Jedni głośno, inni po cichu i okazało się, że wszystkie drużyny ekstraligowe skompletowały składy. Nawet Częstochowa i Wrocław mogą się pochwalić posiadaniem wymaganej ilości zawodników, których wspólny KSM pozwala przekroczyć minimalny wymagany próg. Oczywiście do pierwszej kontuzji…
Skład Sparty (doceniam starania Betardu, ale ta firma jest jednak ciałem obcym w nazwie drużyny) oparty jest na zawodnikach, którzy pozostali plus Tomasz Jędrzejak i Adam Shields. Z całym szacunkiem, ale prawdopodobieństwo, że ta dwójka zastąpi Jasona Crumpa i Leona Madsena jest jakoś bliższe zera niż chociażby 50%. Trudno traktować te nowe nabytki inaczej jak protezę, która pozwala jakoś funkcjonować. Zaskoczył mnie za to Włókniarz. Sytuację miał podobną, bowiem tutaj także odeszło dwóch czołowych żużlowców – Rune Holta i Jonas Davidsson. Sytuacja była jednak trudniejsza, bo ci, którzy pozostali dysponowali takim KSM, że nijak nie udawało się z nich zbudować nowego zespołu. Obrano więc kierunek pierwszoligowy i zatrudniono trzech z szóstki najskuteczniejszych zawodników tych rozgrywek. Brzmi nieźle, ale wszyscy wiemy jaka przepaść dzieli te dwa światy. Mimo wszystko ściągnięcie braci Łagutów budzi szacunek, bo pewnie niejeden prezes chciałby ich mieć u siebie. Dla samych Rosjan jest to także spora szansa. W przypadku dobrego sezonu ekstraliga stanie przed nimi otworem, a co za tym idzie, będą mogli stawiać warunki. Obaj troszkę obrośli legendą, bo choć tak naprawdę niewielu ekstraligowych kibiców widziało ich na żywo, to oczekiwania są spore. Pewnym problemem może być nieznajomość torów, ale po kilku meczach powinni sobie z tym poradzić. Zresztą przeszedł jednak przepis o powiększeniu ligi, więc presji specjalnej nie będzie. Pożyjemy zobaczymy. Ważne, że mecze z Włókniarzem nie będą nudne nawet jeśli różnica punktowa będzie spora.
W innych klubach wszystko szło w zasadzie planowo i jedyną chyba niespodzianką była decyzja Unii Leszno w sprawie braci Pawlickich. W związku z tym Stal Gorzów musiała rozejrzeć się za jakimś przyzwoitym zawodnikiem i padło na PUK-a. Przemka trudno będzie mu zastąpić, ale spokojnie powinien przywozić 5-7 punktów, a taki wynik w zupełności zadowoli jego pracodawców. Pozostała jedna niewiadoma – Tomasz Gapiński. Do tej pory sam zawodnik nie określił się, gdzie będzie startować. Podobno rozmawiał z Gorzowem, Częstochową, a teraz doszły jeszcze jakieś propozycje z pierwszej ligi. Mamy na razie jeszcze okres, kiedy to żużlowcy stawiają warunki, ale kontrakty muszą być podpisane do końca stycznia. Czasu jest jeszcze niby dużo, ale każdy dzień zwłoki działa na niekorzyść Gapy. Kluby składy już mają, więc kolejny kontrakt może mieć na celu ewentualne pobudzenie wewnętrznej rywalizacji. Myślę jednak, że nikt nie będzie wywalał ogromnej kasy na rezerwowego. Ja nie wiem gdzie Tomek pójdzie. Trzeba wziąć poprawkę, że jest po kontuzji, która jakoś tam może zakłócić przygotowania do nowego sezonu. Dziwię się tylko, że podjął rozmowy z prezesem Komarnickim, który publicznie nazwał go leszczem i obciążył za przegraną z Falubazem. Wiem, że w Gorzowie są pieniądze, nie ma zaległości, ale jakiś honor też by się przydał.
W Falubazie nie ma większych niespodzianek. Kontrakt przedłużył Rafał Dobrucki, a Greg Hancock ma przesłać podpis drogą elektroniczną. Obaj podpisali roczne umowy. Tak sobie tylko myślę, że rok 2011 będzie chyba dla nich ostatnim spędzonym w zielonogórskim klubie. Chyba, że Herbie odpadnie z SGP, a Rafał będzie miał znów taki sezon jak w roku 2009. Trzeba spojrzeć szerzej na przyszłość drużyny. Za rok ważne kontrakty będą mieli tylko Piotr Protasiewicz, Andreas Jonsson i juniorzy. Z jednej strony jest to sytuacja trudna, bo jednak popyt w związku ze zmianą przepisów wzrośnie, ale z drugiej najbliższe rozgrywki pokażą, którzy zawodnicy wykorzystają ten okres najlepiej. Jeden z nich będzie musiał siedzieć na ławce rezerwowych, a więc trójka Dobrucki – Davidsson – Zengota musi pokazać się z dobrej strony żeby myśleć o miejscu w składzie.
Niestety znów do klubu wkracza polityka. Nie jest to dobry omen.