Niedawno zająłem się kwestią problemów GKM-u Grudziądz. Sytuacja nieco zmieniła się przez te dwa tygodnie, bo grudziądzanie podwoili swój dorobek punktowy, remisując z bonusem w Częstochowie. Szczerze mówiąc, nie potrafię zrozumieć jak Włókniarz mógł zdobyć zaledwie jeden punkt na tak słabym rywalu, ale ważniejsze jest chyba to, żeby oni sami znaleźli odpowiedź na to pytanie.
Najważniejsze jest chyba jednak to, że wreszcie ekipa Roberta Kempińskiego opuściła swoją nadwątloną twierdzę i przed meczem wyjazdowym odbyła trening na torze w Ostrowie Wielkopolskim. Czy miało to jakiś wpływ na skuteczność na torze Lwów? Wydaje się, że chyba tak, skoro w najnowszej historii ekstraligowej tej nadwiślańskiej ekipy jest to dopiero drugi wyjazdowy punkt. Swoje dołożyli na pewno gospodarze, którzy „w nagrodę” po tej porażce (remis na własnym torze z najsłabszą drużyną trudno uznać za sukces) praktycznie sami pozbawili się szans na coś więcej niż walka o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej.
O tym czy dla grudziądzan jest to jakieś odbicie się od dna będzie można powiedzieć jednak dopiero za kilka tygodni. Osobiście uważam, że ten częstochowski remis był raczej zlekceważeniem rywala przez gospodarzy i nie będzie miał ciągu dalszego. Zresztą GKM działając wciąż na tych samych zasadach, ale bez Tomasza Golloba, nie ma racji bytu. Chyba, że faktycznie coś się tam wreszcie zmieni i klub zacznie działać inaczej.
W ogóle województwo kujawsko-pomorskie ostatnio kuleje na gruncie żużlowym, zajmując dwa ostatnie miejsca w ekstralidze i przedostatnie w I lidze. Torunianie mieli walczyć o medale, a z bliżej nieokreślonych przyczyn jadą słabo indywidualnie, a drużynowo jest po prostu dramat. Mogą narzekać na to, że kilkakrotnie przegrali różnicą dwóch punktów, ale pamiętać muszą, że przez brak zrozumienia na torze sami potracili sporo zdobyczy, co w sumie doprowadziło do takiej, a nie innej sytuacji. Wydawało się, że po zwycięstwie w Grudziądzu coś się ruszyło, ale okazało się, że punkt odniesienia był po prostu poniżej poziomu przyzwoitości.
Wracając do GKM, warte podkreślenia jest to, że wreszcie coś zagranicą zaczął jeździć Krystian Pieszczek (Szwecja + Dania). 21 czerwca w barwach Holsted Tigers pojechał Krzysztof Buczkowski, ale to wciąż za mało. Juniorzy mają starty w DMPJ. A Rafał Okoniewski? Ci zawodnicy muszą wreszcie zacząć regularnie startować. Ciekawe czy klub robi coś w tym kierunku? Wystarczy przypomnieć sobie to co jeździł „Buczek” kilka lat temu, gdy miał możliwość systematycznych startów dzięki lidze angielskiej. Wówczas był naprawdę wartościowym żużlowcem, a dziś mam wrażenie, że w jego postawie na torze jest więcej frustracji niż jakiejkolwiek radości z uprawiania tego sportu. Liczba upadków i sprokurowanych przez niego groźnych sytuacji niebezpiecznie rośnie i chyba ktoś powinien się temu przyjrzeć.
Cóż, pozostaje czekać. Być może walka o utrzymanie w ekstralidze nabierze jeszcze rumieńców. Byłoby całkiem ciekawie, gdyby okazało się, że ten remis na własnym torze stał się gwoździem do trumny Włókniarza. Zobaczymy też jak zakończą się rozgrywki w I lidze. Może wreszcie będziemy mieli prawdziwy awans, a nie zmianę w przy zielonym stoliku.