Przeczytałem wczoraj wypowiedź trenera Stali Gorzów na temat ostatniego występu jego drużyny w Częstochowie. Zakładam, że autor artykułu spisał dokładnie to, co zostało powiedziane i nie ingerował w sens wypowiedzi. Przyznam – jestem szoku, bo takich bzdur się nie spodziewałem.
Na początek link do tegoż artykułu.
Pierwszy cytat „Pragnę powiedzieć, że jechaliśmy z rezerwą, bez większej determinacji. Szafujemy siłami i musimy porozkładać te wszystkie nasze atuty.” Dowiadujemy się, że jeśli przegra się w XIII kolejce, to będzie sił na play-offy. Ciekawe czy jest to dowiedzione naukowo. A tak na serio, przecież to jest ewidentne odpuszczenie meczu na korzyść Włókniarza, który punktów potrzebował jak powietrza. Jak to się ma do ostatnich podejrzeń prezesa Stali Gorzów o ustawienie meczu Falubaz – PGE Marma Rzeszów? Czy jego drużyna przegrała w sportowej walce, czy może ten brak determinacji ma jakieś drugie dno? Na razie nie słyszałem komentarza pana Władysława Komarnickiego i raczej się go nie spodziewam. W każdym razie efekt jest taki, że częstochowianie mają jeszcze szanse na uniknięcie walki o utrzymanie i, co ważne, wszystko zależy tylko od nich. Nie chce mi się wierzyć, żeby gorzowianie podłożyli się, bo nie mają w tym żadnego interesu. Nawet gdyby Włókniarz wszedł do szóstki, to i tak spotkałby się albo z Unibaksem, albo z Falubazem, więc raczej byłoby to ułatwienie dla najgroźniejszych rywali. Musiałoby chodzić więc o coś innego. Może jest jakiś chytry plan? Może chodzi o to, żeby zająć czwarte, a nie trzecie miejsce i w ten sposób pierwszy mecz w play-offach z Unią Leszno pojechać na własnym torze? Zakłada się zapewne wysokie zwycięstwo u siebie i pilnowanie wyniku w rewanżu. W tym celu wystarczy wygrać u siebie z Rzeszowem za dwa punkty (czyli maksymalnie jedenastoma punktami) i czekać na zwycięstwo Unii w Lesznie z Włókniarzem, co jest raczej oczywiste. Ależ to by było sprytne! Tylko, że w ubiegłym roku w play-offach z Falubazem CzeCze też wykazał się sprytem, stosując „zetzetkę” za Nickiego Pedersena, co wyeliminowało Duńczyka z rewanżu. Posunięcie okazało się chybione, a mimo to w Gorzowie do dziś twierdzą, że odpadli ze względu na brak Nickiego. Odpadli, bo menadżer podjął ryzyko, które nie dało spodziewanego efektu i tu jest prawdziwa przyczyna, bo przecież Pedersen był gotowy do jazdy w drugim pojedynku. Oj, żeby się spryciarze nie zdziwili.
Drugi cytat, tym razem o finale Drużynowego Pucharu Świata: „Tak się składa, że akurat byłem w sztabie szkoleniowym naszej drużyny w Drużynowych Mistrzostwach Świata. Cieszę się, że jest to niejako mój udział w trzecim tytule. Byłem odpowiedzialny za przygotowanie toru.” Ja się właśnie zastanawiałem, kto ten tor tak spieprzył. A to pan Czesław. Z dalszej wypowiedzi wynika, że celem było pokonianie przeciwników nie poprzez bezpośrednią rywalizacją, ale dzięki inaczej przygotowanej nawierzchni. No brawo! Niech się młodzież uczy! Wspaniała promocja speedway’a. To jest kolejny dowód przeciwko twierdzeniom Krzysztofa Cegielskiego, że nowe tłumiki zabijają żużel. Żużel zabijają tacy właśnie kombinatorzy, dla których liczy się wyłącznie zwycięstwo. Za publiczne pieniądze spełniają prywatne życzenia (chociaż w tym wypadku, to raczej leczą kompleksy) swoich przełożonych. Każdy, kto na żużlu zna się w stopniu choćby minimalnym widział, że z pierwszego toru nie dało się wystartować. Na dystansie żużlowcy próbowali coś zrobić, ale prawdziwych mijanek było jak na lekarstwo. W przedostatnim wyścigu Chris Holder szalał na torze, a mimo wszystko nie był w stanie zbliżyć się do Nickiego Pedersena.
Coraz więcej pretensji jest kierowanych ostatnio w stronę Duńczyka. Faktycznie, rewelacji nie ma, ale punkty przywozi. Teraz znów były mistrz świata jest obwiniany, że przeszkodził swojemu rodakowi Hansowi Andersenowi. Nie widziałem tego zdarzenia, więc trudno mi je ocenić. Jednak faktem jest, że Andersen, podobnie jak Artur Mroczka, wozi ogony, więc dbanie o partnera z pary niekoniecznie musi w takim przypadku przynieść spodziewany efekt. Problem jest gdzie indziej. W myśl przepisów, które mają obowiązywać w przyszłym sezonie, Nicki, jeśli utrzyma się w cyklu SGP, nie będzie mógł już reprezentować barw Stali Gorzów. Tak więc dla niego lepiej jest teraz dbać o swój interes i obniżać sobie KSM, skoro i tak zwalana jest na niego cała wina. To oznacza, że atmosfera może zrobić się jeszcze gęstsza, a jak pokazuje przeszłość, medale zdobywają ekipy, w których udało się stworzyć chociażby przyzwoite stosunki między zawodnikami, a działaczami.
Na koniec jeszcze jedna uwaga. Patrząc chociażby na fazę grupową mistrzostw świata w piłce nożnej często można było zauważyć, że ekipy mające po dwóch meczach pewny awans, trzeci mecz traktują ulgowo i niejednokrotnie go przegrywają. Potem grając jako faworyci w systemie pucharowym odpadają w pierwszej rundzie. Drużynę, która odpuszcza mecz, czując się lepszą od innych, bardzo ciężko jest potem zmotywować do ciężkiej pracy. Widzę tutaj pewną analogię do niedzielnego pojedynku w Częstochowie. Sposób na podtrzymanie mobilizacji jest jeden: niezależnie od okoliczności i teoretycznej siły rywala ZAWSZE walczymy o zwycięstwo.