Dziś jest 1 listopada – czas zadumy. Odwiedzamy groby, próbujemy sobie przypomnieć chwile z tymi, którzy są już po drugiej stronie. Potrzebne są takie chwile. Jednak ważne jest jeszcze jedno. Szacunek dla tych, którzy wciąż chodzą po tym świecie. To niestety przychodzi nam dużo trudniej.
Dlaczego tak zacząłem ten artykuł? Otóż chodzi mi o to co wydarzyło się po meczu Tauron Basket Ligi w Zielonej Górze. Nie będę się tu rozpisywał na ten temat, bo miejsc, w których można o tym przeczytać jest wystarczająco dużo, a poza tym nie było mnie tam. W mediach pojawiła się informacja, że napastnicy krzyczeli „Hej, hej Falubaz”. Pisałem ostatnio o wizerunku naszego klubu żużlowego. Nie jest on specjalnie pozytywny i wcale nie chodzi mi tutaj o to, co dzieje się wewnątrz, ale o to, co dzieje się wśród tzw. fanów. Ostatnie wydarzenia spod Centrum Rekreacyjno-Sportowego wpisują się niestety w to, co ma miejsce W69, a także na innych stadionach żużlowych, szczególnie tych w Lesznie i Gorzowie. Otóż tzw. doping zorganizowany jest traktowany jako pewna przepustka do działań nie mających nic wspólnego ani z żużlem ani w ogóle ze sportem. Cóż z tego, że pokrzyczą, poskaczą, pokażą fajną oprawę, skoro potem wszystko zostanie przyćmione wulgarnymi przyśpiewkami. Do tego dochodzą chociażby pozamykane stacje benzynowe przy drogach, którymi jadą „kibice Falubazu”. Przypominają mi oni trochę tych, którzy raz w roku pomogą innym wrzucając pieniążka do puszki WOŚP i uważają się za najhojniejszych i najwrażliwszych ludzi na świecie. Wiadomo, że chamstwo w grupie jest dużo odważniejsze, bo indywidualnie większość z tych (w sumie nie wiem jak ich nazwać) nie ma po prostu własnych poglądów. Trudno będzie teraz wyplenić te chwasty, bo ich korzenie sięgają dość głęboko, a najgorsze, że tak naprawdę chyba nikomu w samym klubie na tym nie zależy. Po prostu chodzenie na Falubaz (a nie na żużel) jest modą. Tak naprawdę prawdziwi kibice żużla są w mniejszości. Podobnie jest zresztą w tej chwili z Zastalem. Jeszcze kilka miesięcy wstecz na meczach I ligi zjawiało kilkuset kibiców. Teraz przychodzi ich niemalże pięć tysięcy. W Zielonej Górze znów jest moda na Zastal (bo nie na koszykówkę). Nawet barwy z odwiecznych, niebiesko-żółtych zostały zmienione na żółto-biało-zielone. Koszykówka jest jednak w lepszej sytuacji, bo nie ma rywalizacji ani z Gorzowem ani z Lesznem.
Szkoda, że tacy kibice sukcesu psują obraz całości. Oni teraz są, a jutro ich nie będzie, ale opinia pozostanie. A wystarczy choć trochę szacunku dla innych. Niestety dużo łatwiej okazywać go tym, których już nie ma wśród nas, bo przecież o zmarłych nie mówi się źle. Ta formułka jest często powtarzana zupełnie bezmyślnie, bez jakiejkolwiek próby zrozumienia tego co inni rzeczywiście mieli nam do przekazania. Jest to po prostu szacunek pozorny, bo tak naprawdę nie wiąże się z żadnym wysiłkiem poza przyjściem raz w roku na cmentarz, zapaleniem znicza i postawieniem doniczki z chryzantemami. Wystarczy pójść na ten sam cmentarz po dwóch tygodniach i zobaczyć ile grobów jest nieposprzątanych. Dużo trudniej przychodzi to w stosunku do ludzi, których możemy spotykać, w tym także kibiców innych drużyn oraz zawodników występujących w innych barwach. A przecież naprawdę nie trzeba tak wiele. Nikt nie każe ich kochać czy zgadzać się z ich poglądami. Wystarczy tylko trochę dobrych chęci, odrobinę szacunku i nie traktowanie jak wrogów. Tak mało, ale dla niektórych jest to zadanie niewykonalne.