Na pytanie „czy było fajnie?” zawsze staram się odpowiadać „na żużlu zawsze jest fajnie”. Nie zmienia to faktu, że mecz, który dane mi było obejrzeć w niedzielne popołudnie nie był jakoś szczególnie interesujący. Dobrze, że zdarzył się piętnasty wyścig, bo dzięki kibice mogli przeżyć jakieś emocje. Cóż, goście odjechali zawody, żeby nie płacić kary za walkowera. Można się jednak zastanawiać, po co właściwie jeździli i dlaczego bilety kosztowały 30 zł?
Nie chciałbym nikogo z gdańskiej drużyny obrazić, ale ponad połowa tego zespołu nigdy nie powinna pojawić się w składzie ekstraligowego pojedynku. Ich jedyną zasługą jest właściwie tylko to, że dzięki nim pod taśmą wszystkie pola startowe były zajęte. Szanuję ich za to, że mają odwagę stanąć pod taśmą i pokonywać łuki ślizgiem kontrolowanym, ale poziom, który prezentują, stawia pod znakiem zapytania „najlepszość” naszej ligi.
Wątpliwy profesjonalizm klubu z Pomorza widać nawet po kevlarach niektórych zawodników. Przyznam się, że nie zwróciłem na to uwagi podczas meczu i dostrzegłem dopiero podczas przeglądania zdjęć. Nazwiska na kevlarach niektórych żużlowców wyglądają jakby był ręcznie napisane długopisem na kawałku materiału, przytwierdzonym potem do kombinezonu. Wszystko zgodnie z regulaminem. Tak nawiasem mówiąc, skoro regulamin dba o takie bzdury, a nie potrafi wymóc na drużynie podjęcia walki, to nadaje się do wyrzucenia go do kosza. To jakaś paranoja, żeby przedstawiciele gości jawnie twierdzili, że skoro nie mają szans, to zwyczajnie odpuszczają i przyjeżdżają w „oszczędnościowym” składzie.
Tak na dobrą sprawę zielonogórzanie mogliby pojechać z Aleksem Zgardzińskim i Mikkelem Bechem zamiast dwóch najlepszych zawodników, a i tak spokojnie wygraliby ten mecz. Organizatorzy najwyraźniej wyszli z założenia, że ci, którzy mają przyjść i tak przyjdą, więc podnieśli koszt wejściówki o pięć złotych (czyli 20%) w stosunku do minimalnych cen zapowiadanych przed sezonem. Co najdziwniejsze, na trybunach było sporo ludzi, choć podane w mediach 10 tys., było chyba chwytem marketingowym. Powiedzmy sobie szczerze, każdy kto zapłacił tyle pieniędzy za mecz z Wybrzeżem jest albo bogaty, albo… (niedopowiedzenie). W każdym innym mieście, może poza Gorzowem, kibice zostaliby w domach.
Na koniec jeszcze kilka zdań na temat zielonogórzan. Mam wrażenie, że wystawienie Krzysztofa Jabłońskiego miało na celu przede wszystkim zakończenie tematu wypożyczenia go do innego klubu. Na rewanżowe derby w Gorzowie awizowano Mikkela Becha i jeśli rzeczywiście Duńczyk tam pojedzie, to chyba tylko po to, żeby udowodnić jego nieprzydatność do drużyny. Poza tym nawet na tle tak dramatycznie słabego rywala widać było, że postawa Adama Strzelca oraz Andreasa Jonssona pozostawia sporo do życzenia.