Powrót do sezonu ligowego 2009

Pisanie rozpoczynam w drugiej połowie lutego, czyli w okresie kiedy wszyscy kibice speedway’a mają przed sobą jeszcze miesiąc oczekiwania na pierwsze sparingi. Patrząc jednak za okno i widząc prognozy na najbliższe kilka tygodni, można mieć wątpliwości czy rzeczywiście uda się przygotować nawierzchnie torów przed świętami.Jako kibic Falubazu oczywiście nie mogę ocenić zakończonego sezonu inaczej niż pozytywnie. W końcu zdobycie mistrzostwa Polski po 17 latach wynagrodziło tak długie oczekiwanie szczególnie tym najwierniejszym fanom, którzy nie opuścili swojego klubu nawet podczas najchudszych lat.

Oprócz zdobycia samego tytułu satysfakcję mam także ze stylu w jakim uczynili to zielonogórscy żużlowcy. Nie stracili nawet punktu u siebie, a na wyjeździe nie zeszli poniżej 38 oczek, co nie udało się innym ekipom. Oczywiście były momenty pewnego zniecierpliwienia, szczególnie podczas pojedynku we Wrocławiu z najsłabszym w lidze Atlasem, który przegraliśmy praktycznie bez podjęcia walki. Z drugiej jednak strony trzeba mieć świadomość, że runda zasadnicza nie ma wielkiego znaczenia i służy tylko i wyłącznie ustaleniu par w pierwszej rundzie play-off. Wtedy też tak naprawdę można poznać siłę i charakter drużyny.

Niestety mamy dość kulawy regulamin rozgrywek, z którego wynika, że pierwsze 14 kolejek niewiele daje poszczególnym ekipom. W zasadzie w tym czasie nic się nie zyskuje, ale trzeba uważać aby nic  nie stracić. Nie wszędzie to się udało. Wydaje mi się, że przedwczesne zakończenie sezonu w Gorzowie i Lesznie, gdzie przecież były medalowe (nawet mistrzowskie) aspiracje, spowodował przede wszystkim brak dobrej atmosfery wokół tych klubów.

Konflikt na linii klan Kasprzaków – trener Czesław Czernicki rozbił jedność w drużynie „Byków” z Leszna, od której odsunęła się nawet część kibiców, co spowodowało zaskakująco niską frekwencje na Smoku. Chyba nawet seria kontuzji, która dotknęła leszczynian nie zaszkodziła tej ekipie tak jak kłótnie wewnątrz zespołu. Jak jednak widać szefostwo Unii szybko wyciągnęło wnioski żegnając się z oboma skłóconymi stronami.

Z kolei w Gorzowie aż nazbyt widoczne było wywieranie negatywnej presji na zawodników i trenera przez prezesa oraz ustawianie wszystkiego pod jednego zawodnika – Tomasza Golloba, który oczywiście jest doskonałym żużlowcem, jednak sam meczów nie wygra.

Na tym tle wydaje się, że najlepiej poradzili sobie zielonogórzanie i torunianie i być może dzięki temu właśnie te ekipy były zdecydowanymi liderami ekstraligi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *