Różnie przebiegały pewnie przygotowania do Świąt Wielkanocnych. Ku mojemu niemałemu zaskoczeniu Żona stwierdziła, że jeśli zrobię wszystkie zakupy, przygotuję sałatkę, pomogę przy pasztecie i takich tam jeszcze innych drobnych sprawach, to w sobotę mogę gdzieś pojechać. Upewniłem się kilka razy, czy dobrze zrozumiałem, a potem…
Jako kierunek obrałem Gdańsk oraz finał B DME. czyli de facto półfinał. Dokładnie po 4 godzinach i 59 minutach od wyjechania z Zielonej Góry (jadąc drogami bezpłatnymi, z jedną przerwą) zaparkowałem na ul. Długie Ogrody.
Później postaram się opisać moje wrażenia. Generalnie całkiem fajna impreza na początek sezonu. Jednak kilka razy śmierdziało gipsem z powodu stanu wejścia w pierwszy łuk, przy samym krawężniku. Kilka razy zawodnicy jadący z pola A wylatywali tam w powietrze, ale na szczęście nikogo ze sobą nie zabrali. Poniżej kilka zdjęć tych kolein, choć zdjęcia nie oddają stanu tego kawałka toru.