Podsumowując rok 2009 muszę się pochwalić obecnością na zawodach na długim torze, które odbyły się w Mariańskich Łaźniach. Było to całkiem ciekawe doświadczenie. Zobaczyłem nowy (oczywiście dla mnie) rodzaj wyścigów żużlowych, a przede wszystkim poczułem atmosferę tego rodzaju turniejów tak różną od tego co można spotkać w Polsce. Swoje obserwacje ilustruję zdjęciami.
Jak widać na zdjęciach, atmosfera na trybunach jest mocno piknikowa. Ludzie przychodzący tu nie mają zamiaru być przeciw komukolwiek. Żużel w Czechach jest rozrywką i przychodzi się na stadion po prostu po to żeby pooglądać w dobrym towarzystwie ciekawe zawody przy piwku i kiełbasce. Dla wielu ludzi w Polsce jest to nie do pojęcia. Warto pokazać to także naszym politykom. Naprawdę można kulturalnie spędzić czas przy piwie. Nie ma rozrób, nie ma pijanych ludzi na trybunach. Niestety być może jest tak dlatego, że wśród kibiców praktycznie nie ma polskich kibiców ligowego speedway’a. Smutne to, ale prawdziwe.
Drugie spostrzeżenie dotyczy przygotowanie toru. W ciągu jednego dnia odbywa się oficjalny trening, a następnie są rozgrywane trzy turnieje: zawody motocykli trochę podobnych do jeżdżących po drogach (flattrack), zawody quadów oraz oczywiście główny punkt programu czyli GP na długim torze. Z tego co naliczyłem, to odbywa się dwadzieścia sześć oficjalnych wyścigów, z tym, że we flattracku w każdej z gonitw uczestniczyło 16 zawodników pokonując po sześć okrążeń (w finale robili 12 kółek). W wyścigach quadów były dwie kategorie. W pierwszej jechało ośmiu, w drugiej dziewięciu zawodników. Piszę o tym wszystkim aby podkreślić stan nawierzchni, która była właściwie cały czas taka sama. Żadnych dziur, kolein, a przecież była to prawdopodobnie jedyna impreza w roku.
Z innych rzeczy, które są nie do pomyślenia dla kibica odwiedzającego wyłącznie polskie ligowe stadiony jest otwarty parking. Każdy kto chce może wejść na jego teren. Nie ma tu tłumu ochroniarzy. Tak naprawdę, to w ogóle ich nie ma. Mało tego, zawodnicy oraz ich ekipy pozwalają na odwiedzanie swoich boksów, robienie zdjęć, a nawet dotykanie motocykli. Niewiarygodne, ale prawdziwe. Wynika to oczywiście z mniejszej ilości kibiców, ale przede wszystkim z innej kultury oglądania zawodów żużlowych, a może po prostu z kultury.
Dzięki wizycie w parkingu mogłem dokładnie zobaczyć różnice między motocyklami z długiego i klasycznego toru, a jest ich kilka. Podobnie jak u nas wykorzystywane są przede wszystkim silniki GM. Na pewno muszą być jednak inaczej ustawione. Strzelam, bo tego oczywiście nie widziałem. Tym co najbardziej rzuca się w oczy jest oczywiście druga dźwignia przy kierownicy, służąca wrzuceniu drugiego biegu po starcie. Na oko widać też, że motocykle są dłuższe, a tylna opona jest węższa od tej, która jest używana w klasycznym speedway’u.
Przejdę do samych zawodów. W każdym z biegów startuje po sześciu zawodników. Tor jest niesamowicie szeroki (widać to na jednym ze zdjęć zamieszczonych wyżej). Ze względu na długość toru (ok. 1000 metrów) dojazd do pierwszego łuku trwa dość długo. Na tym odcinku zawodnicy wrzucają drugi bieg (pierwszy służy tylko do wystartowania). Łuki pokonywane są także ślizgiem, jednak motocykle nie są łamane tak mocno jak w klasycznym żużlu. Prędkości osiągane na prostych są naprawdę spore. Nie mam oczywiście żadnych danych na ten temat, ale myślę, że spokojnie przekracza ona 150 km/h. Nie ma tu dmuchanych band, nie ma nawet czerwonych świateł, które informują zawodników o przerwaniu wyścigu. Jedynymi strażnikami bezpieczeństwa są panowie z chorągiewkami. Ze względu na spore odległości, dwie karetki stoją na murawie po obu jej stronach. Przy takich prędkościach każdy wypadek może się skończyć tragicznie. Na szczęście w Czechach wszyscy zawodnicy szczęśliwie ukończyli zawody.
W przeciwieństwie do klasycznego speedway’a mijanki częściej zdarzają się w wyścigach początkowych. Nie wiem czy taka jest reguła, ale najczęściej miały one miejsce na przeciwległej prostej. Z tego co dowiedziałem się o regulaminie (oczywiście dzięki otwartemu parkingowi), zawodnicy nie mają możliwości wprowadzania korekt w ustawieniu przełożeń. W zasadzie jedyną rzeczą jaka może zrobiona przy sprzęcie jest dolanie paliwa przed biegiem. Przy tak długich prostych wielką rolę odgrywa szybkość jaką zawodnik może wykrzesać ze swojego silnika. Być może z tego właśnie wynika większa stabilizacja na dystansie w późniejszych gonitwach.
Ten wyjazd wspominam bardzo przyjemnie. Atmosfera była typowo czeska. Prezentacja odbyła się oczywiście z udziałem orkiestry dętej. Fajnie czasem odetchnąć od atmosfery naszych stadionów ligowych. Tu można pospać w trakcie równania toru, które trwa ponad 20 minut. Wszystko na trybunach dzieje się jakby wolniej i naprawdę można odpocząć. Myślę, że trochę inne jest też podejście samych zawodników. Nie ma tak wielkich pieniędzy jak w klasycznym żużlu. Mam wrażenie, że bardziej jeżdżą dla własnej satysfakcji. Zresztą wiek wielu riderów jest mocno zaawansowany i nikomu to nie przeszkadza. Najlepszym przykładem jest obecny mistrz świata Gerd Riss, który za miesiąc skończy 45 lat.
Poszczególne turnieje GP odbywają się w małych miasteczkach. Nie wiem czy Mariańskie Łaźnie nie są największym z ośrodków goszczących GP na długim torze. Samo miasto jest zresztą bardzo przyjemnym miejscem. Posiada zimne źródła, dzięki którym powstała tu w XIX wieku zabudowa sanatoryjna.
Pewnie ktoś czytając moje opisy może dojść do wniosku, że skoro tak mi się podoba żużel w Czechach, to powinienem tam zostać i przestać marudzić. Myślę, że takie zawody trzeba po prostu zobaczyć na własne oczy, a atmosferę najzwyczajniej w świecie poczuć. Dobrze, że są takie miejsca na żużlowej mapie Europy, gdzie nie ma zorganizowanego dopingu i agresji na trybunach. Nie chodzi mi o bijatyki tylko o nastawienie mentalne kibiców. U nas buduje się nowe stadiony, wydaje się miliony na zapewnienie kibicom lepszych warunków, a jednocześnie wsadzając wszystkie sporty do jednego worka zabrania się picia piwa, które samo w sobie nie jest żadnym złem. Takie miejsce jak Mariańskie Łaźnie pokazuje, że wszystkie udogodnienia i zakazy prawdziwemu kibicowi nie są do niczego potrzebne, a tym czego u nas powinno się przestrzegać jest najzwyklejsza w świecie kultura kibicowania.