Różne

Z informacji mocno egzotycznych można napisać, że:

1. Odwołany turniej 4. rundy ligi francuskiej w Miramont-de-Guyenne ma nowy termin – 13 sierpnia. Pierwotnie na 14 sierpnia planowano tam turniej indywidualny, ale informacje o nim zniknęły z terminarza, więc ciężko powiedzieć czy ten żużlowy weekend będzie tam jedno czy dwudniowy.

2. Planowane na kwiecień zawody w Braili (Rumunia) zostały odwołane. Mistrzostwa Rumunii mają się odbyć w dniach 5-6 sierpnia, a teoretycznie 21 października ma się tam odbyć turniej z cyklu Puchar MACEC. Problem w tym, że dostępny terminarz MACEC nic o tym nie wie…

3. Nie ma na razie informacji o tegorocznym turnieju w Sankt Johann, ale odbył się tam kilka dni temu trening flat track, więc wydaje się, że będzie dobrze

4. Na profilu klubu z Veenoord dostępne są zdjęcia Wojtka Banaszkiewicza z treningu na nowym torze. Polecam

Neustadt/Donau

Usunąłem z terminarza zawody, które miały się odbyć 16 lipca w Neustadt/Donau. W tym roku nie będzie na tamtejszym obiekcie żadnego turnieju, co jest spowodowane splotem różnych okoliczności. Tradycyjnie odbywał się tam czwórmecz międzynarodowy w Wielkanoc lub tydzień później. Pandemia oczywiście zamknęła ten obiekt w latach 2020-2021, a w ubiegłym roku przełożoną tą imprezę na maj.

I właśnie kwestia wielu imprez planowanych na Wielkanoc jest jednym z kłopotów dla organizatorów. W tym roku wybrano środek lipca, ale już w kwietniu okazało się, że wiele osób będzie zaangażowanych o obchody 750-lecia miasta, które odbywają się w dniach 7-9 lipca.

Żużel jednak nie znika z Neustadt/Donau. Do FIM zostały już zgłoszone dwa terminy na 2024 rok: 28 kwietnia oraz 5 maja.

Udało mi się być tam w ub. roku i rzeczywiście mieszkańcy miasteczka byli zaangażowani w wiele prac podczas zawodów – od sprzedaży piwa i jedzenia, poprzez przygotowywanie obiektu, po prace przy obsłudze samych zawodów. To jedno z takich miejsc, gdzie żużel jest świętem, ale nikt nie podejmie się organizacji bez pewności, że uda się to zrobić dobrze.

Jarle K. Skjæveland

Parafrazując znane powiedzenia można napisać, że „Nie kevlar zdobi żużlowca” albo „Nie piękny kevlar lecz chęć szczera zrobi z Ciebie speedway rajdera”. Trzeba tutaj dodać, że łatany strój nie przeszkodził Jarle K. Skjævelandowi być jednym z głównych aktorów sobotniego turnieju w Elgane. Reprezentant klubu NMK Kristiansand zobył w sobotę 15 punktów w sześciu startach. Jeśli dobrze pamiętam występował w kevlarze Startu Gniezno, należącym niegdyś do Dawida Wawrzyniaka.

Swoją drogą kilku polskich żużlowców mogłoby się chyba zaskoczyć widząc swoje kevlary śmigające po torach w Norwegii. Ciekawostką jest to, że Kim Olsen występował w stroju któregoś z reprezentantów amatorskiego klubu AKS Chóragan Riders.

Równe, Ukraina

Wydawało się to niemożliwe, a jednak… Na torze w Równem w niedzielę rozegrano pierwszą rundę Indywidualnych Mistrzostw Ukrainy. Planowane są dwa kolejne turnieje z tego cyklu oraz zawody jubileuszowe w Czerwonogradzie. Pozostaje życzyć powodzenia

Moją uwagę zwrócił fragment z poniższego artykułu:

„Zachowano wszelkie procedury. Już przed zawodami informowano, że w przypadku alarmu lotniczego wszyscy mają natychmiast udać się do schronów. Oficjalnie impreza odbywała się bez kibiców, ale ci dostali się na stadion jedną z bram, która była otwarta. Na trybunach można było dojrzeć od 300 do 500 osób. Wszystko odbyło się jednak zgodnie z prawem i pod okiem służb.”

https://sportowefakty.wp.pl/zuzel/1060660/zuzel-mistrzostwa-w-cieniu-wojny-dwoch-zawodnikow-wilkow-krosno-na-podium

SGP, Warszawa

Wielki pech Dominika Kubery w Warszawie. Upadek wyglądał bardzo nieprzyjemne i chyba skończy się wcale nie lekką kontuzją. Nie będę się wymądrzał, ale moją uwagę zwróciło zdjęcie nogi z haka, dosłownie pół sekundy przed upadkiem. Bez tej możliwości kontroli skończyło sie tak, a nie inaczej.

Trzeba przypominać nawet tym solidnym ligowcom, że na torach innych niż ekstraligowe często trzeba jechać inaczej.
Dobrze jest też raz na jakiś czas odejść od polskiej czy szwedzkiej ligowej rutyny i pojechać na innych owalach.

—–

Ja nie wiem jak działa ta machina pod nazwą Speedway Grand Prix, ale wygląda na, że wszystko rozgrywane jest w ten sposób, żeby nasz wielki, jedyny i niepowtarzalny mistrz, nasze dobro narodowe sponsorowane przez nas wszystkich, został po raz kolejny mistrzem świata. Tylko zapomniano powiedzieć o tym Jackowi i Danielowi.

Początkowo wydawało się, że będą fajne zawody, ale najwyraźniej organizatorzy nie mieli pomysłu na sensowne równanie toru w Warszawie. Komentatorzy piali z zachwytu nad kwestiami, które są oczywiste – jeśli chce się mieć ściganie od pierwszego wyścigu, to szersza połowa toru musi być przygotowana inaczej niż część przy krawężniku. Niestety, od piątego wyścigu po względem sportowym z toru wiało nudą.

Wystarczyło jechać ścieżką dwa metry od krawężnika i to załatwiało sprawę. Ewentualnie w ostatnim wyścigu serii, gdy coś się odsypało, można było wykorzystać nieuwagę frajerów trzymających krawężnik. Scenariusz do bólu przewidywalny.

Ogólnie jednak mamy sukces, bo tor w miarę wytrzymał całe zawody, a na trybunach zasiadło znów sporo kibiców. Dla mnie jednak próba udowadniania, że w żużel w Stolicy ma sens i wykładanie idiotycznie wielkich pieniędzy w celu pokazania speedwaya ludziom, których on nie interesuje, jest gwoździem do trumny tego pięknego sportu. Szkoda, że nie można rozegrać rundy SGP w Opolu, Nagyhalasz, Wolverhampton, Berwick czy w Cloppenburgu.