Chamstwu przeciwstawiamy się siłom i godnościom osobistom.

Rozpętała się niezła afera z chamskim dopingiem. Dobrze, że w końcu zostało to zauważone przez prezesa, bo przecież nie był to pierwszy tego typu przypadek. Czy podjęte zostaną jakieś kroki? Nie wiem i nie spodziewam się niczego szczególnego. Cieszę się tylko, że narobiono trochę wstydu w mediach, bo może jednak ktoś (wiadomo kto) w klubie ruszy wreszcie tyłek i przynajmniej przeprowadzi jakąś rozmowę z gniazdowym.

Dziwną rzeczą jest, że problem był kompletnie niezauważony przez cały poprzedni sezon, choć prawdę mówiąc, to co działo się podczas pojedynku z Unibaksem było małą cząstką tego, co działo się w przy okazji ubiegłorocznych spotkań z Unią Leszno czy Stalą Gorzów, a apogeum osiągnęło w trakcie meczu finałowego DMP w Lesznie. Do tej pory nie widział tego ani prezes Robert Dowhan, ani dziennikarze. Trochę smutne, że tak naprawdę, to dopiero dyskusja na forum Radia Zielona Góra rozpoczęła całą lawinę, bo, niestety, temat pozostałby kompletnie niewidzialny. Wszystko wyszło zresztą przy okazji artykułu o nieobecności Patryka Dudka, a ja mam satysfakcję, bo to mój wpis ją zapoczątkował.

Nie lubię tzw. dopingu zorganizowanego, bo najzwyczajniej w świecie mi on przeszkadza. Trochę to głupie, że musi być wodzirej, żeby ludzie wiedzieli jak trzeba kibicować. Cała strategia jest jednak z góry przegrana, bo w dłuższym okresie czasu zawsze do gniazda dorwie się koleś, któremu wydaje się, że jest ważniejszy niż cała reszta i może krzyczeć, co mu się żywnie podoba. Pół biedy, gdyby na stadionie byli sami ludzie myślący, bo oni nie będą powtarzać idiotycznych przyśpiewek, ale powiedzmy sobie otwarcie, że takie rozwiązanie jest nierealne. Pod niejakim gniazdowym (niezależnie czy będzie to junior, senior, młodzik czy inny trampkarz ) zawsze znajdą się ludzie, którzy będą ślepo powtarzać to, co on krzyczy. Ta reguła dotyczy zresztą nie tylko stadionów. Wystarczy prześledzić politykę, czy nawet, trochę to tragiczne, kwestie religijne. Każdy człowiek mający trochę charyzmy pociągnie za sobą ludzi pozbawionych umiejętności samodzielnego myślenia, których potocznie nazywa się ich żołnierzami (nie obrażając żołnierzy), bo gdy wymaga tego sytuacja, to są w stanie zrobić wszystko (i to dosłownie) co powie przywódca. Czasem przeraża mnie jaką władzę na ludźmi ma np. szef pewnej rozgłośni radiowej, albo podległy mu prezes jednej z partii opozycyjnych. Podobnie, choć oczywiście w dużo mniejszej skali, wygląda sytuacja na trybunach stadionu w Zielonej Górze.

Myślę, że „kibice” z pierwszego łuku (proszę nie mylić z prawdziwymi kibicami, którzy tam zasiadają) byliby wspaniałą grupą do badań socjologicznych. To nie jest przecież tak, że wystarczy kupić bilet na sektor K, żeby od razu stać się chamski. Tu działa dużo więcej zależności. Największym problemem jest, tak mi się wydaje, brak jakiegoś celu w życiu. Pół biedy, jeśli są to gówniarze mający po kilkanaście lat, bo im wystarczy często znalezienie odpowiedniej dziewczyny, która sobie tylko znanymi sposobami doprowadzi delikwenta do stanu używalności. Gorzej, gdy problem dotyczy ludzi z ukończonym procesem edukacji. W tym przypadku chamskie zachowanie jest najczęściej efektem straszliwej frustracji, obwiniania innych ludzi za własne nieszczęścia i bardzo roszczeniowego podejścia do życia. Mam zresztą wrażenie, że ogromna większość ludzi krzyczących na całe gardło różnego rodzaju wulgaryzmy słucha hip-hopu, w wersji niespecjalnie ambitnej (bo jest przecież hip-hop mający rzeczywiście coś do przekazania), która to muzyka gromadzi tak naprawdę ludzi mających dokładnie te same problemy. Jakby się bardziej wbić w tę strukturę społeczną, to pewnie okazałoby się, że dla tych ludzi żużel jest sensem życia, a podczas meczu, będąc oczywiście w grupie, są święcie przekonani, że bez ich „dopingu” Falubaz zniknie. Wartością samą w sobie jest na przykład uczestnictwo w meczach wyjazdowych. Nie dociera do nich, że pojedynek i tak się odbędzie i to czy na trybunach zasiądą czy nie, to dla wyniku nie ma tak naprawdę żadnego znaczenia. Obawiam się, że gdyby to dotarło do niektórych, to zakończyłoby się podobnie jak w przypadku Rafała Kurmańskiego, bo żużel może być ważny w życiu, można go kochać, ale on nie może być jedynym sensem życia.

Tak jak pisałem wcześniej, problem chamskiego dopingu ciągnie się już od jakiegoś czasu, kompletnie niezauważony ani przez prezesa klubu, ani przez dziennikarzy. Zastanawiam się czy on rzeczywiście był niezauważony. Tak naprawdę przecież spora część ludzi przychodzi na stadion właśnie dla atmosfery na trybunach, dla zobaczenia oprawy, poskakania, pośpiewania i jest to oczywiście ich prawo. Jeśli jest to zrobione kulturalnie, to nie mam nic przeciw takiemu uczestnictwu. Gdyby wyłączyć doping zorganizowany, to frekwencja zapewne obniżyłaby się o dobre kilka tysięcy, a to oznaczałoby mniejsze wpływy do klubowej kasy. Może chodzi więc o wybór mniejszego zła na rzecz domknięcia budżetu? Tylko, że mniejsze zło zawsze jest złem i prędzej czy później da o sobie znać, a im dłużej jest tolerowane tym bardziej rośnie w siłę. Nie mam złudzeń, że gdyby dziś prezes Dowhan zabronił gniazdowemu prowadzenia dopingu, to musiałby się pożegnać nie tylko ze swoją funkcją, ale także z marzeniami o parlamencie.

Ludzie bluzgający podczas meczu z Unibaksem stwierdzili potem, że przecież większość ludzi codziennie klnie. Nie będę robił z siebie świętoszka, bo też zdarza mi się to i okresowo pewnie nawet za często. Nigdy jednak, jak większość, nie posunąłem się do tego, żeby publicznie nazywać kogoś kur.., chu… czy wzywać do zajeb… kogokolwiek. Choć nie jest to żadnym wytłumaczeniem, to codzienne wulgaryzmy wynikają najczęściej ze stresu i kończą wraz z rozwiązaniem problemu. Tłumaczenie typu, że to jacyś oni zaczęli jest na poziomie przedszkolaka (nie obrażając przedszkolaków). Gdybyśmy kierowali się taką zasadą, to pewnie kradlibyśmy ile wlezie, a może nawet pozabijalibyśmy się nawzajem. Jak łatwo jest znaleźć wytłumaczenie. W końcu hitlerowcy też tylko wykonywali rozkazy…

To co dzieje się przy W69 jest tylko burzą w szklance wody w porównaniu z tym, co można zobaczyć na stadionach piłkarskich. Jeśli po przegranym meczu na boisko wchodzi „kibic” Legii i uderza zawodnika swojej drużyny, a tenże zawodnik mówi potem przed kamerami, że w sumie nic wielkiego się nie stało, to oznacza, że pseudokibice mogą opanować cały klub, czując się bezkarni. Nie są przecież przestępcami tylko kibicami, a jak widać kibicowi polski system prawny pozwala na dużo więcej niż zwykłemu obywatelowi. Najgorsze, że kluby nic nie robią żeby ograniczyć taki proceder. Działacze mają stabilną sytuację, bo wiedzą, że pewna grupa zawsze kupi bilety i to im wystarczy. Nie biorą pod uwagę, że gdyby tej grupy nie było, to ilość zwykłych kibiców na trybunach byłaby dużo większa. Widać lepszy wróbel w garści…

Słuchałem ostatnio radiowej Trójki i był tam program z udziałem słuchaczy o pseudokibicach. Zadzwonił pewien pan proponując, żeby za burdy nie płacili ci, którzy je wywołują, ale ich kluby. Kwoty w wysokości np. 500 tys. zł, przeznaczone na przedszkola, żłobki itp rozwiązałyby wg niego problem, bo kluby wzięłyby się do roboty. Chciało mi się śmiać po tej propozycji, bo otworzyłoby to nowy rozdział w historii: burdy dla idei. Już widzę na plakatach informację: kara za dzisiejsze zamieszki przeznaczona będzie na Dom Dziecka w Zadupiu Dolnym, do udziału zapraszamy wszystkich chcących odmienić los tych dzieci. Prawie jak WOŚP, tylko co tydzień.

Póki co nie grozi nam oczywiście sytuacja z Legii, ale pokazuje ona jakie są skutki zaniedbań. Nowy zarząd warszawskiego klubu już od kilku sezonów próbuje walczyć, ale nie jest łatwo wytępić to wszystko, co trwa już od lat kilkunastu albo kilkudziesięciu. Niech będzie to przestrogą dla włodarzy Falubazu. Lepiej podjąć działania już teraz, nawet kosztem niższej frekwencji, niż zostać potem z ręką w nocniku.

P.S. Jakby ktoś miał wątpliwości, albo nie znał sztandarowego skeczu Kabaretu Dudek, to błędy w pisowni tytułu są zamierzone.

4 thoughts on “Chamstwu przeciwstawiamy się siłom i godnościom osobistom.

  • 08-04-2011 z 20:00
    Permalink

    Fakt, ze w Tieolnej niektorym na punkcie zuzla, albo na punkcie „tej calej otoczki” odbilo. To balwochwalstwo jest zalosne.
    Potem az glupio sie przyznac, ze jest sie kibicem, bo beda czlowieka kojarzyc z baranami…

  • 08-04-2011 z 21:41
    Permalink

    Dziękuję za komentarz. Masz rację Darek. Niestety, dziś w Radiu Zielona Góra ta grupa otrzymała poparcie przewodniczącego Rady Miasta Adama Urbaniaka, który powiedział, że nic wielkiego się nie stało, bo był tylko jeden incydent. Zaszokował mnie. Człowiek wykształcony na stanowisku, prawnik, absolwent UJ. Ciekawe czy gdyby jedna z jego córek przywitała go czymś typu „cześć k…a”, to też uznałby, że to tylko jeden incydent?

  • 23-04-2011 z 13:41
    Permalink

    Wpis na poziomie Gazety Wyborczej. Autor chyba chce sie dostac na lamy tego szmatlawca. Jesli nie potrafisz wytlumaczyc dziecku, ze nie powinno uzywac wulgaryzmow, to niestety marny z Ciebie rodzic. My zawsze jezdzimy ekipa, w ktorej jest 3-4 chlopaczkow w wieku 7-9 lat i ich rodzice potrafili im przetlumaczyc, ze nie wolno uzywac takich slow. Dodam, ze sa to ludzie na poziomie, zajmujacy stanowiska odpowiednie do swojego wyksztalcenia i na codzien nie uzywajacy takiego jezyka. Ty drogi autorze probujesz grac intelektualiste, a tak naprawde zachowujesz sie jak stereotypowy mieszkaniec malego miasteczka (zeby nie bylo – wlasnie w takim miescie mieszkam). Wrzucasz wszystkich do jednego wora. Ja na przyklad nie cierpie hip hopu (no moze poza kilkoma piosenkami). Slucham niemal wszystkiego – od rocka po house i nie uwazam sie za prymitywa. Wg Ciebie nie ma po co jezdzic na wyjazdy bo i tak liczba kibicow przyjezdnych nie ma wplywu na wynik. Tutaj bym polemizowal. Moim zdaniem gdy taki powiedzmy Piotrek Protasiewicz widzi w Czestochowie sektor gosci wypchany do granic mozliwosci mysli sobie „kurcze tylu ludzi przyjechalo, fajnie by bylo zrobic dobry wynik”. Jest to jednak jakas dodatkowa motywacja. Odnosze wrazenie, ze jestes zwyklym prostakiem, ktoremu przeszkadza wszystko co jest nie po jego mysli. Zmienilbys wszystko, co ci sie nie podoba. Przeciez to wiekszosc musi sie do Ciebie dostosowac, a nie ty do wiekszosci. Przychodzisz na sektor K, siadasz pewnie blisko kotla, bo fajnie jest potem sie pokazac na zdjeciu…
    Byc moze sie myle, jednak takie mam odczucia po przeczytaniu dwoch tekstow na tym blogu. Dla mnie po prostu udajesz pseudo inteligenta, bo to ostatnio w modzie. Przestan wrzucac wszystkich do jegnego wora, bo naprawde sporo ludzi bezpodstawnie obrazasz. Troche pokory zycze na przyszlosc.

  • 23-04-2011 z 16:08
    Permalink

    Dziękuję za komentarz, choć przyznam, że niespecjalnie podobają mi się argumenty w postaci „osobistych wycieczek”. Napiszę na początku, że nie czytam Wyborczej, nie siedzę na sektorze K, doping zorganizowany sam w sobie nie jest dla mnie żadną wartością, a uczestniczenie w nim nie jest dla mnie żadnym powodem do dumy. Jeżdżąc na mecze wyjazdowe siadam z dala od klatki i nie robię sobie fotek na tle zielonogórskich barw.

    Kupując bilet i przekraczając bramy stadionu cały czas jestem tym samym człowiekiem i nie widzę powodów, dla których kibic ma być oceniany inaczej niż zwykły człowiek. Tak samo jak nie akceptuję niektórych zachowań w życiu codziennym, tak nie akceptuję ich na stadionie. Proste. Zajęcie miejsca na trybunach nie usprawiedliwia chamstwa, wulgaryzmów i obrażania innych ludzi, nawet jeśli też zachowują się w podobny sposób.

    Niektórzy uważają, że stadionowe przyśpiewki są jakąś tradycją czy rodzajem gwary. Co więcej, część ludzi pewnie nawet dla tej atmosfery przychodzi na stadion. Jeśli uważam coś za niekulturalne poza stadionem, to na stadionie też takim dla mnie jest. Nie widzę sprzeczności w mojej ocenie i przyznam, że wkurza mnie to, że niektórych „kibiców” same zawody nie interesują i tak naprawdę nie przychodzą na obiekty sportowe po to, żeby oglądać mecz, tylko po to, żeby uczestniczyć w tej kibicowskiej atmosferze.

    Formułując opinię o sektorze K, w żadnym miejscu nie napisałem „wszyscy” czy „każdy”. Taka jest moja ocena przeciętnego człowieka siedzącego tam i ślepo powtarzającego to wszytko co zapoda obywatel gniazdowy. Dla mnie kibicowanie polega na wspieraniu swojej drużyny, a nie na byciu przeciw komuś. Czy krzyczenie „Gorzów! Co? Ty k…o”, albo „Wygramy, wygramy, wygramy, k…y pokonamy”wystarczy do bycia kibicem Falubazu? Według mnie nie i mam nadzieję, że są jeszcze ludzie uważający podobnie.

    Nadal podtrzymuję swoją opinię, że to czy kibice pojadą na wyjazd czy nie, nie ma wpływu na wynik. Żużlowcy są zawodowcami. Jazda na żużlu jest ich pasją, ale także pracą. Mają określone pieniądze za punkty, są przed nimi stawiane pewne zadania i tu nie ma miejsca na sentymenty. Pewnie lubią spojrzeć na pełen sektor i sprawia im to przyjemność, ale z drugiej strony dla 99% polskich seniorów ich obecny klub nie jest pierwszym, w związku z czym taki Piotrek Protasiewicz ma gdzieś głęboko w pamięci, że dla tych samych, którzy dziś mu kibicują i nazywają kapitanem, jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu był złotówą, zdrajcą, gwizdali na niego przy każdej możliwej okazji. Uważasz, że gdyby do Częstochowy przyjechało 10 kibiców Falubazu, to mecz zakończyłby się innym wynikiem? Każdy z zawodników stając pod taśmą skupia się na dobrym starcie, a nie na tym czy ktoś mu kibicuje. Żeby było śmieszniej część z nich nawet nie wie z kim startuje w poszczególnych wyścigach. Rozumiem, że są ludzie uważający obecność na meczach wyjazdowych za swój obowiązek. Ich prawo, ale przyznawanie sobie zasług za to jest śmieszne.

    Na koniec chciałbym też podkreślić, że kibicuję Falubazowi nie dlatego, że jest tak wspaniałą drużyną. Powód jest bardzo prozaiczny. Po prostu urodziłem się i mieszkam w Zielonej Górze. Gdybym się urodził i mieszkał w Gorzowie, pewnie kibicowałbym Stali i można tak przelecieć przez wszystkie polskie kluby, nie tylko te żużlowe. Pewnie podobnie ma większość kibiców. Znowu uogólniam, ale taka jest najprostsza prawda i warto się czasem nad tym zastanowić rzucając kolejną wiązanką.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *