Przed nami druga kolejka, jeśli oczywiście pogoda pozwoli. Pewnie będzie to jakaś forma skorygowania postawy poszczególnych drużyn, bo przecież te przegrane wcale nie muszą takie słabe, a te zwycięskie wcale nie muszą być takie mocne. Tym razem jednak szanse na podtrzymanie rządów gospodarzy są stosunkowo małe, choć może się okazać, że nowy regulamin zaowocuje wieloma niespodziankami. Swoją drogą nie wiem po co wprowadzono kolejne głupie przepisy. Im więcej będzie krytyki, tym mniej będzie zapewne ojców tego pomysłu.
Z racji zamieszkania najbardziej jestem zainteresowany mecze w Zielonej Górze, choć niekoniecznie wynik jest w tym przypadku dla najistotniejszy. Ciekaw jestem frekwencji na trybunach. Póki co biletów sprzedano niezbyt wiele, ale jeszcze mamy sporo czasu do pojedynku. Na pewno kibiców nie zachęca pogoda, bo nie dość, że jest zimno, to jeszcze pada deszcz. Dlaczego frekwencja interesuje mnie bardziej niż wynik? Bo chcę zobaczyć czy rzeczywiście ostatnie wydarzenia wokół stadionu oraz słaby występ w Bydgoszczy będą miały wpływ na sprzedaż biletów. Wiadomo, że każdy system można zniszczyć zabierając mu pieniądze, a jeśli klub finansowo straci na kibicach, to prezes nie będzie już tak chętny do pozostania na swoim stołku. Swoją drogą nie wyobrażam sobie na chwilę obecną podejmowania starań zarządu o przyciągnięcie kibiców, bo nigdy nie było z tym problemu. Działacze przyzwyczaili się, że ludzie przyjdą i obawiam się, że tak właśnie się stanie.
Skupiając się na aspektach czysto sportowych, to Falubaz nie jest faworytem niedzielnego meczu. Liderzy gdzieś się pogubili, a skład drugiej linii wciąż jest niewiadomą. Mam nadzieję, że wystąpi Jonas Davidsson, ale trudno oczekiwać od niego cudów. Kogo zastąpi? To jest pytanie, na które nie znam odpowiedzi. Według mnie nie ma argumentów przemawiających za wystawieniem Rune Holty, a przy okazji warto sprawdzić w boju Aleksa Loktajewa. Tylko czy w tym przypadku Rafał Dobrucki będzie miał pełnię władzy w podejmowaniu decyzji? Obawiam się, że oficjalna wersja może się różnić od tej wcielanej w życie. Na chwilę obecną Falubaz potrzebuje ludzi, którzy podejmą walkę. I to jest tak naprawdę najlepsze kryterium. Myślę, że nikt, kto widział tegoroczne występy R. Holty i Krzysztofa Jabłońskiego nie będzie miał wątpliwości. Nie ma co liczyć na wyrozumiałość ze strony rywali, bo ci akurat są zdecydowanie na fali, co było widać już po meczach sparingowych.
Tarnowianie pierwszy mecz wygrali dość łatwo, ale przeciwnik nie był zbyt silny. W niedzielę nastąpi wstępna weryfikacja i zobaczymy czy rzeczywiście ta drużyna nie posiada większych dziur. Na papierze ich siła jest naprawdę spora, bo dysponują bardzo silną parą juniorską oraz solidną drugą linią. Mają jeszcze Marka Cieślaka oraz świadomość, że nie muszą tego wygrywać za wszelką cenę. Tymczasem Falubaz musi i okaże się czy presja potrafi mobilizować. Na pewno zielonogórzanie nie są na straconej pozycji, bo w ich szeregach są zawodnicy potrafiący świetnie jechać i walczyć. Szykuje się więc fajny mecz i mam nadzieję, że organizatorzy przygotują dobry tor, a pogoda go nie popsuje. Mimo wszystkich zachwytów nad „Jaskółkami” jednak wierzę, że gospodarze stawią silny opór i minimalnie wygrają.
Ciekawy mecz może być też we Wrocławiu. Tu również nastąpi pewnie weryfikacja siły gospodarzy i Stali Gorzów. Teoretycznie faworytami są goście, ale teoria nie zawsze musi się sprawdzać, choć przyznam, że argumentów Sparta za wielu nie ma. Właściwie w każdej formacji gorzowianie biją rywali na głowę, rozpoczynając od liderów, a kończąc na juniorach. Tak na marginesie, to właśnie brak dobrych młodzieżowców może być największym problemem wrocławian. Po odejściu Macieja Janowskiego i kontuzji Patryka Malitowskiego są skazani na chłopaków bez żadnego doświadczenia, a co gorsza tych strat nie ma kto odrabiać, bo seniorzy jeżdżą co najwyżej w kratkę. Atutem przemawiającym za gospodarzami jest własny tor, choć ten atut też trzeba umieć wykorzystać. Najgorszą rzeczą jaką mogą zrobić, to przygotowanie nawierzchni nie pod swoich, ale przeciw rywalom. Życzę im jak najlepiej, ale jednak rozum podpowiada mi, że gorzowianie rozstrzygną ten pojedynek na własną korzyść. I to bez większych problemów.
Po dość wysokim zwycięstwie w pierwszej kolejce Polonia Bydgoszcz wcale nie jest faworytem rywalizacji z Włókniarzem w Częstochowie. Gospodarze, choć przegrali w Lesznie, nie mają się czego wstydzić. Obie drużyny mają świetnych rosyjskich liderów, ale „Lwy” dysponują większą siłą seniorską, podczas gdy bydgoszczanie mają przewagę wśród juniorów. Oczywiście młodzieżowcy startują mniej razy niż ich starsi koledzy, więc tym samym faworytem są gospodarze. Bardzo ciekawi mnie postawa wychowanków Polonii, a w szczególności Szymona Wożniaka, który zaskoczył mnie pewnością siebie w pozytywnym tego słowa znaczeniu oraz wiarą w to, że jego drużyna będzie walczyć w ekstralidze o wyższe cele. Myślę, że niedzielny pojedynek w pewien sposób zweryfikuje te słowa. Gdybym miał postawić u bukmacherów, to według mnie gospodarze wygrają różnicą 12-14 punktów.
Na koniec jeszcze mecz w Toruniu pomiędzy miejscowym Unibaksem a Lotosem Wybrzeżem Gdańsk. Tu faworyt jest jeden. Gospodarze po kompromitującej porażce w Gorzowie powinni przejechać się tym razem po rywalach jak walec. Zwycięstwo gdańszczan w pierwszej kolejce nie ma tu wielkiego znaczenia, bo poza Nickim Pedersenem właściwie nie mają zawodników, którzy mogliby podjąć wyrównaną walkę na Motoarenie. Może trochę uratuje ich „zz”, bo prawdopodobnie pozwoli na nieznaczne przekroczenie granicy 30 punktów, jednak tylko w przypadku dobrej formy Duńczyka, bo w przeciwnym wypadku kibice zobaczą prawdziwą rzeź niewiniątek.
Tak jak napisałem w tytule, niedziela będzie czasem weryfikacji wyników z pierwszej kolejki. Jeśli przekonująco wygrają gospodarze, to tym samym zaświadczą, że pierwszy mecz był tylko wypadkiem przy pracy, ale jeśli goście wygrają lub minimalnie ulegną (w przypadku Polonii i Wybrzeża), to potwierdzą swoją siłę.