Na stadionie Orła gościłem przy okazji rodzinnej wycieczki do Łodzi w 2016 roku. Przed wyjazdem poczytałem trochę o historii tego dziwnego miasta i przyznam, że ta przemysłowa historia wciągnęła mnie. Strasznie dużo jest tutaj różnego rodzaju kontrastów, bo z jednej strony wrażenie robi odnowiona ulica Piotrkowska, podobnie jak ogrom fabryki Izraela Poznańskiego, która dziś funkcjonuje jako Manufaktura. Fajnie, że wygospodarowano tam chociaż fragment na muzeum, które zresztą z wielką przyjemnością odwiedziliśmy. Z drugiej strony jednak wyjście z tego ścisłego centrum pokazuje niezbyt wizerunek Łodzi, szczególnie wieczorem.
Na stadionie Orła czułem się trochę jak na zielonogórskim obiekcie w czasach, gdy ówczesny ZKŻ walczył o przetrwanie na zapleczu wielkiego żużlowego świata. Nie chodzi mi tu o infrastrukturę, ale o atmosferę. Choć na torze nie było zbyt wielu emocji, to spędziłem tu bardzo przyjemne dwie godziny. Stadion znajduje się w okolicach dworca Łódź Kaliska, więc trafienie tu nie jest jakimś wielkim problemem. Szedłem piechotą ze wspomnianej Manufaktury, więc ciężko powiedzieć mi jak wygląda kwestia parkingów, ale na pewno nie ma co liczyć na dojechanie z centrum tramwajem bez przesiadek.
Tor w 2016 roku był długi, więc siłą rzeczy emocji zbyt wielu nie było. Jednak na terenie sąsiadującym ze stadionem rozpoczęła się budowa nowego obiektu. Jest to związane z ekstraligowymi aspiracjami łódzkiego klubu. Z jednej strony dobrze, że powstanie nowy tor, z drugiej jednak wiem, że wraz z większą liczbą kibiców zniknie ta piknikowa atmosfera. To jest teren kibiców ŁKS-u i w związku z tym obawiam się trochę o przyszłość tego klubu. Nie ukrywam też, że boję się pojawienia się nowej negatywnej kibolska siły mającej korzenie z piłki nożnej. Zobaczymy jak to będzie dalej wyglądać.