Przeciętny Falubaz lepszy niż (o)słab(ion)y Unibax

Na mecz szedłem znając wynik z Rzeszowa i nie ukrywam, że przegrana Stali sprawiła mi wielką satysfakcję, większą nawet niż wygrana Falubazu. Zbliżając się jednak do stadionu coraz bardziej docierało to czego tak nienawidzę – zorganizowany doping. Myślałem, że może coś się poprawi w tym zakresie. Niestety, jest coraz bardziej chamsko.

Zasiadłem na swoim miejscu, wyciągnąłem aparat i zobaczyłem, że w pośpiechu zapomniałem załadować akumulator. Tragedii nie ma, po prostu oglądnę sobie mecz. Przyznam, że informacja na kilka minut przed rozpoczęciem meczu o absencji Patryka Dudka, spowodowanej brakiem wymaganych dokumentów wprowadziła lekką konsternację, bo przecież niezależnie od tego, że wina leży po stronie zawodnika i jego teamu, to profesjonalny klub powinien pilnować takich formalności, bo to leży w jego interesie. Nieobecność Duzersa na pewno miała wpływ na przebieg meczu, ale torunianie byli jeszcze bardziej osłabieni brakiem Rune Holty i Michaela Jepsena Jensena.

Zaczęło się nawet nieźle. Para juniorska wypełniła swoje zadanie w 100% przywożąc remis. Potem był ładna akcja Jonasa Davidssona, parowa jazda Grega Hancocka i Rafała Dobruckiego (choć nie wiem czy Rafał wiedział, że jedzie parą, bo ani razu się nie obejrzał) i wszystko zapowiadało, że kibice w końcu obejrzą trochę ścigania, a pieniądze i czas włożone w przebudowę toru znajdą uzasadnienie. Niestety, nawierzchnia była przygotowana podobnie jak w poprzednim roku, więc w środkowej fazie zawodów z toru najczęściej wiało nudą. Poza pierwszym łukiem emocjonowaliśmy się co najwyżej jazdą w kontakcie bez jakichkolwiek szans na mijankę. Chyba nie o to chodziło. Zastanawiam się jaki wpływ na przygotowanie toru ma Marek Cieślak. Patrząc z trybun, to chyba niewielki, bo nie chce mi się wierzyć żeby robił to samo co Piotr Żyto. Nie jestem jakimś wielkim zwolennikiem pana Marka, ale przyznam, że widać różnicę medialną i to wg mnie zdecydowanie na plus. Zamiast głupkowatych wypowiedzi są krótkie, lecz treściwe zdania. Pan Cieślak nie jest oratorem, bo też nie za to dostaje pieniądze, ale na pewno potrafi przekazać swoje myśli nie wplatając w to niepotrzebnych dygresji.

Nie wiem czemu, ale w połowie spotkania emocje trochę siadły. Greg Hancock, kiedy nie wygrywał startu w zasadzie nawet nie próbował walczyć, podróżując sobie do mety. Rafał Dobrucki poprawnie, ale bez błysku. Andreas Jonsson pokazał waleczność, ale na pewno musi poprawić starty. Jonas Davidsson, choć bez fajerwerków, to robił w zasadzie to, co jest jego zadaniem, czyli wygrywał z przeciwnikami. Na usprawiedliwienie Szwedów trzeba dodać, że tor w czwartek, kiedy mieli okazję tu jeździć, był zupełnie inny, dużo bardzie nadający się do walki. Postacią meczu był bez wątpienia Piotr Protasiewicz i należy mu się wielki szacunek za walkę, ambicję i nieustępliwość. Sposób rozgrywania pierwszego łuku  był naprawdę mistrzowski. Na pozytywną ocenę bez wątpienia zasługują nasi debiutujący młodzieżowcy. Przywieźli w sumie 5 „oczek” i to jest bardzo dobry wynik, bo przeciwnicy mieli dużo większe doświadczenie.

Jeśli chodzi o torunian, to wynik trzymało tylko dwóch zawodników – Adrian Miedziński i Chris Holder. Ryan Sullivan był straszliwie bezbarwny i gdyby pojechał trochę skuteczniej, to Unibax mógłby wprowadzić spore zdenerwowanie wśród gospodarzy. Pozostali zawodnicy, to, z całym szacunkiem, uzupełnienie składu. Karol Ząbik wystąpił pierwszy raz po bardzo długiej przerwie i wydaje mi się, że pokazał trochę fajnej jazdy. Szczególnie odparcie ataku Jonasa Davidssona było na bardzo wysokim poziomie i to pokazuje, że Karol nie ma barier psychicznych po wielu kontuzjach, a ta drużyna potrzebuje prawdziwych „Krzyżaków”. Zaskoczyłem się trochę, bo kibice gości wypełnili cały sektor, bo choć jest on nieduży, to w Toruniu jest spory problem z frekwencją.

Moja ocena Falubazu jest dość krytyczna, bo jednak rywale byli mocno osłabieni, a mimo wszystko na własnym torze nie było widać specjalnie wielkiej przewagi. Gdyby rywal był silniejszy, albo nawet goście choć trochę wierzyli w sukces, to ta zielonogórska przeciętność mogłaby nie wystarczyć. Wiem, że to tylko runda zasadnicza i wartością nadrzędną jest zdobywanie punktów, ale jednak styl mógłby być trochę lepszy.

Na koniec znów ta banda, nie wiadomo dlaczego nazywana kibicami. To co wyprawia się na środku pierwszego łuku, to jakieś kompletne wypaczenie sensu kibicowania. Ci ludzie uważają się za władców tego stadionu, każdy, kto jest przeciw nim to ch.. albo k… w zależności od płci, nie mają żadnego szacunku dla innych, chcących spokojnie oglądać zawody. Fakt, że rozwiną jakiś kawałek materiału, choć nawet nie wiedzą co jest na nim napisane, nie jest żadnym usprawiedliwieniem chamstwa. Dziwię się, że zarząd klubu toleruje tę hołotę. Wiem, że dzięki nim jest tzw. atmosfera, a to przekłada się na ilość sprzedanych biletów, czyli odpowiednią ilość zer w klubowej kasie. Dodatkowo nie wiem po co jest ochrona na stadionie, skoro na trybuny wchodzą kompletnie pijani ludzie. Istnieje oficjalnie monitoring, ale nie jest kompletnie wykorzystywany, a szkoda. Gdyby każdy z tych półgłówków dostał wyrok i musiał zapłacić kilka tysięcy, to po pierwsze może przestaliby chodzić na żużel, a gdyby nawet przyszli, to siedzieliby cicho.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *