Gorzów Wielkopolski

Stadion
Stadion im. Edwarda Jancarza
ul. Śląska
Pojemność: 15 000 miejsc
Tor
Długość: 329 m
Szerokość na prostych: 10 m
Szerokość na łukach: 15,5 m
Rekord
Niels Kristian Iversen - 58,00 sek.
(13 maja 2012)

Stadion im. Edwarda Jancarza położony jest w lewobrzeżnej części Gorzowa Wlkp., w dzielnicy Zawarcie. W ciągu zaledwie kilku lat z obiektu mocno prowincjonalnego przekształcony został w jedno z najnowocześniejszych miejsc do oglądania żużla w Polsce, czyli także na świecie. Wszystko to dzięki, że się tak wyrażę, klimatowi, jaki powstał w tym mieście po wielu latach tułaczki na zapleczu wielkiego speedway’a. Na początku lat dwutysięcznych ówczesny dobrodziej klubu (tak się wtedy wydawało) ściągnął nad Wartę drogich zawodników (za Rafała Okoniewskiego oraz Tomasza Bajerskiego zapłacono kosmiczne na tamte czasy pieniądze – po 600 tys. zł, nie licząc kosztów samych kontraktów z zawodnikami), ale niczego nie udało się osiągnąć. Żeby było ciekawiej miasto sprzedało panu dobrodziejowi stadion. Nowy właściciel przebudował obiekt przed finałem IMŚJ  w 2000 roku (wiata na prostej startowej oraz będący pamiątką do dziś ścięty drugi łuk), a po kilku latach stwierdził, że… nie zgadza się na rozgrywanie tu spotkań żużlowych. Cóż było robić, miasto odkupiło stadion, dopłacając… 4 mln zł za wspomniane zmiany. To był początek wielkich kłopotów Stali.

Obecnie stadion ma piętrowe trybuny, przy czym niższa z nich jest na poziomie starej widowni. Fajne jest to, że bez wielkiego problemu można chodzić sobie po tym poziomie, oglądając zawody z różnych stron. Na razie miałem okazję być raz na tym obiekcie – w 2011 roku podczas finału Drużynowego Pucharu Świata. Po raz pierwszy miałem wówczas okazję oglądać żużel z wysokości „drugiego piętra” trybun i było to naprawdę ciekawe doświadczenie. Choć z drugiej strony zaskoczyło mnie to, że na bardzo stromej widowni nie ma praktycznie żadnego zabezpieczenia, a człowiek z większym lękiem wysokości miałby pewnie problem z przejściem pomiędzy ludźmi na środek swojego sektora.

Kiedyś śmiałem się, że gorzowscy kibice, szczególnie ci siedzący na przeciwległej prostej, często oglądali mecze z gołymi brzuchami. Tak było niemal od zawsze, jeszcze zanim ktokolwiek marzył o dzisiejszym wyglądzie obiektu. I zrozumiałem to dopiero wtedy, gdy sam usiadłem w tym miejscu. Po niedługiej chwili poszedłem na inną trybunę, bo przy wyjściu z pierwszego łuku w pełnym słońcu nie dało się po prostu wysiedzieć.

Gorzowski tor jest jednym z krótszych i bardziej technicznych polskich owali, przypominając swoim kształtem nieco angielskie obiekty, choć oczywiście jest od nich nieco dłuższy. Szkoda trochę, że ludzie przygotowujący nawierzchnię przez kilka sezonów kompletnie zepsuli tutaj ściganie. Stworzono ekstremalnie przyczepną ścieżkę, poza którą czaiły się na przyjezdnych zawodników prawdziwe pułapki, zagrażające zdrowiu zawodników. W 2015 roku powrócono wreszcie do normalnego przygotowywania nawierzchni, ale myślę, że jeszcze przez wiele lat kibice będą pamiętać te działania, które niewiele miały wspólnego ze sportem.

Co ciekawe czas na prawdziwe sukcesy Stali Gorzów przyszedł dopiero po odejściu z klubu Tomasza Golloba, pod którego niemal wszystko był tutaj robione. Stal zdobyła Drużynowe Mistrzostwo Polski w latach 2014 i 2016, a do największych sukcesów w ostatnich latach prowadził zespół Bartosz Zmarzlik. W klubie postawiono mocno na szkolenie i efekty tych kroków dają pozytywne efekty. Głód sukcesów minął, więc trudniej dziś zapełnić stadion, zmienił się prezes klubu, zmienił się prezydent miasta, ale chyba wszystko poszło w kierunku lepszym niż próba „kupienia” mistrzostwa poprzez gwiazdorskie składy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *