Bardzo głośno zrobiło się ostatnio o Zielonej Górze, Falubazie, kibicach i Drużynowym Mistrzostwie Polski. Szkoda, że strona sportowa była tylko tłem wiadomości, a media skupiły się na zamieszkach. Mam nadzieję, że prokuratura dokładnie wyjaśni cały przebieg wydarzeń. Ja skupię się na temacie okołożużlowym, czyli na kibicach, a właściwie „kibicach”.
Po meczu szedłem od razu do domu i nie byłem specjalnie zainteresowany imprezą pod Palmiarnią. Dekoracja zakończyła się grubo po godzinie 22.00, więc wielu kibiców idących rano do pracy pewnie także zrezygnowało ze świętowania, bo najzwyczajniej w świecie nie było na nie czasu. Wydaje mi się, że atmosfera po zdobyciu tytułu dwa lata temu była zupełnie inna. Może dlatego, że wtedy nie byliśmy faworytami, a czekaliśmy na kolejne mistrzostwo długie 18 lat. Po części pewnie też dlatego, że powrót do domu z Torunia zajął kilka godzin, a nie pół godziny jak teraz. A może przyzwyczaiłem się już po prostu do medali i kolejne też cieszą, ale jednak troszeczkę inaczej niż ten sprzed dwóch lat. Takie są moje odczucia.
Z tego co mogłem zauważyć większość kibiców zupełnie inaczej przeżywała zdobycie tytułu mistrzowskiego, więc wspólne świętowanie było czymś naturalnym i dobrze, że zorganizowano taką imprezę. Gdyby nie tragiczny wypadek, który wydarzył się już po jej zakończeniu, pewnie dziś inaczej wszyscy podchodzilibyśmy do strony czysto sportowej. A tak niestety to co najważniejsze w całej tej zabawie zostało przyćmione przez wypadek oraz późniejsze zachowanie jakiejś grupy, nazywanej kibicami Falubazu. Wiadomo, że bezpośrednią przyczyną tego co się stało było wejście młodego człowieka na ulicę. Pech chciał, że akurat wtedy jechał tamtędy samochód, a jeszcze większy pech chciał, że był to radiowóz. Nie zakładam jednak, że policjanci, nawet jeśli szybciej niż pozwalają na to przepisy, specjalnie uderzyli w człowieka z zamiarem zabicia go. Przecież to byłaby jakaś paranoja. Czy więc późniejsza rozróba była „uczczeniem” śmierci kibica, czy może po prostu niektórzy kibice Falubazu szukają pretekstu do wszczęcia zamieszek. Obawiam się, że bliższa prawdy jest ta druga wersja. Wnoszę to po zachowaniu jakie mogę obserwować na stadionie. W dopingu zorganizowanym, prowadzonym przez kolesi z pierwszego łuku jest bardzo dużo agresji. Ten kto prowadzi doping musi wziąć na siebie część odpowiedzialności za to wszystko, co wydarzyło się w nocy z niedzieli na poniedziałek w Zielonej Górze.
Zupełnie inną sprawą jest to, że kibice zakładając barwy klubowe stają się świętymi krowami, którym nikt nie może niczego zabronić, więc czują się totalnie bezkarni. Sam mogłem na własnej skórze poczuć to świętokrówstwo. Jechałem na niedzielny mecz (jako pasażer) i grupa ludzi w żółto-biało-zielonych barwach po prostu weszła na jezdnię przed nadjeżdżający samochód. Nie byli na przejściu na pieszych. Po prostu wybrali sobie najkrótszą drogę w przekonaniu, że nic im się nie może stać. Przypomniało mi się to, gdy usłyszałem o nocnych wydarzeniach.
Pisałem już kiedyś o tym, ale powtórzę się. Każdy doping zorganizowany prędzej czy później wymknie się spod kontroli, a wtedy w ludzkich umysłach zachodzi jakaś zmiana i wydaje im się, że jako kibice mają większe prawa. Niestety, nikt nie reaguje na wulgarne okrzyki, które są jednym z elementów żużlowych meczów w Zielonej Górze. Przecież nawet kiedy Andrzej Huszcza okrążał tor w zabytkowym VW Garbusie, to na trybunie K były wulgarne okrzyki na temat kibiców Unii. Dopiero, gdy ktoś powiedział prowadzącemu co się dzieje, zmieniono okrzyki na „Andrzej Huszcza”. „Najwierniejsi kibice” często nie są w stanie zauważyć czy usłyszeć co się dziej, bo zajęci są krzyczeniem różnych mniej lub bardziej ambitnych treści. Już jakiś czas temu zauważyłem, że spora część ludzi wcale nie przychodzi na żużel. Oni przychodzą na Falubaz, co wiąże się z określonymi zachowaniami. W niedzielę obok mnie zajął miejsce (bo nie można powiedzieć, że usiadł) młody człowiek, który najwyraźniej nie zdążył kupić biletu na sektor K. Był chyba trochę zdziwiony piknikowym charakterem tego miejsca, ale nie zraził się tym i jak małpka powtarzał wszystko to co, zapodawał koszowy. Za wyjątkiem wulgaryzmów, bo rząd niżej siedział jego ojciec. Kiedy po kolejnej porcji lżenia rywali zapytałem się go czy ci ludzie z pierwszego łuku są za Falubazem czy przeciwko Unii, nie potrafił mi odpowiedzieć. Najwyraźniej nigdy nie zastanawiał się nad tym co robi, tylko naśladował innych. Muszę przyznać, że ten chłopak swoim zachowaniem i egoizmem zabrał mi część radości ze zwycięstwa. Aż dziw bierze, że można mieć w dupie wszystkich wokół i wstawać tylko dlatego, że on chce widzieć, zasłaniając wszystko ludziom obok. Dlatego po pierwszym biegu schowałem aparat, bo widziałem, że on to robi odruchowo, to jest silniejsze od niego. Przerażające, bo nie był to jakiś frustrat czy prymityw, jakich niestety wielu jest w grupie przewodzącej dopingowi na pierwszym łuku. Pewnie ktoś może się obrazić za to, co napisałem, ale ta agresja nie bierze się znikąd. Wcale bym się nie zdziwiłbym się, gdyby dla pewnej części ludzi to kibicowanie było jednym z sensów życia, a ta grupa – jedyną wspólnotą, w której odnajdują swoje miejsce. Dlatego próba jakiejkolwiek ingerencji w sposób prowadzenia dopingu zostałby odczytany jako zamach na wolność.
Tak jak napisałem wyżej, mnóstwo ludzi przychodzi na Falubaz, a nie na żużel, dlatego też klub dał sporą autonomię kibicom, bo tak naprawdę to właśnie oni przyciągają tłumy na stadion. Wiadomo, że pewnie pieniądze dla zawodników są, ale w kasie szału raczej wielkiego nie ma, więc nikt nie będzie rezygnował z pewnego zysku, jakim niewątpliwie są wpływy z biletów. Dlatego właśnie kibicowanie idzie często nie w tą stronę, w która powinno iść. Dlatego zamiast kibicować swoim, często tłum ludzi woli bluzgać na rywali. Nikt nie ma już w tej chwili nad nimi kontroli. Wiem, że to co dzieje się w Zielonej Górze, to mały pikuś w porównaniu z „Żyletą” na Legii. Problem w tym, że wszystko jest tylko kwestią czasu…
Chciałabym podkreślić, że skoro już oceniasz sytuację, rób to ze znajomością występujących w niej faktów. Widać, że nasłuchałeś się i wziąłeś do serca sobie, zobrazowanie wydarzeń niedzielnej nocy, poprzez media!!! !!!
Przez takich ludzi, jak Ty, którzy przekazują sobie nie sprawdzone „fakty”, powstaje co raz to różniejsza, od prawdziwej, historia.
Zapytaj kogoś, kto widział, czy policja udzielała pierwszej pomocy,
Zapytaj kogoś, za co policjantka została uderzona,
Zapytaj kogoś, za co tłum zaczął atakować policję.
I proszę, nie wypisuj bzdur, nie słuchaj internetu, radia i telewizji, tylko porozmawiaj z kimś, kto opowie Ci, jak ta sytuacja wyglądała, od drugiej strony.
Jeśli zaś nie masz takiej możliwości, nie oceniaj i nie wypowiadaj się na temat tych zdarzeń! ! ! !
Dziękuję za komentarze.
Akurat ten fragment, o który Tobie chodzi, nie był pisany na podstawie doniesień prasowych. Usłyszałem to od kogoś, kto widział. Czy widział rzeczywiście, to może być zupełnie inna sprawa. Zakładam, że widział, ale po Twoim komentarzu nie mam pewności.
Masz rację, nie powinienem tego pisać, więc usuwam ten akapit, pewnie trochę za późno. Mam naukę na przyszłość.