Lublin
Stadion MOSiR Bystrzyca
Al. Zygmuntowskie 5, Lublin
Pojemność: 9302 miejsca
Długość: 382 m
Szer. na prostych: 10,3-10,5 m
Szer. na łukach: 14,1-14,7 m
Maksym Drabik - 65,16 s
(22 czerwca 2019 r.)
Lublin był ostatnim z żużlowych miast w Polsce, w którym nie oglądałem jeszcze zawodów. Miasto znałem z wcześniejszych wyjazdów turystycznych i nie ukrywam, że bardzo chętnie tu wracam, bo strasznie podoba mi się tutejsza różnorodność kulturowa, której w zachodniej Polsce nie ma. Do przejechania miałem jednak spory dystans i nieco obawiałem się jakości widowiska na tutejszym owalu.
Niby nie zwracałem na to uwagi, ale jednak miałem wewnętrzne parcie na to, żeby w końcu zamknąć listę żużlowych miast w naszym kraju i odwiedzić także Lublin. W ostatnim czasie zbudowano wreszcie organizacyjno-finansowe podstawy funkcjonowania tego klubu, co przełożyło się ogromne zainteresowanie żużlem. Nie było nawet szans na to, żeby kupić bilety na mecze ligowe, a poza tym podczas takich zawodów nie bardzo da się na spokojnie robić zdjęcia, zmieniać miejsce, oglądać żużel z różnych perspektyw. Lubelska drużyna awansowała do finału DMPJ w 2021 roku i liczyłem właśnie na możliwość przyjazdu, ale termin wyznaczony przez GKSŻ mi nie pasował. Sprawę jednak załatwiła pogoda, bo zawody ze względu na zapowiadane obfite opady deszczu zostały przełożone na poniedziałek 13 września i tej szansy postanowiłem już nie zmarnować.
Przyjechałem do Lublina w niedzielę wieczorem. Trwał wtedy półfinał ekstraligi, a ja z 10. piętra hotelu Victoria mogłem zobaczyć jak wygląda oświetlony stadion. Prezentował się świetnie wśród okolicznych ciemności, ze światłami budynków gdzieś w oddali. Sam mecz śledziłem w internecie i jakoś nie było mi szkoda, że nie ma mnie na stadionie. Stary już jestem i nie lubię tłumów. Na drugi dzień po śniadaniu poszedłem zwiedzać miasto. Odwiedziłem Kaplicę św. Trójcy, katedrę, pochodziłem po starym mieście, zakupiłem trochę piwa w sklepie specjalistycznym, zjadłem obiad w żydowskiej restauracji i byłem gotowy na spacer w kierunku stadionu.
Zaskoczyło mnie takie normalne podejście do kibiców – zupełnie inne niż to, które znam z Zielonej Góry. Wstęp na zawody młodzieżowe, choć było to przecież finał krajowych rozgrywek, był bezpłatny. Kibice mieli dostęp do całości stadionu, a nie tylko do jakiegoś wskazanego sektora. To jest świetna okazja do pójścia z dzieckiem, zapoznania go z tym sportem, czyli możliwość wychowywania kolejnego pokolenia kibiców.
Zaskoczył mnie sam tor. Wiedziałem, że jest długi i wąski, ale nie spodziewałem się, że stosunkowo ostre łuki wymagają sporo umiejętności, kiedy wjeżdża się w nie z pełną prędkością. Nie jest to owal jakoś wielce techniczny, ale szybkie proste i stosunkowo wąskie łuki sprawiają, że nie wszyscy zawodnicy potrafią płynnie przejechać tutaj cztery okrążenia. Zupełnie niespodziewanie okazało się, że obserwowanie zawodników walczących tutaj sprawiało mi przyjemność.
Chodząc po trybunach jednocześnie mogłem zobaczyć jak z tej perspektywy prezentuje się wzniesione na wzgórzu katedra oraz Wieża Trynitarska. Powtórzę się, ale zupełnie nie spodziewałem się, że ten stadion zrobi na mnie tak pozytywne wrażenie zarówno pod względem swojego wyglądu, jak i kwestii sportowych. W zasadzie brakowało jeszcze przepływających Bystrzycą ptaków wodnych, bo rzeka ma swoją trasę zaraz za przeciwległą prostą.
Podobno są plany, żeby w związku z ogromnym zainteresowaniem speedwayem w Lublinie pociągnąć temat i wybudować zupełnie nowy obiekt. Czy tak się stanie? Czy to zainteresowanie przetrwa? Zobaczymy.