Wydaje się, że każdy kto w miarę systematycznie śledził główny krajowy portal zajmujący się żużlem musiał zauważyć, że szczególnie w okresie zimowym jest tam swego rodzaju reguła polegająca na wybraniu sobie jakiegoś „bohatera” i wałkowanie dyżurnego tematu, pomimo wyczerpania merytorycznych podstaw do jego kontynuowania.
Nietrudno było zauważyć, że miesiąc po zakończeniu rozgrywek takim „bohaterem” była drużyna Motoru Lublin, która już w październiku w zgodnej opinii ekspertów została pozbawiona wszelkich szans na jakąkolwiek walkę i właściwe zamiast przygotowań do nowego sezonu mogła od razu szykować się do spadku. Potem pojawił się tekst Tomasza Dryły na stronie Dziennika Wschodniego i sprawa się skończyła. Po co było to wszystko? Nie wiem. Pewnie chodziło o jak największą liczbę wyświetleń, czyli o pieniądze.
Generalnie jednak głównym „bohaterem” drugiej części sezonu i okresu zimowego był (nadal jest) taki jeden pan, który podobno miał pomóc Stali Rzeszów. Niewątpliwie zasłużył na tytuł „bohatera”, bo o ile w wielu tematach chciał spektakularnie zabłysnąć, to nie wszystko (delikatnie rzecz ujmując) udało mu się doprowadzić do skutecznego końca. Nie chcę tutaj wymieniać poszczególnych kwestii, bo napisano o tym wystarczająco dużo. Zastanawia mnie w tym wszystkim coś innego. Skoro dzięki jego działalności klub nie dostał licencji i został wycofany z rozgrywek, to dlaczego zamiast zakończyć temat nadal pisze się o nim kolejne artykuły na portalu, który napisał już o tym wielokrotnie więcej niż napisać się dało? Po co od początku roku napisano kolejne… dwadzieścia trzy artykuły poświęcone „bohaterowi” lub zahaczające o jego osobę? Co nowego da się jeszcze tutaj stworzyć?
Żużlem interesuję się od zawsze, czyli od jakichś czterdziestu lat. Z ludzi, którzy narobili długów w tym sporcie można zebrać całkiem sporą grupę. Podobnie jak z byłych zawodników, którym nie udała się przygoda z pracą trenerską. Nikomu chyba jednak nie poświęcono aż tyle miejsca, a warto dodać, że wśród tzw. ekspertów tegoż portalu można znaleźć zarówno pseudodziałaczy, jak i pseudotrenerów. Dlaczego zatem akurat temu „bohaterowi” poświęca się tak wiele miejsca, czasu i uwagi? Mam nieodparte wrażenie, że ów „bohater” najwyraźniej musiał bardzo mocno nadepnąć komuś na odcisk, bo trudno mi wytłumaczyć tak zmasowaną kampanię przeciwko jednemu człowiekowi.
Nie mam zamiaru bronić „bohatera”, bo nie ma tu czego bronić. Sam narobił g…, niech teraz sam to posprząta. Niemniej jednak wydaje mi się, że cała ta dziwna kampania wcale nie jest spowodowana ani zaległościami w wypłatach, ani brakiem licencji, ani innymi nierozliczonymi kwestiami finansowymi i organizacyjnymi. Wcale nie zdziwiłbym się, gdyby problem polegał na tym, że ośmielił się zorganizować cykl turniejów bez pośrednictwa jednej z dwóch miłościwie nam panujących na rynku żużlowym firm, których zapleczem medialnym jest m.in. wspomniany portal. A przecież te firmy muszą od kogoś postawionego wyżej dostać zgodę na działalność i organizację imprez firmowanych przez polską federację…
Każdy może sobie sprawdzić jak owe firmy się nazywają, każdy sobie może sprawdzić kto najczęściej pełni rolę honorowego patrona poszczególnych imprez i każdy może sprawdzić, które państwowe firmy przekazują na to wszystko pieniądze. I właściwie najgorsze w tym wszystkim jest to, że przeciętny kibic żużla w naszym wesołym kraju jest szczęśliwy z tego powodu, że „mamy najlepszy speedway na świecie”, co oznacza przecież dokładnie tyle, że z podatków jego lub jego rodziców żyje całkiem spora grupa pasożytów, podnosząca ogólne koszty uprawiania tej dyscypliny, powodując tym samym problemy w krajach, gdzie czarny sport nie ma wsparcia w postaci publicznych pieniędzy, bo tamtejsi obywatele są po prostu bardziej świadomi. Tak wesoły kraj, a tylu ludzi stąd wyjechało. Ciekawe dlaczego?
Podsumowanie. Coś mi się wydaje, że „bohater” wymyślił sobie, że żużel jest całkiem ciekawym miejscem do stosunkowo szybkiego zarobienia niezłych pieniędzy, co rozumiem jako wyciągnięcie jakiejś części z tego całkiem sprawnie działającego systemu. Paradoks polega jednak na tym, że coraz więcej jest takich właśnie „bohaterów”, a coraz mniej żużlowców, bo speedway jest zwyczajnie za drogi. Co dalej? Pewnie nic się nie zmieni, czyli przeciętny polski kibic nadal będzie oglądał żużel na stojąco machając szalikiem, a wąska grupa „dobroczyńców” będzie pilnowała interesu. W końcu nasz żużel jest najszybszy, najlepszy, najbogatszy i to zdecydowanej większości ludzi w zupełności wystarcza. Mało kto zastanawia się nad tym skąd biorą się pieniędze w polskim żużlu, dlaczego u nas płaci się tak wiele, choć zarobki zwykłych ludzi są kilkukrotnie niższe niż na zachodzie i przede wszystkim dlaczego pomimo tak wielkich środków finansowych wśród tak wielu bogatych Polaków mistrzem świata jest Brytyjczyk, a najbogatsza reprezentacja z wielkim trudem zdołała na własnym torze wywalczyć ledwie brązowy medal. Ważne, że chociaż w jednej dziedzinie jesteśmy najbogatsi…