sobota, 19 kwietnia, 2025
spot_img
Strona głównaFotorelacjaEliminacje IMP w Łodzi

Eliminacje IMP w Łodzi

Moto Arena była jedynym obiektem w Polsce, którego jeszcze nie odwiedziłem. Przez długi czas było mi zdecydowanie nie po drodze do Łodzi, ale w końcu udało mi się także tam dojechać. Okazją był eliminacje Indywidualnych Mistrzostw Polski, czyli zawody prestiżowe dla zawodników, ale jednocześnie bez wielkiej presji ze strony centrali i kibiców.

Fajnie jest być na żużlu, ale każdy wyjazd całościowo jest swego rodzaju przygodą. Wyjechał w miarę wcześnie z Zielonej Góry, żeby zobaczyć kilka miejsc w Łodzi. W drodze towarzyszył mi audiobook „Bracia Karamazow” Fiodora Dostojewskiego. Kiedyś bardzo lubiłem XIX-wieczną rosyjską literaturę i stwierdziłem, że fajnie byłoby wrócić do powieści, której chyba kiedyś nie zrozumiałem. 4,5 godziny w samochodzie minęły bardzo szybko. Najpierw odwiedziłem łódzkie ZOO i chyba główną wartością było to, że mogłem się trochę przespacerować. Jeśli ktoś chce zobaczyć binturonga, gawiala, koendu, dikdika, taraja, galidię, to polecam. Szczególnie teraz, gdy bilety są o połowę tańsze niż w sezonie.

Później pojechałem do starego łódzkiego browaru, przy którym znajduje się sklepik firmowy. Tutaj warzony jest jeden z kultowym porterów bałtyckich sprzed piwnej rewolucji. Samo miejsce jest swego rodzaju skansenem, który teoretycznie nie ma prawa istnieć na piwnej mapie opanowanej z jednej strony przez koncerny, a z drugiej przez nowofalowe wynalazki mające coraz mniej wspólnego z normalnym piwem. W sklepie można spokojnie porozmawiać ze sprzedającą tam starszą panią. Żeby zrobić zakupy, trzeba mieć gotówkę, więc chwilę zajęło mi zorganizowanie banknotów. Dowiedziałem się, że poprzednia warka porteru została w całości sprzedana. Ucieszyłem się, bo jest nadzieja, że to miejsce jeszcze trochę przetrwa. Świeżutki porter trafi do piwnicy na jakieś 2 lata. Taka jest procedura z tym piwem. Tak samo jestem świrem na punkcie żużla, to podobnie traktuję stare zabytkowe browary. Nie ma się co spieszyć.

Po przedarciu się przez rozkopane i zakorkowane miasto udało mi się w końcu dojechać do ul. 6 sierpnia. Poszedłem zobaczyć jak wygląda teren, gdzie jeszcze kilka lat temu istniał stary tor, zrobiłem zdjęcia Moto Areny z zewnątrz i zrobiłem spacer po nowym torze. Tor okazał się całkiem ciekawy. Wyraźnie nachylone łuki i dość krótkie łuki, górki i dolinki na przeciwległej prostej – to wszystko przypominało troszkę Anglię. Oczywiście nawierzchnia jest polska i to robi różnicę. Miałem nadzieję na zobaczenie fajnego ścigania.

Żeby wejść na stadion musiałem oczywiście kupić bilet, czyli w tym wypadku opaskę na rękę. Bilety dostępne były w kwiaciarni, która jest elementem budynku tworzącego trybuny na prostej startowej. Trochę przypomina widok z zewnątrz National Speedway Stadium w Belle Vue. Przy kupowaniu biletu spytałem o program. Pani powiedziała mi, że na dzisiaj programów nie ma, ale jest za darmo program z poprzedniej imprezy. Cena była uczciwa i w ten sposób stałem się posiadaczem programu z IMME. Swoją drogą w kwiaciarni jest stół, przy którym odbywają się konferencje prasowej po meczach, oczywiście na tle kwiatów ustawionych na specjalnych schodkach, Ciekawy folklor.

Byłem pierwszym kibicem, który został wpuszczony na trybuny. Dla takich jak ja Udostępnione zostały dwa sektory po starcie. Zrobiłem kilka zdjęć ogólnych i czekałem na rozpoczęcie, przy okazji wymieniając się poglądami na temat żużla. Przyznam, że nie sprawdzałem prognoz i trochę zaskoczyłem się informacją spikera, że do Łodzi nadciągają opady deszczu. W związku z tym nie było prezentacji, a sędzia trzymał ostre tempo zawodów. Przez pierwszą godzinę spiker wciąż mówił o tym co będzie, gdy zawody zostaną przerwane po XII biegu, choć nic nie wskazywało na ich przerwanie.

Pierwsza seria przeszła, druga przeszła. Bardzo ciekawa była walka Roberta Chmiela i Norberta Kościucha w VII biegu, z której zwycięsko wyszedł zawodnik miejscowego Orła. Pojawiła się czołówka zawodników, a warto dodać, że awans uzyskiwało tylko czterech najlepszych. Przed trzecią serią polewaczka porządnie zlała tor i wtedy zaczęło się ściganie. Bieg X, czyli pojedynek Przemysława Pawlickiego, Tomasza Gapińskiego, Jakuba Miśkowiaka i Grzegorza Zengoty mógłby być ozdobą zawodów na najwyższym szczeblu. Zengi, choć na pierwszym łuku był ostatni, świetnie wykorzystał geometrię i możliwości łódzkiego toru i przy wyjściu z drugiego łuku, odpierając zdecydowanie atak Gapy, wysforował się na prowadzenie. Pozostała trójka walczył o dwa oczka, a ręce same składały się do oklasków.

W czwartej serii kibice czekali na bieg XV, czyli pojedynek Kacpra Woryny, Roberta Chmiela, Jarosława Hampela i Tomasza Gapińskiego. Niestety, Kacper zepsuł emocje wpuszczając w taśmę zawodnika gospodarzy. Doświadczony J. Hampel nie potrafił na tym torze zrobić nic więcej niż poprawnie przejechać cztery okrążenia i pożegnał się z możliwością walki o finał.

Im dalej, tym lepiej jeździli młodzi chłopacy z Ostrowa Wielkopolskiego. Filip Seniuk i Paweł Sitek w sumie są o dobre siedem lat młodsi od J. Hampela, T. Gapińskiego czy N. Kościucha. Szkoda, że ci młodzi tak późno dopasowali się do toru, bo mogliby sporo namieszać w klasyfikacji.

Ogólnie całkiem niezłe zawody, aczkolwiek żużlowcy chyba za mało wykorzystywali możliwości tego ciekawego owalu. Chciałoby się, żeby nawierzchnia była bardziej przyczepna. Gdyby wcześniej przyszedł deszcz, którego tak obawiał się spiker, wówczas zawody pewnie byłyby jeszcze ciekawsze. Tymczasem zaczęło padać na sam koniec, a rozpadało się, gdy zdążyłem dojść do samochodu. Nie ukrywam, że pod tym względem byłem wdzięczny pogodzie, bo ubrałem się zdecydowanie za lekko. A po deszczowej przygodzie z Leicester jakoś niespecjalnie chce mi się znów moknąć.

Sam stadion Orła jest bardzo kameralny. Tak jak napisałem wcześniej, tor potencjalnie może dać sporo radości zawodnikom i kibicom, aczkolwiek chyba nie do końca te jego możliwości są wykorzystywane. Czasy na poziomie 61 sekund na owalu mierzącym 321 metrów szału nie robią. Wewnętrznie czułem, że da się tutaj jeździć szybciej i walczyć dużo skuteczniej. Im dalej, tym trudniej było nabierać prędkości po zewnętrznej, szczególnie przy wyjściu z pierwszego łuku. Jeśli chodzi o stadion, to powiem szczerze, że jedna rzecz trochę mi przeszkadzała. Nie jest przyzwyczajony do oglądania zawodów po dachem i to jest pewnie przyczyna. Dźwięk sprawiał, że było strasznie głośno, ale to nie był hałas, którego chciałbym doświadczać. To pewnie dawałoby rewelacyjne uczucie przy starych tłumikach, nie mówiąc już o latach 80-tych. Przy tych obecnych wyżyłowanych silnikach i tłumikach, dźwięk dający raczej wysokie tony był dla mnie na dłuższą metę męczący.

Tak jak podoba mi się tor, tak – powiem szczerze – nie do końca rozumiem sensu budowy nowego stadionu. W mieście liczącym 650 tys. mieszkańców na eliminacje IMP przychodzi może 1/3, może 1/4 udostępnionego skromnego miejsca. Gdyby na ligę przychodził choć 1% mieszkańców miasta, to byłby szał. Jeżdżąc odległymi od stadionu dzielnicami Łodzi zastanawiałem się czy mieszkający tam ludzie w ogóle wiedzą, że w ich mieście jest coś takiego jak speedway. Nie ukrywam, że podobne przemyślenia miałem 9 lat temu, gdy oglądałem zawody na starym torze.

Z drugiej strony fajne jest to podejście bez wielkiej presji. Takie, które znam z wielu obiektów zagranicznych. Można nazwać to folklorem, piknikiem, pozbawione kibolstwa. Być może to właśnie tłumaczy pewne kwestie z poprzedniego akapitu, które są dla mnie niezrozumiałe w kontekście innych polskich klubów. Ten łódzki żużel ma swoją specyfikę i pewnie mój błąd polega na tym, że próbuję go wrzucić do jednego worka z polskim speedwayem.

Udało się. Pojechałem, zobaczyłem, opisałem.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł
POWIĄZANE ARTYKUŁY

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Informacje

Świetne występy Coopera Rushena

W Wielki Piątek odbyły się trzy spotkania niższych lig brytyjskich. Dwa z nich rozegrano na torze w Scunthorpe (mecz rozgrywek British Speedway Network, a...

Inauguracja sezonu w Danii

Nie udało się zainaugurować dziś (18 kwietnia 2025 r.) sezonu żużlowego w Danii. Zaplanowany na godz. 11:00 w Holstebro turniej BP Talent Cup został...

Statystyki za marzec 2025 r.

W marcu na 26 europejskich torach rozegrano 39 imprez. Wliczam tutaj nieszczęsny sparing w Krośnie, ADAC Weser Ems Cup & NBM w Werlte, gdzie...

Czeski film na początek sezonu

Niemałe zamieszanie zrobiło się z tradycyjnym turniejem otwierającym sezon żużlowy w stolicy Czech. W terminarzu federacji naszych południowych sąsiadów była przewidziana impreza z datą...

Nadchodzące wydarzenia