O tym, że Adam Skórnicki zostanie menadżerem Falubazu pisano od dobrych kilku dni, więc nie była to już tak wielka niespodzianka. Ale już zatrudnienie Aleksandra Janasa jako trenera młodzieży było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. W zasadzie sam fakt, że w ogóle zatrudniono kogokolwiek z doświadczeniem do młodzieży jeszcze uznałbym za sensację. Osoba pana Aleksandra daje nadzieję na rozpoczęcie pracy w pełnym tego słowa znaczeniu.
Adam Skórnicki ze swoim bardzo angielskim podejściem do żużla jest niewątpliwie wyjątkową osobą w polskim środowisku żużlowym. W 2014 roku przychodząc jako menadżer do swojej Unii Leszno odmienił rozbity wcześniej zespół, tworząc z grupy ludzi drużynę. Zdobył wówczas srebrny medal. W kolejnym sezonie Unia zdobyła złoto, ale w 2016 roku wzmocniono zespół i wszystko się posypało, a menadżer zakończył swoją pracę z zespołem jeszcze przed końcem sezonu ligowego. W tym roku „Skóra” po ponad dwóch latach przerwy wrócił do żużla jako… zawodnik – miałem okazję widzieć go w Berwick oraz Wolverhampton. Podpisał nawet kontrakt na przyszłoroczną jazdę w drużynie z Rawicza, ale w związku z przyjęciem posady menadżera Falubazu musiał zrezygnować z czynnego uprawiania sportu. Nie da się ukryć, że jest to dla niego szansa na pokazanie się jako dobry menadżer, bo skład którym będzie dysponował szału wielkiego raczej nie robi, choć jednocześnie potencjał ma wystarczający do wygrywania z teoretycznie lepszymi rywalami.
O ile sama ekstraliga nie jest już dla mnie tak ważna, jak jeszcze pięć czy sześć lat temu, to ciekaw jestem jak „Skóra” ze swoim doświadczeniem oraz podejściem do żużla odnajdzie się w zielonogórskich warunkach, gdzie każde udane działanie było wykorzystywane w celach marketingowo-wizerunkowych. Wbrew pozorom nie ma łatwego zadania, bo choć formalnie celem drużyny jest spokojne utrzymanie się w najwyższej klasie rozgrywkowej, to pogodzenie aż siedmiu seniorów przy pięciu miejscach w składzie będzie wymagać nie lada umiejętności. Nie wiem oczywiście jak potoczy się sezon, ale wydaje mi się, że zakontraktowanie aż tylu żużlowców (plus jeszcze młodziutki Duńczyk Mads Hansen) nie jest czymś, co będzie budować jedność w zespole, a taki chyba właśnie cel ma klub na sezon 2018.
Nie zmieniam swojego podejścia i przynajmniej na razie nie mam zamiaru chodzić na ligę, ale jeśli będę mógł, to z chęcią pójdę na każde zawody młodzieżowe. Klub ogłosił, że przeznacza aż milion złotych na szkolenie, więc rozumiem, że będzie organizował również zawody dla swoich wychowanków. Nie jest to niestety tak oczywiste, jak może się z pozoru wydawać. W tym roku podobno wydano 40% tej kwoty, a impreza młodzieżowa została zorganizowana przez klub… jeden jedyny raz. I to w październiku. I to pewnie przy finansowym udziale miasta. Zaplecze sprzętowe i postawa wychowanków dupy nie urwała – to takie dość delikatne podsumowanie. Rozumiem, że wyszkolenie młodego chłopaka na żużlowca jest procesem i zajmuje sporo czasu, ale jednak mam nadzieję, że adepci będą pokazywać się regularnie w kibicom w czasie zorganizowanych imprez, tak jak było to w czasach, gdy szkółka naprawdę działała.
Nie bardzo rozumiem, po co Kamil Kawicki ogłaszał przeznaczenie miliona złotych na młodzież. Przecież formalnie klub robi to dla siebie, myśląc o przyszłości. Jeśli robię coś dla siebie, to nie trąbię o tym i nie chwalę się całemu światu. Mogę się pochwalić, jeśli udało mi się już coś zrobić, a nie na etapie planów, zwłaszcza gdy przez ostatnie osiem czy dziesięć lat robiłem coś dokładnie odwrotnego. I to właśnie jest element w całej tej układance, który zdecydowanie nie pasuje mi do całości. Znów na pierwszy plan wysuwają się kwestie marketingowo-wizerunkowe, czyli… niewiele tak naprawdę się zmienia?
Ja wiem, że jestem pewnie nudny w wiecznym doszukiwaniu się drugiego dna w działaniach zarządu zielonogórskiego klubu. Nic na to nie poradzę – za długo przyglądałem się temu wszystkiemu jako kibic, żeby uwierzyć w to, co mówi się podczas kolejnej konferencji prasowej, zwłaszcza gdy działacze z bliżej nieokreślonych powodów nagle robią zwrot o prawie 180 stopni. To z czym się zgadzam, to cel na przyszły rok, czyli spokojne utrzymanie się. Przy tym składzie nie ma oczywiście sensu tworzenia mitu faworyta rozgrywek. Trzeba spokojnie przejechać sezon, utrzymać się, płacić na bieżąco, czyli zdobyć opinię klubu stabilnego, a za rok wchodzą do ekstraligi zupełnie inne pieniądze i wtedy wracamy z powrotem do walki o kontrakty z gwiazdami. I tak do roku 2021, który może być ostatnim sezonem z wielkimi pieniędzmi w Polsce…
Nie zapominajmy też, że w 2018 roku to kandydaci na prezydenta miasta będą prześcigać się w szukaniu poparcia wśród potencjalnego elektoratu. Wybory parlamentarne są rok później, więc sezon 2019 będzie znacznie ważniejszy dla Falubazu…