Międzynarodowy marketing w żużlu

Jak co roku kibice speedwaya z utęsknieniem czekają na zakończenie pięciomiesięcznej przerwy. Im bliżej, tym wolniej płynie. Ale już za półtora miesiąca, jeśli oczywiście pogoda pozwoli, na torach żużlowych powinno zrobić się głośno. W całym tym oczekiwaniu coraz bardziej jednak widać, jak kryzys w speedwaya przekłada się na zwykłą codzienność tej dyscypliny.

Jeszcze kilka lat można było mieć jakieś nadzieje związane z wejściem na rynek One Sport, gdy z wielkim rozmachem z trzeciorzędnych rozgrywek o indywidualne mistrzostwo Europy próbowała zrobić wielki show z najlepszą obsadą, pod nazwą Speedway Euro Championship. Skuszeni wysokimi (jak na żużel) nagrodami zawodnicy nagle zapragnęli zdobyć ten tytuł, choć jeszcze do 2012 roku były to takie trochę mistrzostwa „dla ubogich”, w których najczęściej walczyli żużlowcy, którym nie udało się zbyt wiele na międzynarodowej arenie zwojować. Potem powstał bardzo ciekawy pomysł z przywróceniem do ogólnej świadomości kibiców zawodów parowych pod flagami państwowymi, czyli takie nieoficjalne Mistrzostwa Świata Par. Organizowano zawody na torach mniej znanych polskim kibicom, takich jak Güstrow, Holsted czy Togliatti. Zaczęto pokazywać żużel szerszej publiczności za pośrednictwem kanału Eurosport. Wydawało się, że może to być jakaś nowość, która zmieni coś w światowym speedwayu. Jak wygląda rynek po kilku latach? Czy faktycznie coś zmieniło się na lepsze?

Na pewno pojawienie się realnego konkurenta zmusiło BSI Speedway do podjęcia jakichś działań. Było oczywiście „wyrażenie zaniepokojenia” (FIM Europe had signed a contract with a promoter allowing him to contract Speedway Grand Prix riders to compete in the Speedway European Championship, Obviously Speedway Grand Prix promoter BSI/IMG was unhappy: the situation needed to be put right – źródło: fim-live.com) oraz próba zabronienia uczestnikom cyklu SGP startów w konkurencyjnych imprezach, „odkrycie” rynku niemieckiego (turnieje w Teterow), a przede wszystkim przedłużenie praw do organizacji indywidualnych mistrzostw świata do 2020 r. Mam wrażenie, że ta ostatnia sprawa najbardziej uderzyła w One Sport i chyba trochę zdemotywowała, przynajmniej na jakiś czas.

Wystarczy przejrzeć sobie turnieje SEC z dwóch ostatnich lat, żeby zobaczyć, że nie cieszą się one jakąś specjalną popularnością. Frekwencja na stadionach jest daleka od oczekiwanej i chyba szczególnie rażą świecące pustkami trybuny w podobno rozkochanej w żużlu Polsce. Niestety, mistrzostwa Europy to nie liga, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Mimo wszystko wciąż dwa z czterech finałów odbywają się w naszym kraju. Dlaczego?

Speedway Best Pairs Cup, będący od samego początku imprezą towarzyską, miał wypełnić lukę po usunięciu z kalendarza Mistrzostw Świata Par. W 2013 roku był jeden turniej w Toruniu, potem przez dwa lata cykl trzech turniejów, m.in. w Esbjergu i Eskilstunie. I chyba pomysł odniósł sukces, bo po trzech latach… FIM wymusił zmiany (myślę, że można się domyślać skąd pochodziła motywacja). Drużyny narodowe zostały zastąpione przez teamy sponsorskie, co spowodowało, że organizacją byli zainteresowani już tylko Polacy i Niemcy z Landshut. Ogólnie z zainteresowaniem nie jest najgorzej, ale frekwencję w Toruniu ratuje zapewne fakt, że w jest to pierwszy turniej po zimowej przerwie, choć kibiców i tak jest mniej o dobre 25% niż w przypadku wcześniejszej formuły. Dwa z trzech turniejów są rozgrywane w Polsce…

One Sport zajął się także organizację cyklu Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. W 2016 roku miałem okazję być podczas pierwszego finału w King’s Lynn. Wówczas tamtejszy tor  zdecydowanie przerósł umiejętności większości zawodników, co zakończyło się ponad dwudziestoma upadkami i czterogodzinnym turniejem. Rok później zamiast planowanego Swindon wyszedł deszczowy Poznań i kolejne ciągnące się zawody. Potem jeszcze bardziej deszczowe Güstrow. Coś organizator szczęścia nie ma zbyt wiele do tych imprez. Myślę, że po doświadczeniach z 2016 roku cykl szybko nie wróci na Wyspy. Jeden turniej zawsze będzie na którymś z polskich torów, jeden w Pardubicach, a trzeci gdzieś w innym europejskim kraju.

Łatwo zauważyć, że aż pięć z dziesięciu tegorocznych imprez organizowanych przez One Sport rozgrywane są w Polsce. Założenia były chyba inne. Jakby na to nie patrzeć, wchodzimy dokładnie na tą samą ścieżkę, którą idzie BSI Speedway z cyklem SGP, w którym aż trzy turnieje odbywają się w naszym kraju, utrzymując przy okazji całą zabawę przy życiu. Frekwencyjnym ratunkiem okazały się zawody na PGE Narodowym w Warszawie, choć pierwsza próba okazała się wielkim niewypałem (po tej żenadzie SGP oglądam już tylko w telewizji), a kolejne też wielkimi imprezami nie były. Najwyraźniej odpowiedzią SEC-u mają być zawody w Chorzowie na Stadionie Śląskim. Zobaczymy jak to wszystko się potoczy.

W ubiegłym roku polski organizator chyba trochę poległ finansowo, co wyszło na jaw przy okazji wpisu Kennetha Bjerre, który upomniał się publicznie o swoje pieniądze. W odpowiedzi dowiedzieliśmy się, że winne były przekładane zawody w Gnieźnie i Lublinie, deszcz w Szwecji oraz… brak wpłat od niektórych sponsorów. Mam wrażenie, że chyba niezbyt dobrze dzieje się w One Sport, bo już od jakiegoś czasu w przy adresie strony internetowej w wyszukiwarce Google widnieje informacja „Ta witryna mogła paść ofiarą ataku hakerów.”

Jak przedstawia się europejski żużel po latach działań firm zajmujących się marketingiem sportowym?

  1. W 2001 roku w Drużynowym Pucharze Świata udziała wzięło 16 krajów, z czego aż 13 wystawiło po pięciu zawodników (Rosja, Łotwa i Ukraina po czterech). W kolejnym roku udziała brała jeszcze Austria. W 2017 roku udział wzięło 13 krajów, ale trzeba pamiętać o rezygnacji Słowenii (eliminacje uratowała Francja) oraz odmowie startów przez czołowych reprezentantów Niemiec. Co więcej, nie było chętnych na organizację cyklu w tym roku, a liczba krajów, które są w stanie wystawić pięcioosobową reprezentację maleje w zastraszającym tempie, wobec czego DPŚ w dotychczasowej formule najprawdopodobniej dokonał swego żywota. W trybie awaryjnym został zastąpiony wynalazkiem o nazwie Speedway of Nations, którego finał odbędzie się oczywiście w Polsce.
  2. BSI nie jest w stanie znaleźć lokalizacji australijskiego turnieju Speedway Grand Prix.
  3. Żużel ma coraz więcej problemów w Austrii (teraz jest tam chyba więcej torów niż zawodników), na Węgrzech (zostały w praktyce trzy obiekty, nie ma ani jednego profesjonalnego zawodnika), we Włoszech (zostały tylko dwa obiekty) oraz w Czechach.

Zadaję sobie pytanie: czy wejście firm zajmujących się profesjonalnie marketingiem sportowym pomogło żużlowi? Patrząc na to co się dzieje – nie. Przede wszystkim dlatego, że sama dyscyplina stała się niczym więcej jak zwyczajnym narzędziem dla osiągania zysku. Głównym problemem speedwaya jest zbyt drogi sprzęt, co skutecznie uniemożliwia uprawianie tego sportu. Wciąż w praktyce jest jeden producent silników, a przerwa w produkcji opon w czeskiej firmie Mitas spowodowała wielki zamęt w środowisku. Wielkie pieniądze są tylko w Polsce, co powoduje, że tu koncentruje się uwaga zarówno BSI, jak i One Sport. Czyli firmy marketingowe zamiast kształtować rynek, po prostu ciągną ile się da i dopóki się da.

Czy żużel przetrwa? Pieniądze, którymi operują kluby ekstraligowe są tak absurdalne, że w kulturalnych słowach trudno jest to wyrazić. Balon jest pompowany do granic wytrzymałości i w końcu musi pęknąć. Na szczęście już teraz w innych krajach wszystko odbywa się na poziomie lokalnych pasjonatów, którzy nie mają takich kompleksów jak my i nie mają presji na bycie najlepszymi, więc pęknięcie naszego balonu im nie zaszkodzi, a być może nawet pomoże.

One thought on “Międzynarodowy marketing w żużlu

  • 28-04-2018 z 00:44
    Permalink

    Znakomita puenta

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *