ma jedną ze ścieżek w ogromnym parku, bo pod stadionem był tylko niewielki parking dla samochodów osobowych. Po opuszczeniu autobusu mieliśmy do przejścia dobre 2km. Widok wspaniałego obiektu wynagrodził trudy. Rzeczywiście, Śląski prezentował się bardzo fajnie. Pierwszy raz widziałem tak duży stadion. Atmosfera na trybunach przed zawodami była naprawdę pozytywna. Dźwięki trąb, przyśpiewki – aż mordka sama się uśmiechała.
Wszystko było fajnie do momentu… rozpoczęcia turnieju. Niestety długi i wąski betonowy tor nie pozwalał na jakąkolwiek walkę. Jedynie wyścigi z udziałem Kurmana pozwalały nam się trochę ożywiać, ale jako zawodnik z dziką kartą musiał rozpocząć od pola zewnętrznego, co przy ówczesnym systemie rozgrywania turniejów SGP skazywało go z góry na porażkę. Po XIII wyścigu, po którym Rafał odpadł, w zasadzie czekałem już tylko na zakończenie zawodów. To był najgorszy żużel jaki miałem okazję oglądać.
Sam obiekt, choć w środku prezentował się świetnie, był kompletnie niefunkcjonalny. Nic tam nie było. Żeby kupić piwo trzeba było wyjść za bramę, co automatycznie powodowało utratę co najmniej dwóch wyścigów. Trudno było nabyć coś do jedzenia, jedynie stoiska z obwarzankami były rozstawione na koronie, ale to zdecydowanie za mało dla ludzi jadących na zawody przez pół Polski. Do tego brak cywilizowanych toalet, w których można umyć ręce. Jak już wspomniałem wcześniej, nie było praktycznie parkingu. Po zakończeniu zawodów musieliśmy w kompletnych ciemnościach wracać do autobusu.
Mam bardzo niejednoznaczne odczucia po wizycie na Stadionie Śląskim. Z jednej strony cieszę się, że tam byłem, ale z drugiej moja ocena tego obiektu jest jednak negatywna. Sam stadion – owszem piękny, ale kompletnie goły, pozbawiony jakiejkolwiek infrastruktury, a do tego ze względu na marną geometrię toru nienadający się do organizowania imprez żużlowych. Zaznaczam, że byłem tam w 2003 roku.
Ponieważ tor żużlowy nie był tuta wykorzystywany, podczas kolejnego etapu przebudowy podjęto decyzję o jego likwidacji. Mimo wszystko organizator cyklu SEC próbował przywrócić ściganie na tym obiekcie zlecając przygotowanie jednorazowych torów w 2018 oraz 2019 roku. Niestety, zawody nie były zbyt ciekawe. Tor miał wtedy 358 metrów długości, a rekordzistą był Robert Lambert z czasem 66,03s.
Planowany na 2020 roku turniej został odwołany ze względu na pandemię. Stadion Śląski wrócił dla żużla w 2024 roku, jednak tor nie został źle położony, wskutek czego żużlowcy walczyli o przetrwanie, doszło do kilku bardzo groźnych wypadków, a kibic zaczęli wychodzić jeszcze w trakcie trwania zawodów.