Będzie dziura w budżecie?

W końcu po kilku tygodniach sporów radni uchwalili budżet miasta na obecny rok. Całe to zamieszanie było zupełnie niepotrzebne, bo mimo wielu pomysłów i tak przyjęto propozycję prezydenta Kubickiego. Tam, jak wiadomo, nie było zapisanych pieniędzy na sport. Postaram się spojrzeć na ten problem z punktu widzenia zarówno kibica Falubazu, jak i mieszkańca Zielonej Góry.

Na początku chciałbym zaznaczyć, że jestem przeciwny dotowaniu profesjonalnych klubów ze środków publicznych. Sport jest tylko rozrywką i do tego bardzo drogą. Jeśli ma być na wysokim poziomie, to przede wszystkim działacze muszą zapewnić środki finansowe. Nasz klub, w porównaniu z innymi, ma i tak dość duże dochody ze strony kibiców, którzy tłumnie stawiają się na meczach, a przede wszystkim wykupują przed sezonem mnóstwo karnetów, co pozwala w tym trudnym okresie zasilić dość pokaźnie klubową kasę. Według oficjalnych informacji na chwilę obecną sprzedano już ich 3 tys., co oznacza, że w ciągu zaledwie czterech tygodni do klubu trafiło ok. 900 tys. zł. Jeśli doliczy się wpływy z biletów, to okaże się, że my, zwykli szarzy fani zasiadający na trybunach, pokrywamy swoimi pieniędzmi ok. 25% budżetu Falubazu.

Nie bardzo rozumiem postępowanie p. Dowhana w tym zakresie. Oczekiwanie, a wręcz żądanie miejskich pieniędzy jest troszkę nie na miejscu, skoro klub może nieodpłatnie korzystać ze stadionu, który przecież do niego nie należy. Jeżeli bez dotacji faktycznie może zabraknąć środków finansowych, to naprawdę nie rozumiem sensowności podpisywania kontraktów z Andreasem Jonssonem i Gregiem Hancockiem, którzy najprawdopodobniej należą do dziesiątki najdroższych zawodników ekstraligi. Wystarczyło przedłużyć umowy z naszymi Skandynawami i mielibyśmy dość pokaźną oszczędność. Wiem, że AJ oraz Herbi są zawodnikami równiejszymi, dojrzalszymi i ogólnie rzecz biorąc lepszymi niż Lindgren i Iversen, ale jednocześnie są dużo drożsi. Wiadomo, że tegoroczny sezon jest specyficzny, bo żadna z drużyn bezpośrednio nie spada, a dodatkowo mamy Wrocław i Częstochowa, których siła jest, delikatnie rzecz ujmując, wielką niewiadomą. Wygląda to trochę tak jakby Robert Dowhan koniecznie chciał zakończyć swoją działalność ze złotym medalem. Ale zadłużanie klubu tylko po to żeby zdobyć następny tytuł, to działanie na krótką metę i kompletnie kłóci się z dotychczasową strategią prowadzenia tej drużyny.

Z drugiej strony mamy prezydenta Kubickiego i radnych. Tutaj motywacja do podjęcia takiej, a nie innej decyzji jest zupełnie inna. Mam wrażenie, że wcale nie chodzi o zachowanie jakichkolwiek reguł. Obecny układ w Radzie Miasta jest patowy. Mamy po dziesięciu przedstawicieli SLD i PO oraz pięciu z PiS. SLD popiera prezydenta, PO jest mu w zasadzie przeciwna, a PiS, jak to ma w zwyczaju krytykuje każdego, kto nie jest z tego ugrupowania. Najgłupsze w tym wszystkim jest to, że SLD ma tylu przedstawicieli tylko dlatego, że Janusz Kubicki startował jednocześnie w wyborach na prezydenta oraz na radnego i choć w radzie nie zasiada, to zebrał dla swojego ugrupowania prawie 15% wszystkich głosów. Wracając do rzeczy, wiadomo, że miasto jest pod kreską i to dość porządnie. Gdyby to był rok wyborczy, to podejrzewam, że pieniądze na sport byłyby przyznane bez wielkiego problemu, bo, jak wiadomo, stadion żużlowy jest wspaniałym miejscem do prowadzenia kampanii wyborczej. Skoro jednak wybory są dopiero za trzy i pół roku, więc nasi lokalni politycy mogą sobie pozwolić na pominięcie sportu. W 2014 roku da się więcej i elektorat zapomni o tym, co było wcześniej. Nie chcę przez to powiedzieć, że ludzie zapomną, tylko, że nas politycy tak uważają, bo skoro w ubiegłym roku do urn nie poszło dokładnie 52.926 osób (wszystkich mieszkańców Zielonej Góry było w ubiegłym roku 117.545, licząc dzieci i młodzież nie mających prawa do głosowania), to są to ludzie nieświadomi politycznie, którym tak naprawdę można wmówić wszystko.

Podsumowując, pieniędzy na sport nie ma z dwóch powodów:
1. nie jest to rok wyborczy – to główny powód, bo w przeciwnym wypadku większość inwestycji zostałaby odsunięta w czasie,
2. miasto jest rzeczywiście poważnie zadłużone i to jest w dużej mierze efekt poprzedniej kadencji p. Kubickiego. O ile jeszcze budowa CRS była słuszna, choć pewnie mogła być tańsza, to organizowanie licznych koncertów pod patronatem prezydenta miasta, mających na celu promocję Zielonej Góry, było tak naprawdę niczym innym jak prowadzeniem kampanii wyborczej. Każdy kto był w październiku w Winnym Grodzie widział jak wyglądały nasze ulice. Nie wiem czy znalazł się jakiś obszar, w którym można było uniknąć wzroku prezydenta z bilbordów. Strasznie mu zależało na wygraniu w pierwszej turze. Ciekawe czemu?

Zirytowała mnie p. Ronowicz (poprzednia prezydent miasta, obecnie PiS). Skrytykowała uchwałę, za brak środków na inwestycje. Kto jak kto, ale akurat ona mogłaby siedzieć cicho, bo za jej kadencji w mieście nie działo się kompletnie nic. Budowę carrefoura trudno nazwać inwestycją, a jakoś nie mogę sobie przypomnieć innych osiągnięć.

Janusz Kubicki obiecał dofinansowanie sportu z innych środków. Pytanie: z jakich? Przecież poza tym co jest zapisane w budżecie on sam nie dysponuje innymi pieniędzmi. Być może każdy, kto będzie chciał coś od miasta będzie musiał przekazać środki na Falubaz i Zastal. Nie widzę na razie innego sposobu. Nie chcę, żeby wyglądało na to, że zaprzeczam temu, co napisałem na początku. Dalej jestem przeciwny dofinansowywaniu klubów zawodowych, ale najwyraźniej jest presja żeby takowa dotacja jednak była i zastanawiam się, skąd będą pochodziły te środki.

Jeśli klub otrzyma pieniądze, to ta trochę patologiczna rzeczywistość nadal będzie utrzymywana. Jeżeli nie dostanie, to według mnie sytuacja będzie bardziej klarowna, ale z drugiej strony prawdopodobnie zachwiana zostanie stabilność finansowa Falubazu, co postawi w niekorzystnym świetle zarówno Roberta Dowhana jak i Janusza Kubickiego. Pierwszy może zaprzepaścić wiele lat ciężkiej pracy, a drugi będzie miał pod swoim gabinetem tłumy kibiców, którzy raz na jakiś czas idą do urn. Najwyższy czas więc, żeby obaj panowie się dogadali, bo im dłużej będzie trwała ich kłótnia, tym gorzej przede wszystkim dla nich. Jeśli była jakaś obietnica ustna, powinna zostać dotrzymana, jednak musi paść w końcu ważna deklaracja już teraz: od roku 2012 nie będzie dotowany sport zawodowy w mieście. Sam w to nie wierzę…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *