Zaległy mecz pomiędzy Falubazem z PGE Marmą Rzeszów był całkiem ciekawy. Można się było spodziewać, że dla gospodarzy nie będzie to spacerek, bo przecież rywale przywieźli czterech bardzo doświadczonych seniorów. I tak rzeczywiście było. Końcowa przewaga na pewno nie oddaje przebiegu całego spotkania, choć paradoksalnie została wypracowana, gdy goście korzystali w większości z lepszej części swojego składu. Myślę, że patrząc na aktualną formę tych drużyn, a także ich rywali, zarówno zielonogórzanie jak i rzeszowianie mają całkiem spore szanse na awans do decydującej fazy rozgrywek.
Środowy pojedynek pokazał, że Falubaz nie jest monolitem i jeszcze sporo do takiego stanu brakuje. W każdym meczu jedzie dobrze trzech, góra czterech zawodników, a mimo wszystko zielonogórzanie są wiceliderami tabeli. To oznacza, że osiem drużyn jest od nich słabszych, co z kolei świadczy o niespecjalnie wysokim poziomie całej ligi. Wiele się mówi o zbijaniu KSM-ów, ale przecież trudno uwierzyć, żeby robili to wszyscy poza dwoma prowadzącymi ekipami. Co prawda do zakończenia fazy zasadniczej jest jeszcze aż dziesięć kolejek, jednak nie chce mi się wierzyć, żeby nagle tabela wywróciła się do góry nogami.
Pomimo, że gospodarze trochę się męczyli, to i tak indywidualnie wygrali aż jedenaście wyścigów, co niezbyt dobrze świadczy o liderach „Żurawi”. Szczególnie dotyczy to Jasona Crumpa, bo osiem punktów plus bonus dla bodajże najdroższego żużlowca ekstraligi, to zdecydowanie za mało. Tym bardziej, że Australijczyk został dwukrotnie pokonany przez młodziutkiego Aleksandra Loktajewa i przywiózł „zero” w decydującym o losach całego spotkania trzynastym wyścigu. Troszkę jest tutaj analogia do ostatniego występu Tomasza Golloba w Bydgoszczy, choć przyczyny są pewnie nieco inne. Postawa „Kangura” w głównej mierze zaważyła na wyniku całej drużyny gości i nie jest to jakiś szczególny wyjątek w obecnym sezonie. Nie wiem co jest przyczyną takiego stanu rzeczy. Nie wiem także na ile potrafi to wytłumaczyć menadżer PGE Marmy. Wydaje mi się, że Dariusz Śledź powinien mocno przemyśleć to co stało się w Zielonej Górze. Przecież jego zespół miał naprawdę spore szanse na odniesienie zwycięstwa, a mimo wszystko nie zdobył nawet czterdziestu punktów. Wobec problemów drużyn z Leszna i Torunia pierwsza czwórka stoi przed rzeszowianami otworem, ale nie mogą tak zawalać ważnych spotkań, bo „Bykom” na pewno nie zabraknie zaangażowania. Mam wrażenie, że właśnie jakiegoś zaangażowania brakuje zawodnikom PGE Marmy, a to już jest kamyczek do ogródka menadżera.
Problemem Falubazu jest dość mocna obniżka formy Patryka Dudka. Duzers nadal próbuje jeździć dynamicznie, ale wyraźnie jego motocykle działają gorzej niż na początku sezonu, a sam zawodnik ma problem z obraniem optymalnego toru jazdy. Mam nadzieję, że to chwilowe problemy i już niedługo Patryk wróci do wcześniejszej dyspozycji. Wciąż jest dziura na pozycji ostatniego seniora i na dzień dzisiejszy ani Jonas Davidsson, ani Łukasz Jankowski nie nadają się do jazdy w ekstralidze. Tyle, że Szwed zawsze może zaskoczyć i w najważniejszym momencie stać się mocnym punktem zespołu. A „Jankes”? Tutaj nie mam takiego przekonania. Oczywiście, gdy Jonasowi nie idzie, a jego próby zmiany takiego stanu rzeczy pozostawiają wiele do życzenia, trudno pchać go na siłę do składu. Taką sytuację może wykorzystać Łukasz, tylko czy on zostanie tutaj na kolejny sezon? Myślę, że szanse nie są zbyt wielkie. Aż dziw bierze, że przy tak nierównym składzie Falubaz zdobył aż pięćdziesiąt punktów z rywalem mającym realne szanse na awans do play-off.
Jeszcze jedno spostrzeżenie. Faktycznie na stadion przychodzi mniej ludzi. Można powiedzieć, że mecz był w środę, że mamy Mistrzostwa Europy w piłce nożnej, ale przecież jeszcze dwa lata temu nie przeszkadzałoby to w kolejnym komplecie na trybunach. Tym bardziej, że ceny biletów zostały obniżone. Coraz mniejszy jest też wpływ „grupy trzymającej władzę” na resztę publiczności, więc doping zorganizowany coraz bardziej ogranicza się do trybuny „K” i to też nie całej. Pewnie zbiórki na oprawy też przynoszą mniejsze dochody, bo jakoś kibice nie garnęli się specjalnie do wrzucania pieniędzy. Nie spodziewałem się tak zdecydowanej reakcji na to co stało się podczas lubuskich derbów w Gorzowie. Ciekaw jestem jak sytuacja się rozwinie, ale nawet jeśli ten stan będzie krótkotrwały, to i tak nie powinien być zlekceważony ani przez działaczy, ani przez grupę prowadzącą tzw. doping zorganizowany.