Dzięki uprzejmości Jarosława Miłkowskiego w przerwie pomiędzy sobotnimi turniejami miałem możliwość zobaczenia minitoru w Stanowicach. Dotarcie tam nie było sprawą prostą, więc obecność kogoś, kto zna położenie tego owalu mocno ułatwiło sprawę.
Obiekt w tym roku obchodzi swoje 30-lecie. 4 maja z tej okazji odsłonięto specjalną tablicę poświęconą Marianowi Piaskowskiemu. Otoczony wałem czarny tor, las, miejsce na parking motocykli na wzniesieniu, wyprofilowany naturalny zjazd. Miejsce ma swój niewątpliwy klimat.
Na podstawie map Google wyszło mi, że tor w Stanowicach ma ok. 200 metrów długości. Czarna nawierzchnia z lekkimi wzniesieniami. Zapewne nie jest to łatwy owal do przejechania. Wypada mieć nadzieję, że w grudniu ponownie odbędzie się tutaj amatorski turniej mikołajkowy.
Znalazłem artykuł na stronie Gazety Lubuskiej autorstwa red. Roberta Gorbata sprzed niemalże 20 lat (24.02.2005). Zacytuję dwa krótkie zdania. „Jeszcze kilka lat temu w Gorzowie Wlkp. i jego okolicach funkcjonowało osiem torów miniżużlowych. Teraz zostały trzy: w Wawrowie, Ulimiu i Stanowicach.”.
Na stronie polskizuzel.pl znalazłem z kolei artykuł „ZARYS HISTORII MINIŻUŻLA W POLSCE” (nie wiem kto jest autorem). Jeden z akapitów brzmi następująco:
„Na składanych motocyklach przywożonych ze Skandynawii rozgrywano „Grand Prix Minitorów Województwa Gorzowskiego” . W latach 1996-2000 w okolicy zdołano przystosować kilkanaście obiektów do rywalizacji młodych zawodników. Duża w tym zasługa Mariana Piaskowskiego. Były to: Wawrów, Witnica, Ciecierzyce, Kłodawa, Kostrzyn, Ośno Lubuskie, Racław, Skwierzyna, Ślesin, Lipki Wielkie, Ulim, Stanowice, Stanowiczki, a w Marwicach działały aż dwa mini tory: gospodarzem jednego z nich był p. Giżyński, a drugiego Piotr Świst.”
Łącząc informacje z obu źródeł wynika, że w dawnym województwie gorzowskim powstało ok. 15 minitorów (tutaj ludzie znający temat musieliby się dokładnie wypowiedzieć), z czego 8 w bezpośrednich okolicach Gorzowa Wlkp. Można by jeszcze zebrać listę zawodników wychowanych na tych obiektach, którzy zdali egzamin na licencję „Ż”. Kawał historii i to w czasach, gdy nie było żadnych nakazów.
Do dziś pewnie dobra połowa klubów ekstraligowych nie ma swoich minitorów, choć mają obowiązek szkolenia. Swoją drogą to jest też niezły temat do rozwiązania, dlaczego w Polsce nie przyjęły się minitory wewnątrz „dorosłych” owali, czyli rozwiązanie najbardziej oczywiste.